PORTAL POLONII - POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA <





HISTORIA - KULTURA
KOMPENDIUM WIEDZY DLA POLONII I POLAKÓW ZA GRANICĄ

Liczba publikacji o historii i kulturze polskiej:   1577










1944-08-01     1944-10-03

Sanitariuszki Powstania

Powstanie Warszawskie 1944

Według przybliżonych danych, w Powstaniu Warszawskim brało udział 3 tys. 229 młodych dziewcząt, które ratowały życie i zdrowie powstańców i ludności cywilnej w szpitalach polowych i punktach sanitarnych. 416 z nich poległo. Personel medyczny wyruszał też ochotniczo na patrole, aby w przypadku napotkania chorego lub rannego udzielić mu pomocy lub dostarczyć go do najbliższego punktu opatrunkowego.

Operacje bez środków znieczulających, jęki rannych, ucieczka kanałem - to niektóre wspomnienia sanitariuszek z Powstania Warszawskiego, które wchodziły w skład batalionu AK "Zośka". Wszystkie one miały wtedy po kilkanaście lat.

Anna Jakubowsk

Anna Jakubowska była przeszkoloną sanitariuszką i łączniczką. "Moim pierwszym rannym okazał się Niemiec, którego przyprowadzono w czarnym mundurze, co świadczyło o tym, że musiał być kimś znaczącym. Miał bezwładną rękę i tę rękę trzeba było mu nastawić. Doktor chciał go znieczulić, żeby go tak bardzo nie bolało, ale wtedy on zaczął się rzucać i krzyczeć: Nein! Nein!"

"Miałam wtedy 17 lat i nie mogłam zrozumieć, czego on się boi" - wspomina Jakubowska. "Zapytałam o to doktora, a on odpowiedział, iż Niemiec bał się, że go zabijemy. Nie mogłam tego zrozumieć: jak mogło mu przyjść do głowy, że lekarz i sanitariuszka mogą zabić rannego. Okazało się potem, że tym pacjentem był jeden z katów na Gęsiówce - obozie Żydów, których później udało się naszemu batalionowi +Zośka+ uwolnić".

Jednym z gorszych wspomnień był dla pani Anny marsz kanałami. "Nikt, kto nie przebył kanałów, nie może sobie tego wyobrazić, mimo że było to wielokrotnie bardzo dokładnie opisywane. To było straszne. Ciemności, smród, ale przede wszystkim poczucie zamknięcia i niemożności wyjścia stamtąd. Podczas wędrówki mieliśmy nieprzyjemną przygodę. Kolega, który prowadził naszą grupę, zobaczył właz i myślał, że to już koniec trasy. Wystawił głowę i zobaczył Niemców, wobec tego dał rozkaz: w tył zwrot i biegiem marsz. Ludzie zaczęli się potykać, przewracać w odchodach - to było dramatyczne".



Krystyna Kondradzka-Zawadzka

Kiedy wybuchło powstanie, Krystyna Kondradzka-Zawadzka miała 17 lat. "W moim rodzinnym domu zawsze panował patriotyczny nastrój. W czasie okupacji należałam do harcerstwa podziemnego, tam przeszłam kurs sanitarny i w powstaniu brałam udział jako sanitariuszka - wspominała.

"W punkcie sanitarnym operacje i zabiegi odbywały się 24 godziny na dobę - wspomina. - Wszystko robiliśmy bez środków znieczulających, na żywca, więc pacjenci strasznie krzyczeli. Widziałam jak ludzie umierali, cierpieli z powodu urwanej ręki, nie mogli złapać tchu, ranni w płuca".

Kondradzka-Zawadzka dokładnie pamiętała zajęcie Starego Miasta przez Niemców. W tym czasie zajmowała się ciężko rannymi w punkcie sanitarnym, który mieścił się w piwnicy przy ul. Długiej 23. "W pewnym momencie usłyszałam niemieckie głosy. Pierwsze, o co zapytali, to czy leżą tu jacyś Niemcy. A w naszym szpitalu leżało pięciu jeńców niemieckich, którym w miarę naszych możliwości i zaopatrzenia sanitarnego także udzielaliśmy pomocy. Ci Niemcy odpowiedzieli, żeby nie strzelać i że bardzo dobrze się nimi opiekowaliśmy. Wtedy uzbrojony po zęby SS-man - na szyi miał korale naboi, granaty w ręku - podszedł do mnie, uderzył w ramię i powiedział, żebym się nie bała, bo ze względu na to, że opiekowałyśmy się jego rodakami, nie wrzuci do środka granatów".

Lidia Markiewicz-Ziental

Lidia Markiewicz-Ziental, która miała wtedy 15 lat, opowiadłaa, że udział w powstaniu był dla niej rzeczą oczywistą. "Cała moja rodzina działała w konspiracji, ja od 1942 r. byłam w harcerstwie, gdzie przeszłam szkolenie sanitarne" -opowiadała po latach.

Razem z kompanią "Giewont" batalionu "Zośka" Markiewicz-Ziental przeszła cały szlak bojowy. "Brałam m.in. udział w walkach na Woli i zdobywaniu Gęsiówki".

Po wojnie...

Markiewicz-Ziental po wojnie pracowała jako radca prawny. "Po wojnie skończyłam studia prawnicze dzięki temu, że mój ojciec był mądrym człowiekiem: zamknął mnie w domu i nie pozwolił mi się ujawnić. Większość kolegów, którzy się ujawnili, została aresztowana" - wspominała.

Potwierdzała to Anna Jakubowska. "Po wojnie wydawało się, że koszmar się skończył. Ludzie poszli do szkół, na studia, żenili się, mieli dzieci - wydawało się, że przyszła taka mała stabilizacja. Niestety, na krótko. W rezultacie tzw. ujawnienia większość moich kolegów, wśród nich także ja, została aresztowana. Za przynależność do AK i udział w powstaniu siedziałam w więzieniu pięć i pół roku. To był ten okres, kiedy o AK-owcach mówiło się: +zaplute karły reakcji+".

Nie ujawniła się w PRL-u również Kondradzka-Zawadzka. "Po wyzwoleniu Warszawy kontynuowałam naukę w gimnazjum, a po zdaniu matury studiowałam na SGH ekonomię. Z nakazu pracy dostałam się do Komisji Planowania przy Radzie Ministrów. Oczywiście przemilczałam moją powstańczą przeszłość - nie ujawniłam się, bo miałabym bardzo duże kłopoty".








COPYRIGHT

KOPIOWANIE MATERIAŁÓW ZAWARTYCH W PORTALU ZABRONIONE

Wszelkie materiały zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.