PORTAL POLONII - POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA <





HISTORIA - KULTURA
KOMPENDIUM WIEDZY DLA POLONII I POLAKÓW ZA GRANICĄ

Liczba publikacji o historii i kulturze polskiej:   1577










1927-04-29     2013-11-03

Gerard Cieślik

Ten, co pokonał ZSRR

Gerard Cieślik zapisał się na stałe w historii polskiej piłki nożnej, a najbardziej strzeleniem dwóch bramek Związkowi Radzieckiemu 20 października 1957 na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Przez całą swoją karierę piłkarską był wierny barwom jednego klubu Ruchu Chorzów, tylko z epizodem podczas drugiej wojny światowej.

Trudne początki

Przyszły gracz „Niebieskich” urodził się 29 kwietnia 1927 roku w Hajdukach Wielkich, czyli obecnej dzielnicy Chorzowa. Drugi z piątki rodzeństwa, szybko przeżył rodzinną tragedię. Na początku II wojny światowej w bombardowaniu stracił ojca. Aby pomóc mamie w utrzymaniu rodziny, jako zaledwie dwunastolatek podjął pracę w piekarni.

W międzyczasie trafił jednak do drużyny trampkarzy Ruchu, przemianowanego na czas działań wojennych na Bismarckhuetter SV 99. W 1944 roku został przymusowo wcielony do Wehrmachtu, jednak nie zamierzał łatwo poddawać się woli okupanta. W swoich pierwszych dniach w jednostce w Chociebużu chodził w cywilnym ubraniu. Szefowi kompanii odparł, że nie założy munduru wojskowego kraju, którego żołnierze zabili jego ojca. Próbował uciec, ale wcześniej został skierowany na front.

Gdy nadarzyła się okazja, raz jeszcze podjął próbę ucieczki, tym razem w kierunku wojsk alianckich. I ta zakończyła się jednak niepowodzeniem, a podczas przepływania przez rzekę życie topiącemu się Cieślikowi uratował inny reprezentant Polski, Teodor Wieczorek. Zresztą nie ostatni raz, bo po trafieniu do obozu jenieckiego w Brandenburgu Cieślik został wciągnięty na listę jeńców, którzy mieli zostać wywiezieni do łagrów. Zainterweniował Wieczorek, choć też sporo ryzykował. Udało się. Między innymi dzięki niemu Ruch zyskał w późniejszych latach ponadczasową legendę…

Ukochany klub

Po zakończeniu działań wojennych Gerard Cieślik mógł rozpocząć karierę w reaktywowanym klubie. Już od pierwszych lat wyróżniał się bramkostrzelnością, przykuwając coraz większą uwagę. Chciała go ściągnąć Legia Warszawa, której niewielu mogło się przeciwstawić. Cieślikowi i Ruchowi, któremu przecież kibicowała głównie siła robotnicza, udało się powiedzieć „nie” komunistycznej władzy. Chorzowski skarb pozostał w swym ukochanym klubie, a jego kariera nabierała rozpędu.

W krajowej elicie Gerard Cieślik zadebiutował w 1948 roku. Już wcześniej upominało się o niego szkockie Aberdeen FC, a on sam miał na koncie debiut w reprezentacji Polski. Po raz pierwszy w narodowych barwach wystąpił 11 czerwca 1947 roku, w rozegranym w Oslo towarzyskim meczu z Norwegią. Najmłodszy w zespole Cieślik, mimo porażki 1:3, zebrał za swój występ pozytywne recenzje. Zagościł na stałe w reprezentacji kraju, a swoją pierwszą bramkę zdobył w drugim występie, przeciwko Rumunii. Jego gwiazda zaczynała świecić coraz jaśniej.

Kolejne lata nie były już tak obfite w sukcesy. Ruch cały czas był jedną z czołowych drużyn ligi, ale na następne mistrzostwo musiał poczekać do 1960 roku. Cieślik mimo to nie zwalniał tempa, regularnie trafiając do siatki. Na kolejny ligowy triumf w roli zawodnika już się nie doczekał. 15 listopada 1959 roku postanowił zawiesić buty na kołku, mimo oferty ze strony Zagłębia Sosnowiec. Później zastanawiał się, czy nie za wcześnie zszedł ze sceny, ale zawsze powtarzał, że nie wyobraża sobie gry gdzie indziej niż w Ruchu. Do Chorzowa napływały propozycje ze strony zagranicznych klubów, Cieślik jednak przez całą karierę był nieugięty. – Mnie to nie interesowało. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej – mówił.

Ten co pokonał ZSRR

Gerard Cieślik to wielka postać nie tylko Ruchu Chorzów, ale i reprezentacji Polski. W 1952 roku wyjechał z nią na Igrzyska Olimpijskie w Helsinkach, gdzie pełnił rolę kapitana.

Choć do siatki trafiał regularnie, kibice najbardziej zapamiętali jedno spotkanie. 20 października 1957 roku biało-czerwoni podejmowali w Chorzowie reprezentację ZSRR. Panujący w kraju polityczny klimat tylko podsycał emocje przed tym starciem.

To nie był zwykły mecz. Ponad 100 tysięcy kibiców zgromadzonych na Stadionie Śląskim marzyło o triumfie drużyny prowadzonej przez Tadeusza Forysia. Reprezentanci Polski stanęli na wysokości zadania, wygrywając z „braterskim” rywalem 2:1. Bohaterem okazał się nie kto inny jak Gerard Cieślik.

Najpierw, chwilę przed przerwą po raz pierwszy pokonał legendarnego Lwa Jaszyna, a pięć minut po wznowieniu gry uczynił to po raz drugi, wprawiając cały stadion w euforię.

Sowieci odpowiedzieli tylko trafieniem Walentina Iwanowa i z Chorzowa wyjeżdżali wściekli, po porażce 1:2. Choć było to jedynie starcie towarzyskie, dla polskich kibiców miało niebagatelne znaczenie.

Dwie bramki Gerarda Cieślika zapewniły mu na zawsze miejsce w historii naszego futbolu.

W kadrze narodowej Cieślik rozegrał łącznie 45 spotkań, zdobywając 27 bramek.

Był niekwestionowaną gwiazdą swoich czasów, reprezentacyjną i klubową legendą, choć sam nie lubił tego określenia. – Nie przepadam za słowem „legenda”. Piłka nożna to gra zespołowa – podkreślał. W Ruchu nikt jednak inaczej o nim nie mówi.

W barwach „Niebieskich” Gerard Cieślik rozegrał 249 spotkań, zdobywając aż 177 bramek.

Odszedł 3 listopada 2013 roku. Dziś jego imieniem nazywane są akademie piłkarskie, szkoły, ronda.

W Chorzowie powstał pomnik, a także murale, upamiętniające tego niesamowitego piłkarza. Można z całą pewnością powiedzieć, że każdy klub na świecie chciałby mieć tak wspaniałego ambasadora.








COPYRIGHT

KOPIOWANIE MATERIAŁÓW ZAWARTYCH W PORTALU ZABRONIONE

Wszelkie materiały zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.