1603-11-16 1673-03-20
O. Augustyn Klemens Kordecki urodził się w 1603 roku w Iwanowicach koło Kalisza w archidiecezji gnieźnieńskiej. Jego rodzicami byli Marcin Kordecki burmistrz miasta Iwanowice i Dorota. Został ochrzczony w parafialnym kościele w Iwanowicach w dniu 16 listopada 1603 roku, (pozostała chrzcielnica z datą 1460 r). Miał starszą siostrę Katarzynę i młodszego brata Tomasza.
Uczył się w miejscowej szkole parafialnej elementarnej, a następnie w gimnazjum jezuitów w Kaliszu. Ukończył 3-letnie studia filozoficzne w Kolegium Jezuitów w Kaliszu i 4-letnie teologiczne w Poznaniu. W kolegium w Kaliszu spotkał studiujących paulinów m.in. Grzegorza Tereckiego, Kaspra Mstowiusza, Andrzeja Gołdonowskiego oraz Zbigniewa Kępczyńskiego. W Poznaniu również spotkał wybitnych paulinów, odbywających swe studia teologiczne u jezuitów. Na wybór jego drogi życiowej mogli mieć wpływ spotkani na studiach paulini. Ich postawa i duchowość zaimponowała młodemu Klemensowi Kordeckiemu przyszłemu o. Augustynowi. Z Iwanowic byli też już jego koledzy w zakonie paulinów.
Wstąpił do zakonu po studiach w 30. roku swego życia i w dniu 19 marca 1633 roku przyjął habit z rąk prowincjała Bartłomieja Bolesławskiego, odbywając nowicjat pod kierunkiem o. Adama Kaznowiusza na Jasnej Górze. Jego pomocnikiem był o. Florian Abrahamowicz, a przeorem Jasnej Góry o. Kasper Aleksandrowicz. Z powodu panującej jesienią 1633 roku epidemii, Kordecki spędzał jakiś czas poza Jasną Górą w Konopiskach. Epidemia była bardzo groźna. Jej ofiarą padł mistrz nowicjatu o. Adam Kaznowiusz. Na jego miejsce na magistra nowicjatu wyznaczono o. Tomasza Bieniaszewicza. Po odbyciu nowicjatu wysłano br. Augustyna Kordeckiego do Wielunia, gdzie uczył młodzież retoryki. Profesję złożył 25 marca 1634 roku na Jasnej Górze na ręce o. Bartłomieja Bolesławskiego prowincjała. Była to dozgonna profesja. Cieszył się uznaniem przełożonych z racji swoich postaw życiowych. Już następnego dnia po złożeniu profesji otrzymał pierwszą tonzurę i cztery niższe święcenia. Natomiast 1 kwietnia 1634 roku po 5 latach otrzymał święcenia subdiakonatu. W dwa tygodnie później w Wielką Sobotę 15 kwietnia 1634 roku otrzymał w Gnieźnie diakonat, a 10 czerwca 1634 roku święcenia kapłańskie z rąk prymasa abpa Jana Wężyka. Augustyn wstąpił do zakonu jako człowiek wykształcony i przygotowany do kapłaństwa. Jego lekturą był Traktat o miłości Bożej św. Fr. Salezego i Kazania Św. Alberta Wielkiego. Świadczy to o trafnym wyborze jego lektury.
Zlecano mu na początku pracę wychowawczą. Pełnił obowiązki wykładowcy humaniorów na Jasnej Górze, a w 1636 roku mianowano go zastępcą mistrza nowicjatu w formowaniu przyszłych paulinów.
O. Augustyn Kordecki w ciągu 40 lat swego zakonnego życia cieszył się szczególnym zaufaniem wśród współbraci. Pełnił obowiązki przeora w Wieluniu (dwukrotnie), w Wielgomłynach, w Oporowie, w Pińczowie; sześć razy obrano go przeorem Jasnej Góry; trzy razy prowincjałem polskiej prowincji paulinów. Ponadto kandydował na urząd generała zakonu, obrano go wikariuszem generalnym zakonu i definitorem prowincji (cztery razy). Doceniano go za wzorowe życie zakonne, karność, niezmordowaną pracowitość, zręczność i zapobiegliwość w administracji, męstwo i pokorę oraz za szczególną cześć i nabożeństwo do NM Panny.
Jego niezłomność okazała się podczas 40-dniowego oblężenia przez Szwedów Jasnej Góry. Przeor, w wyjątkowo dramatycznej sytuacji najazdu Szwedów na Polskę, zorientował się o co chodzi królowi szwedzkiemu Karolowi Gustawowi, który stopniowo zdobywał wszystkie najważniejsze fortece Rzeczypospolitej. Chciał utworzyć imperium protestanckie w basenie Morza Bałtyckiego. W realizowaniu tych planów przeszkadzali mu katolicka Polska. Przeor Jasnej Góry od początku wiedział, że broniąc Jasnej Góry będzie budził naród do obrony katolickiej wiary i Kościoła. Całą nadzieję położył w Maryi, która wybrała sobie Jasną Górę na stolice królestwa i dana jest ku naszej obronie. „Maryja jest Tarczą Królestwa Polskiego” - takie było jego osobiste przekonanie.
Jak wiemy, opór, który zaczął się przeciw Szwedom na Jasnej Górze, szerzył się jak pożar, aż doprowadził do zwycięstwa.
Gdy niemal wszyscy złożyli swą broń i poddali się falom potopu szwedzkiego, o. A. Kordecki nie zwątpił, nie załamał się, a nawet odważył się postawić zdecydowaną tamę temu potopowi i zamknął bramy Jasnej Góry przed Szwedami. Wiedział on dobrze o jakie wartości tu chodzi: o wiarę katolicką i także wolność narodu polskiego, i dlatego postanowił bronić tych wartości za wszelką cenę. Stawił zdecydowany opór najeźdźcy i oddalił niebezpieczeństwo sprotestantyzowania naszej Ojczyzny, pogrążonej chwilowo w anarchii. Wierzył, że obrona Jasnej Góry obudzi z uśpienia Polaków, wstrząśnie nimi i poderwie ich do zwycięskiej walki. Do tych zadań obronnych doskonale przygotował jasnogórskie sanktuarium - fortecę. Dowiadujemy się o tym z jego pamiętnika, który napisał i zatytułował Nowa Gigantomachia.
Współczesny tym wydarzeniom Stanisław Kobierzycki (1600-1665) wojewoda pomorski, historyk, związany z rodziną Czarnieckich (Hetman Stefan Czarniecki był ożeniony z jego siostrą, która pochodziła z Kobierzyckich, a brat hetmana Piotr Czarniecki bronił Jasnej Góry). Stanisław Kobierzycki mógł wiele się dowiedzieć od Czarnieckich, gdy odwiedzał swą siostrę Zofię Kobierzycką. Pisząc jako historyk dzieło pt. Oblężenie Jasnej Góry Częstochowskiej (Obsidio Clari Montis Częstochoviensis) pyta retorycznie: „Skąd o. Kordecki nabrał takiego doświadczenia, skoro jako zakonnik był daleki od polityki i zamknięty w murach klasztoru? A przecież on doskonale wszystko przygotował; pozycję dla armat i stanowiska załodze wystawił... straże nocami doglądał, żołnierzy słowem i hojnością zachęcał, zakonników na duchu podnosił i krzepił, szlachcie zniechęconej ducha dodawał, kiedy w końcu strach i zwątpienie poddać się i bramy otworzyć radziły, on się oparł i na swoim postawił... To nie był fantasta, ale realista. Nie był to przeciętny człowiek i nie bronił jednego tylko klasztoru. On dobrze wiedział co robił, aby obudzić z gnuśności i apatii naród polski uśpiony...”
Przeor o. Augustyn Kordecki przygotował fortecę jasnogórską do obrony. Cudowny Obraz Matki Bożej postanowił zabezpieczyć przed zagrożeniem znieważenia czy zniszczenia. Dlatego w porozumieniu z o. Teofilem Bronowskim, podjęto decyzję, aby ten Obraz przenieść w bezpieczne miejsce - na Śląsk do kościoła i klasztoru paulinów - do Mochowa koło Głogówka. W zamku w Głogówku schronił się król ze swoją świtą. Skarby i przedmioty kultu religijnego nakazał ukryć w odpowiednim miejscu poza klasztorem. Żołnierzom, którzy podjęli się bronić Jasnej Góry podwyższył żołd. Ojca prowincjała Teofila Bronowskiego i o. Marcelego Tomickiego zobowiązał do organizowania odsieczy przeciw oddziałom szwedzkim zwłaszcza na ich tyłach. Trzeba stwierdzić, że na miarę ówczesnych możliwości jasnogórską fortecę doskonale wyposażył do obrony zwłaszcza w broń i amunicję, a także w żywność. Od Stanisława Warszyckiego z zamku w Dankowie pożyczył 12 armat. Jasnogórska załoga liczyła 24 armaty. Zaangażował na Jasną Górę - lekarza chirurga. Załoga jasnogórska liczyła jednak zaledwie 160 żołnierzy, 70 zakonników oraz 5 rodzin szlacheckich, a wśród nich St. Zamojskiego i Piotra Czarnieckiego. O. Augustyn Kordecki przyjął sam osobiście dowództwo i obsadził wyznaczonymi zakonnikami i żołnierzami poszczególne bastiony, by przeciwstawić się prawie dziesięciokrotnie większej armii generała Mullera.
W walce z wrogiem o. Kordecki postanowił wykorzystać wszystkie możliwości, a w tym różne posunięcia dyplomatyczne.
O. Kordecki okazał się również jako syn burmistrza z Iwanowic wybitnym mężem stanu i dowódcą. Twardo stąpał po ziemi. Chciał grać na zwłokę i dlatego podjął taką drogę dyplomacji. Pisał listy do króla szwedzkiego Karola X Gustawa, wysyłał posłów i listy do generała Mullera. Trzeba rzeczywiście wyjątkowego fanatycznego zacietrzewienia i złej woli, aby w tych jego posunięciach dyplomatycznych widzieć „zdradę” Ojczyzny, króla i nazywać go „zdrajcą” i pomniejszać jego postawę bohaterską i ulegać wpływom ludzi przewrotnych, chcących pomniejszyć obronę Jasnej Góry. Byli i będą tacy wrogowie Kościoła, którzy wszystko, co im z prawdy historycznej nie odpowiada, chcą nazywać mitem lub legendą. Oskarżenie o „zdradę” narodową człowieka, który nie ugiął się przed dyktatem szwedzkim i zamknął przed Szwedami bramy twierdzy, jest brakiem uczciwości i znajomości prawdy historycznej, a wyrazem przewrotności, fanatycznej ideologii i walki propagandowej. Wiemy, że Jasna Góra była, jest i pozostaje otaczana wielką miłością wierzących, ale też z tego powodu wzbudzała i wzbudzać będzie ogromną agresję ludzi przewrotnych, złych i wrogich wierze katolickiej. Henryk Sienkiewicz w „Potopie” napisał: „Jest takie miejsce w narodzie, którego bezkarnie dotknąć nie wolno, bo wtedy naród za wyje z bólu i zerwie się do okropnej walki - a miejsce to zwie się Jasna Góra”. Dla największych wrogów Kośicioła i wiary katolickiej Jasna Góra była i pozostanie przedmiotem szczególnego zainteresowania. Wielu z nich nosi w sobie ukryty zamiar, jak Jasną Górę skompromitować i ośmieszyć. Różnymi sposobami próbuje się pomniejszyć jej rolę. Stąd co pewien czas podejmowane są wysiłki masonów przeciw temu narodowemu sanktuarium. Nieżyczliwe opinie - jakby swoiste kule są wystrzeliwane dziś przez różne wrogo nastawione media będące na utrzymaniu obcego kapitału, a także przez złośliwych historyków, którzy wszędzie tam, gdzie fakty nie odpowiadają ich oczekiwaniom chcą się dopatrywać zdrad, fałszu i legend. Czynili i nadal to czynią. wrogowie polskiego narodu i szczególnie Kościoła. H. Sienkiewicz w usta o. Kordeckiego włożył te słowa: „jeszcze Najświętsza Panna pokaże, że od burzących kolubryn silniejszy”. A na innym miejscu dodaje: „Dziwnie szatan jest na to miejsce zawzięty i dokłada wszelkich starań, aby nabożeństwu temu przeszkodzić i wiernych jak najmniej do udziału w nim dopuścić. Bo nic do takiej desperacji piekielnego dworu nie przywodzi, jak widok czci do Tej, która głowę węża starła”. Ta zawziętość szatana wobec Jasnej Góry jest również zauważalna w każdym okresie dziejów.
„Szydzi z nas i pogardza nami nieprzyjaciel, pytając, co nam z dawnych cnót pozostało? A ja odpowiem: wszystkie zginęły, jednak coś jeszcze pozostało, bo pozostała wiara i cześć do Najświętszej Panny, na którym to fundamencie reszta odbudowana być może”.
O. Kordecki podjął obronę Jasnej Góry przygotowując fortecę do walki militarnej z wrogiem, ale równocześnie pisał dyplomatyczne listy do wrogów, grając jakby na zwłokę. Czekał na obudzenie się Polaków i odsiecz wroga. Sądził, że gen. Burchard Müller von der Lühnen zniechęci się długim oblężeniem i ostrą zimą, i w końcu odstąpi od oblężenia. Dlatego pisał listy do króla, do marszałka i do generała, wysyłał poselstwa o zaniechaniu oblężenia. Ta nieugięta decyzja o. Kordeckiego była ryzykowna, ale nie była zuchwalstwem. O. Kordecki był Bożym szaleńcem, ale zarazem wielkim realistą. Podjął obronę z niezłomną nadzieją zwycięstwa, zawierzając się Bożej Opatrzności i niezawodnej opiece Maryi, którą nazywał: „Tarczą królestwa Polskiego, daną narodowi jako pomoc ku obronie”. Zmobilizował swych współbraci do intensywnej modlitwy i do bohaterskiej odwagi z gotowością złożenia w ofierze nawet swego życia dla obrony świętości miejsca i czci do Najświętszej Maryi Panny zapewniając, że „jeszcze Najśw. Panna okaże, iż od burzących kolubryn jest mocniejsza, a potem przyjdzie koniec naszych trosk i zmęczeń...”
Kazał codziennie zapalać pochodnie na jasnogórskiej wieży, by płonące nocami żagwie wołały że Jana Góra się broni i czeka na pomoc. Sam modlił się dużo, wychodził do walczącej załogi i pokazywał, że nie są mu straszne kule szwedzkie. Urządzał procesje eucharystyczne po wałach a kapeli klasztornej nakazywał grać na wieży maryjne pieśni, aby podnosić na duchu obrońców, a wrogom przypominać, że grodu maryjnego nie zdobędą.
O. Kordecki nie uległ lękowi zagrożeń, choć podjął decyzję ponad ludzkie siły i możliwości. Nie poddawał się żadnym obawom, ale z ufnością w Bożą pomoc stanął jak kiedyś młody Dawid wobec potężnie uzbrojonego Goliata. Ufając w niezawodną opiekę Maryi, chciał się przeciwstawić złu wykorzystując do tego wszystkie odpowiednie pomoce i drogi, które doprowadziły go do zwycięstwa. Był świadomy tego, że Bóg współdziała z tymi, którzy Go miłują zawsze dla ich dobra. Zaufał Bogu! Miał nadzieję, że po Jego stronie stanie Chrystus.
Wierzył on mocno, że podjęta przez niego obrona Jasnej Góry z najczystszych motywów religijnych i patriotycznych obudzi uśpionych na duchu Polaków, i poderwie wielu do zwycięskiej walki. Był przekonany, że Jasna Góra jest dla Polaków tak świętym miejscem, że jeśli wróg ją dotknie niegodnie i znieważy, to cały naród się oburzy, i wypędzi z granic Polski szwedzkiego zaborcę. I w tym się nie pomylił. O tym też byli przekonani wrogowie, że sanktuarium Jasnogórskiej Bogurodzicy Maryi jest i pozostanie czynnikiem jednoczącym wszystkich naszych rodaków. O. Kordecki jako mądry i staranny gospodarz, przekonywał wszystkich, że zwycięska obrona Jasnej Góry - tej ostatniej wyspy niepodległego ducha - nie tylko zadziwi naród, ale obudzi z duchowego odrętwienia.
To prawda, że przedstawiciele wyższych sfer - magnaci i szlachta - byli osłabieni w wierze, ulegali nowinkom protestanckim, zdradzali Kościół i zarazem Rzeczypospolitą, ulegali prywacie, przekupstwu, anarchicznej swawoli wyrażającej się w „liberum veto", korupcji, prowadzili ze sobą walki, spory, kłótnie i waśnie, prowadzili życie ponad swój stan, ulegali przekupstwu i bezkarności.
Pomimo tego o. Kordecki odważył się podjąć odważnie bronić Jasnej Góry i był przekonany, że porwie za sobą takich rodaków, dla których niepodległość jest cenną wartością.
Wiedział też dobrze o tym król szwedzki, że atakowanie maryjnego sanktuarium może wywołać u Polaków gniew, który się obróci przeciw Szwedom i wstrząśnie całym krajem oraz zatarga ich sercami.
Hrabia Jan Wejchard Wrzeszowicz odradzał królowi atakowanie Jasnej Góry, bo to może zranić religijne uczucia Polaków.
Zarówno król szwedzki Karol Gustaw jak feldmarszałek Arwid Wittenberg zmuszeni byli wydać rozkaz w dniu 1 grudnia 1655 roku, aby zaprzestać dalszego atakowania klasztoru wobec stanowczej postawy zakonników, a także pogarszających się warunków nadchodzącej zimy.
W uzasadnieniu tej decyzji zaznaczają oni, że dalsze obleganie fortecy mogłoby dodać załodze klasztoru chęci do jeszcze bardziej zaciętego oporu, stworzyć większe niebezpieczeństwo zranienia całego narodu w jego uczuciach religijnych. Piszą oni tak: „Polacy zresztą jeszcze bardziej rozjątrzą się na skutek zaatakowania Obrazu Najświętszej Maryi Panny”. Polecają im, aby od zakonników zażądali kontrybucji (60 rys. talarów).
Po 40 dniach bezskutecznych wysiłków i dotkliwych strat w ludziach i w sprzęcie, gen. Burchard Müller von der Lühnen odstąpił od oblężenia. Nie zdobył Jasnej Góry ani szturmem, ani próbą różnych układów i odszedł upokorzony. Upadł mit o zwycięskiej armii szwedzkiej, a powstanie przeciw niej szerzyło się jak pożar w czasie huraganu. Zachwiała się wiara o niezwyciężonych Szwedach. Zwycięska obrona Jasnej Góry zainicjowała w kraju jakby pospolite ruszenie na wrogów. Poruszyła wszystkie serca i zjednoczyła wszystkie stany ze sobą, poczynając najpierw od górali żywieckich, chłopów, górników, a kończąc na wielkich i możnych. Przebudził się cały naród jakby ze snu, podrywając się do obrony niepodległości i wiary katolickiej, przeciwko niszczącej załodze protestanckich Szwedów.
Obrona Jasnej Góry wstrząsnęła do głębi zgnuśniałym narodem. Wieści o zwycięskiej obronie obiegły kraj, jak ogniste wici, budząc wiarę we własne siły.
O. Kordecki stał się narzędziem Bożej Opatrzności. Bóg czyni wielkie rzeczy przez ludzi. Nie był on w swej walce osamotniony. Dotarła do niego wieść, że przebywający w Opolu król Jan Kazimierz i królowa Maria Ludwika Gonzaga żywo interesowali się oblężeniem Jasnej Góry i namawiali poszczególnych dowódców do odsieczy klasztoru. W Opolu król wydał uniwersał, wzywający cały naród do powstania i stworzenia konfederacji. Skutki tego wezwania nabrały znaczenia dopiero wówczas, gdy wieść o szczególnej obronie Jasnej Góry rozeszła się po Polsce.
Jasna Góra nie była też w swej obronie osamotniona z tej racji, że gorliwie zabiegał o organizowanie odsieczy dla niej prowincjał paulinów, o. Teofil Bronowski. Nalegał on na senatorów zgromadzonych w Opolu, ażeby wspomogli oblężonych. Podobne zabiegi podejmował o. Marceli Tomicki kaznodzieja brdowski. O. Teofil Bronowski po spotkaniu się z ks. Kaszkowicem z Żywca, organizatorem pielgrzymek na Jasną Górę, zaproponował zorganizowanie oddziału zbrojnego górali. Krzysztof Żegocki razem ze Stanisławem Kuleszą, z polecenia króla i za staraniem prowincjała, organizowali pierwszą odsiecz dla oblężonej Jasnej Góry. Wieść, że mała forteca jasnogórska obroniła się, rozeszła się bardzo szybko i natchnęła cały naród zapałem do obrony całego kraju. Z Jasnej Góry niejako pośrednio popłynęło hasło do walki ogólnonarodowej. Nastąpiło przebudzenie świadomości Polaków. Jerzy Lubomirski i hetman Stefan Czarniecki organizowali wśród chłopów oddziały i przygotowywali grunt do ostatecznego wybuchu powstania narodowego. Pobudzało jednak wszystkich do tego, cudowne zwycięstwo Jasnej Góry. Współczesny wydarzeniom Wespazjan Kochowski podkreśla, że od obrony Jasnej Góry załamała się potęga szwedzka i zaczęła się wzmagać akcja partyzancka. Od zwycięskiej obrony Jasnej Góry, wydarzenia potoczyły się jak lawina. Już 29 grudnia 1655 roku w dwa dni po zakończeniu oblężenia Jasnej Góry, obydwaj hetmani: St. Potocki i Koniecpolski, a także wojewoda Tyszkiewicz, delegaci szlachty i wojska kwar-danego zawiązali konfederację w Tyszowcach przeciw Szwedom. W marcu 1656 r. sprowadzono procesjonalnie Obraz na Jasną Górę z Głogówka przez Opole. Wreszcie tak zorganizowana „konfederacja tyszowiecka”, ostatecznie wypędziła wroga z granic Ojczyzny.
Cudowna obrona Jasnej Góry uświadomiła wszystkim, że Jasnogórska Maryja jako Matka i Królowa dana jest ku obronie narodu polskiego.
H. Sienkiewicz w dziele „Potop” zauważa, że opór przeciw wrogowi, który tu się zapoczątkował, szerzył się jak pożar. Zrozumieli też Szwedzi, że o. Kordeckiemu nie chodziło tylko o sam klasztor i nagromadzone tu pamiątki i skarby kultury, czy też o bezpieczeństwo zakonników, ale przede wszystkim o losy całej Rzeczypospolitej. Dostrzegli oni, że ten pokorny paulin wiedział, co czynił i miał pełną świadomość swej misji. Dlatego wystąpił jako prorok, aby zaświecić krajowi przykładem i potężnym głosem zawołać na wschód i zachód, na północ i południe: Sursum corda! W górę serca!
Zaledwie w kilka dni po oblężeniu Jasnej Góry w dniu 31 stycznia 1655 roku ukazała się w prasie relacja w języku niemieckim, a to dzięki paulinom z klasztoru Wieder Neustadt w Austrii. Oblężenie szwedzkie i metody przez nich stosowane nabrały rozgłosu w prasie europejskiej zwłaszcza w Austrii, Brandenburgii i Szwecji. O. Augustyn powiadomił o zwycięstwie również króla Jana Kazimierza, przebywającego w Głogówku na Śląsku. Król z kolei powiadomił papieża Aleksandra VII o zwycięskiej obronie Jasnej Góry w liście z 13 września 1657 roku.
Wcześniej o. Augustyn Kordecki wysłał ponadto papieżowi Aleksandrowi VII za pośrednictwem nuncjusza Piotra Vidoniego swoje dzieło Nową Gigantomachię czyli pamiętnik oblężenia Jasnej Góry.
Również o. Grzegorz Terecki w oparciu o Nową Gigantomachię przekazał relację do kroniki zakonu paulinów.
O. Augustyn Kordecki, pomimo tak wielkich zasług i zdolności, odznaczał się ogromną skromnością i pokorą. Stanowczo odmówił godności biskupiej, proponowanej mu przez dwór królewski jako nagrodę za jego heroiczną postawę w czasie obrony Jasnej Góry.
Jan Paweł II w książce Pamięć i tożsamość (Kraków 2005, s. 144) przypomniał nam o inspirującym charakterze obrony Jasnej Góry. „Obrona Jasnej Góry w 1655 roku ma nie tylko charakter pewnego cudu historycznego, ale także może być interpretowana jako ostrzeżenie na przyszłość w sensie wezwania do baczności, które pochodziło z Zachodu zdemoralizowanego zasadą: cuius regio eius religio, a także ze Wschodu, gdzie coraz bardziej umacniała się wszechwładza carów.
Zwycięska obrona Jasnej Góry miała charakter nie tylko militarny, ale przede wszystkim moralny – ponadczasowy”. Jan Paweł II dodaje: „Jak wiadomo historia człowieka rozwija się w wymiarze horyzontalnym w przestrzeni i czasie. Jednakże krzyżuje się z nią również wymiar wertykalny. Nie tylko ludzie bowiem piszą historię. Razem z nimi pisze ją także Bóg” (Tamże, s. 157).
Nigdy nie brakowało takich, którzy chcieli i usiłowali pomniejszyć znaczenie obrony Jasnej Góry i bohaterską postawę o. A. Kordeckiego w imię tzw. demitologizacji. Ten rewizjonizm historyczny opiera się na złej woli i chorobie „lewicowości”. Wszystko, co komuś nie odpowiada z prawdy historycznej, nazywa to mitem lub legendą. Jasna Góra broniła nie tylko własnej suwerenności, świętości miejsca, ale wolności sumienia. Broniono ostatecznie każdego sumienia przed tym wszystkim, co go upadla.
Kult Matki Bożej Królowej Polski, mimo wielu braków, nie był w Polsce tylko sprawą pobożnych emocji. Zawsze zawierał w sobie indywidualne i społeczne zobowiązania moralne, a równocześnie był nośnikiem nadziei i woli obrony niepodległości w najtrudniejszych sytuacjach.
Zarówno totalitaryzm carski, jak i pruski, a potem niemiecki kierowały się zasadą - czyja władza, tego religia. Odwoływanie się do postaci o. A. Kordeckiego i obrony Jasnej Góry podtrzymywało w szerokich masach zniewolonego narodu poczucie godności narodowej i znaczenie Jasnej Góry jako twierdzy duchowej. Dlatego zaborcy walczyli z kultem Królowej Polski i pielgrzymowaniem na Jasną Górę, niekiedy z postacią o. A. Kordeckiego. Kult MB Królowej Polski prowadzi przecież do moralnego odrodzenia Narodu Polskiego.
O. Augustyn Kordecki to jedna z najpiękniejszych postaci paulińskich dziejów. Józef Ignacy Kraszewski poświęcił mu osobną powieść, a Henryk Sienkiewicz oddał hołd w swej trylogii. Sławili go najwybitniejsi poeci: Adam Mickiewicz, Cyprian Kamil Norwid, Władysław Syrokomla, Teofil Lenartowicz, Wincenty Pol, Jan Kasprowicz, Stanisław Wyspiański. Julia Tuszowska napisała w 1874 roku dramat pt. Przeor Paulinów. Podobny dramat pt. Obrona Częstochowy opracowała Maria Gerson-Dąbrowska. Także wielu malarzy sięgnęło do tego tematu obrony Jasnej Góry, by śnić prorocze wizje na wyzwolenie Polski. Obraz „Obrona Częstochowy przez księdza Kordeckiego” namalował Władysław Łuszczkiewicz w 1848 roku, a January Suchodolski otrzymał pierwszą nagrodę na dorocznej wystawie Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych za obraz „Obrona Częstochowy” w 1854 r., Leon Kapliński namalował obraz „Obrona Częstochowy” w następnym roku 1855.
W drugiej połowie XIX wieku i w pierwszych latach XX wieku namalowali postać Kordeckiego: Jan Matejko (obraz Ksiądz Kordecki na murach Częstochowy), Cyprian Kamil Norwid (rysunek: Kordecki na Wałach Częstochowy), a także Michał Elwir Andriolli, Walery Eliasz, Henryk Siemiradzki, Włodzimierz Tetmajer, Henryk Rodakowski, Piotr Stachiewicz, Kazimierz Alchimowicz, Jan Rosa.
Wzniesiono na jego cześć pomniki. Najokazalszy z 1859 roku znajduje się na Jasnej Górze dłuta Henryka Stattlera. Rzeźba T. Czertowiczówny znajduje się w Krakowie na Skałce. Piękną płaskorzeźbę pt. „Kordecki przyjmuje parlamentarzystów” wykonał Teofil Lenartowicz - poeta i rzeźbiarz. Wacław Przybylski wykonał płaskorzeźbę pt. „Kordecki zagrzewający do boju”.
Z okazji 300-lecia urodzin ufundowano tablicę poświęconą o. A. Kordeckiemu w Iwanowicach, w kościele, w którym został ochrzczony. W Szczytnikach przy drodze prowadzącej do Kalisza ufundowano pomnik kamienny, poświęcony w dniu 30 października 1938 roku przez kard. A. Hlonda w obecności marszałka Rydza Śmigłego i bpa polowego Gawliny. W czasie okupacji Niemcy zniszczyli ten kamienny monument, pozostawiając jedynie granitowe ogrodzenie. W dniu 6 maja 1973 roku ks. Kard. Karol Wojtyła poświęcił tablicę ku czci o. A. Kordeckiego i wygłosił programowe kazanie w Wieruszowie.
Staraniem o. Konstancjusza Kunza przeora Jasnej Góry został zbudowany w Szczytnikach - przy współpracy z ks. proboszczem Janem Kaliszewskim proboszczem Iwanowic - wg projektu prof. Leona Machowskiego z Warszawy - nowy pomnik z okazji 600-lecia Jasnej Góry na miejscu dawnego. Poświęcił go ks. kard. J. Glemp w niedzielę 19 września 1982 roku przy licznie zgromadzonych wiernych, przedstawicieli duchowieństwa i biskupów.
Przez 350 lat najwybitniejsi historycy i twórcy kultury narodowej chwalili geniusz o. A. Kordeckiego, jego bohaterstwo i nazwany został bohaterem narodowym.
Kronikarze zakonni opisali śmierć o. Augustyna Kordeckiego i jego ostatnie chwile życia. Umierał jako prowincjał w klasztorze w Wieruszowie podczas wizytacji.
Tak jak w ciągu 40 lat zakonnego życia, tak i w chwili śmierci modlitwa brewiarzowa była jego osobistą modlitwą, stała się językiem, którym przemawiał do swego Stwórcy i Zbawiciela. Kiedy otaczający go bracia doszli w modłach za konających do słów suscipientes animam eius, pogodnie oddał Bogu swego ducha. Krzyż konania był dla niego ostatnim. Przyjmował go pogodzony z wolą Bożą. Umierał z modlitwą na ustach.
Ojciec Augustyn Kordecki zmarł na stanowisku prowincjała 20 marca 1673 roku, około godziny czwartej po południu, w klasztorze wieruszowskim. Uroczystości pogrzebowe odbyły się nazajutrz. Na pożegnanie ojca Kordeckiego, którego ciało odwożono na Jasną Górę, „wyległo całe miasto Wieruszów, odprowadzając zmarłego prowincjała hen daleko w pola”. Kondukt prowadziło trzech paulinów z przeorem wieruszowskim, a zarazem wikariuszem prowincji - ojcem Konstantym Jaroszewskim. Ciało bohatera, po przewiezieniu na Jasną Górę, w piątek 24 marca, pochowano obok ciała ojca Grzegorza Tereckiego pod ołtarzem św. Antoniego w kaplicy św. Pawła Pierwszego Pustelnika. W 1704 roku przeniesiono szczątki ojca Kordeckiego do krypty pod kaplicą Cudownego Obrazu i złożono w osobnej urnie, w najbardziej zaszczytnym miejscu: pod ołtarzem Matki Bożej. Dzięki temu zachowała się urna grobowa oznaczona nazwiskiem Kordeckiego oraz garść prochów.
Wszelkie materiały zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.