1944-08-04
Po wybuchu Powstania Warszawskiego Hitler nakazał zrównać miasto z ziemią, a mieszkańców eksterminować. Jako pierwsza zaatakowana została Wola, gdzie w piątek 4 sierpnia Niemcy skoncentrowali ok. 4 tys. ludzi dowodzonych przez gruppenführera SS Heinza Reinefartha. Rzezi Woli dokonali m.in. podkomendni Otto Dirlewangera, kryminaliści używani poprzednio do zwalczania partyzantki na Białorusi i Ukrainie, którzy na tamtych terenach zasłynęli przede wszystkim jako oprawcy ludności cywilnej. Ochotę przydzielono kolaboracyjnym oddziałam RONA dowodzonym przez Bronisława Kamińskiego, pod którego rozkazami walczyli Rosjanie i przedstawiciele innych narodów ZSRR.
1 sierpnia na Ochocie na punkty zbiorcze stawiło się mniej więcej połowa z liczących ok. 2 tys. żołnierzy obwodu dowodzonego przez ppłk Mieczysława Sokołowskiego "Grzymały". Byli bardzo słabo uzbrojeni (karabin przypadał na co dziesiątego powstańca), tymczasem mieli zdobywać jeden z najważniejszych obiektów niemieckich w całej Warszawie, czyli ogromny Dom Akademicki przy pl. Narutowicza zamieniony na koszary policyjne i broniony przez 350 funkcjonariuszy Schutzpolizei - policji porządkowej.
Drugim celem podkomendnych ppłk. "Grzymały" był obecny budynek Ministerstwa Środowiska przy Wawelskiej, w którym wówczas znajdowały się koszary SS. Trwające cztery godziny ataki zakończyły się niepowodzeniem oraz utraceniem 15-20 proc. stanu liczebnego biorących w walce oddziałów. O godzinie 22, pozbawiony łączności z "Monterem" oraz z dowódcami sąsiednich obwodów ppłk "Grzymała" zdecydował się na opuszczenie miasta i przebijanie się na południowy zachód do podwarszawskiego Lasu Sękocińskiego.
Wymarsz zaczął się 2 sierpnia nad ranem, o czym część powstańców nie została powiadomiona i zostali na Ochocie. Utworzyli dwa punkty oporu: w budynkach Monopolu Tytoniowego przy Kaliskiej (bronili się do 9 sierpnia) oraz domach tworzących czworobok zamknięty ulicami: Wawelską, Pługa, Mianowskiego i Uniwersyteckiej. Rejon ten nazywany Redutą Wawelską upadł 11 sierpnia.
Zanim to się stało, 2 sierpnia w okolicach majątku Pęcice leżącego w pobliżu podwarszawskiego Komorowa, żołnierze "Grzymały" stoczyli walkę ze stacjonująca tam jednostką niemiecką – niestety spośród około 300 powstańców aż 91 straciło życie: 31 w walce, a 60, którzy dostali się do niewoli, Niemcy rozstrzelali.
Ostatecznie główny trzon zgrupowania zdołał dotrzeć do Lasów Chojnowskich, gdzie znajdowały się również m.in. grupy powstańców, które wyszły z Mokotowa. Dowództwo nad tym zgrupowaniem objął najstarszy stopniem ppłk "Grzymała" i na rozkaz "Montera" w nocy z 16 na 17 sierpnia, na czele 700-800 żołnierzy ruszył przez Las Kabacki w kierunku Wilanowa i Mokotowa. Kolejnej nocy część zgrupowania stoczyło chaotyczny bój z Niemcami stacjonującymi w pałacu wilanowskim, podczas którego "Grzymała" został ciężko ranny, a następnie dobity przez żołnierzy wroga.
Pacyfikacja Ochoty zaczęła się na dobre 4 sierpnia, a główną rolę odegrała członkowie pułku szturmowego RONA – skrót od Russkaja Oswoboditelnaja Narodnaja Armija, czyli Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Narodowa. Jednostką tą (myloną często z innymi oddziałami kolaboracyjnymi dowodzonymi przez gen. Andrieja Własowa) dowodził Bronisław Kamiński, urodzony w Witebsku w 1899 r. pół-Polak, pół-Niemiec uważający się za Rosjanina. W 1937 r. trafił do łagru, z którego został zwolniony w 1941 r. i wówczas to pojawił się w dużej wsi, czy też może małym mieście Łokoć niedaleko Briańska na wschodniej Białorusi. Zanim wkroczył tam Wehrmacht, zgłosił się do miejscowej samoobrony mającej chronić okolicę przed błąkającymi się po lasach czerwonoarmistami z rozbitych jednostek. Niemcy zalegalizowali łokocką samoobronę, która z czasem przekształciła się w RONA z Kamińskim jako dowódcą, a na tym obszarze postanowili przeprowadzić eksperyment polegający na oddaniu władzy lojalnym wobec siebie miejscowym.
4 sierpnia żołnierze RONA zaczęli gwałcić, rabować i mordować cywilów na Ochocie. "5 sierpnia – relacjonowała w 2004 r. Halina Szczepanik, wówczas trzynastolatka – chłopiec, może 10-letni, wpadł do naszej piwnicy i powiedział: »Śmierć idzie ulicą Kopińską!«. Niedługo po tym padły w pobliżu strzały. To w budynku nr 32 zastrzelono siedmiu mężczyzn i podobnie stało się w domu nr 15. Koło południa ronowcy wtargnęli do naszej piwnicy i wyprowadzili wszystkich na ulicę. Potem popędzili wszystkich nas ulicami Kopińską, Radomską i Grójecką, pośród palących się domów, trupów mieszkańców Ochoty. Ronowcy strzelali do każdego, kto stawiał jakikolwiek opór, gwałcili kobiety i dziewczęta na oczach pędzonego tłumu. Zabierali pieniądze, obrączki, pierścionki. Łamali palce, jeśli nie można było szybko zdjąć obrączki czy pierścionka. Mojego tatę trzykrotnie stawiano pod murem do rozstrzelania. Matka Boża nie pozwoliła go zabić. Wreszcie zamknęły się za nami bramy Zieleniaka".
Do wieczora 5 sierpnia na terenie Zieleniaka, czyli targowiska znajdującego się i dziś przy ul. Grójeckiej powstał obóz przejściowy dla wypędzanych z domów mieszkańców dzielnicy.
"Zieleniak – wspominała w sierpniu 1984 r. Eugenia Wilczyńska, mieszkanka Ochoty z ul. Opaczewskiej – był placem targowym, gdzie zajeżdżały furmanki chłopskie z zieleniną. Plac był ogrodzony, ponieważ chłopi, wjeżdżając nań musieli płacić placowe. Wkrótce na Zieleniak przypędzano coraz to nowe grupy ludzi. Nie tylko z Ochoty, ale także z ul. Towarowej i pierwszych jej przecznic, oraz z ul. Nowogrodzkiej, aż po »Koszyki«[chodzi o hale targowe przy ul. Koszykowej znajdujące się nieopodal Politechniki]. Robiło się coraz ciaśniej. Ludzie upychali się jak śledzie, tak że zaledwie mieli tyle miejsca, by się położyć jeden koło drugiego".
Na "Zieleniaku" od samego początku dochodziło do dantejskich scen. Oddajmy raz jeszcze głos Wiesławie Chmielewskiej, która, jak pamiętamy, znalazła się tam 6 lub 7 sierpnia:
"[…] Kazano wejść na plac, zamknięto bramy, ustawiono karabiny maszynowe na murach ogrodzenia, otoczono cały Zieleniak od strony zewnętrznej strażą i dopiero zaczęła się gehenna ludzi. Bez wody, jedzenia, bez możliwości umycia się, uczesania; wszyscy wyszli z domów tak jak stali – w letnich ubiorach. Ludzie leżeli i spali na bruku. Pijani do nieprzytomności ronowcy męczyli ludzi w okropny sposób. Gwałcili kobiety, bili dzieci, zabijali mężczyzn. Ludzie tracili zmysły. Plac Zieleniaka był brukowany. Tymi brukowcami ludzie wybijali dziury w ogrodzeniu, a nocą dzieci przechodziły na pole (były to pola Agrilu), aby wykopać ziemniaki, brukiew, buraki. Tylko tymi produktami żywiliśmy się przez cały okres pobytu na Zieleniaku".
"[…] Z pobliskich domów żołdacy podkradali łóżka, kuchnie i sprzęt potrzebny do gotowania i na Zieleniaku przygotowywali sobie posiłki. Pili przy tym ogromne ilości wódki, która stała na placu w bańkach po mleku. Ronowcy chodzili w ciągu dnia między ludźmi, zabierali złoto, zegarki oraz kobiety, które im się podobały. Pamiętam taki fakt: ronowiec wyciągnął kobietę z grona ludzi, ona nie chciała iść, więc wlókł ją za ręce a ona wołała o pomoc – »Bracia, siostry nie dajcie mnie zbrodniarzowi«. Nikt nie pomógł. Kobieta poderwała się, stanęła, uderzyła ronowca dwa razy w twarz, ten wyjął pistolet i ją zastrzelił".
Przez Zieleniak przeszło ok. 60 tys. ludzi, w zdecydowanej większości ochocian, w szczytowym momencie Niemcy i ludzie Kamińskiego stłoczyli w tym miejscu kilkadziesiąt tysięcy osób. Jak się ocenia, zmarło lub zostało tam zamordowanych około tysiąca ofiar. W straszliwej sytuacji znalazły się kobiety i to właściwie niezależnie od wieku, które RON-owcy gwałcili, a potem często mordowali. Zwłoki palili w sali gimnastycznej znajdującego się po sąsiedzku liceum im. Hugo Kołłątaja.
Masakry na Ochocie wygasały po zdławieniu oporu 11 sierpnia, ale jeszcze 19 sierpnia RON-owcy ponownie wtargnęli do szpitala w Instytucie Radowym przy Wawelskiej i zamordowali ok. 60 osób. Uprzednio dokonali tam masakr i gwałtów na pielęgniarkach, a sam obiekt obrabowali i podpalili.
Sam Kamiński skończył marnie zamordowany przez Niemców za gwałty na członkiniach Kraft durch Freude, czyli Siła przez Radość. Były Niemkami i to zgubiło "kata Ochoty". 19 sierpnia został wywabiony z Warszawy, a następnie rozstrzelany w Łodzi. Oficerów RONA Niemcy poinformowali, że ich dowódca zginął w zasadzce zorganizowanej przez partyzantów.
Wszelkie materiały zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.