1908-01-18 1979-10-05
Syn Mieczysława i Marii Maybaum. Dzieciństwo i młodość spędził w Warszawie i Łodzi. W 1926 r. zdał maturę w Wyższej Szkole Realnej z Wydziałem Handlowym Zgromadzenia Kupców w Łodzi. Wyjechał do Anglii na studia. Najpierw uczył się w Owens College w Manchesterze, później w London School of Economics.Prawdopodobnie żadnej z tych szkół nie skończył.
Po powrocie do Polski pracował m.in. jako doker w gdańskim Nowym Porcie i w biurze handlowym u swojego ojca, przedstawiciela firmy Solvay. Przypuszczalnie w związku z rozporządzeniem ministra spraw wojskowych o stopniach oficerskich uczestników wojny zgłosił się do wojska w celu odbycia przeszkolenia. Kurs ukończył w Centrum Wyszkolenia Artylerii Przeciwlotniczej w Warszawie. Na początku 1938 r. poznał Zofię Neuding, z którą się ożenił 11 lutego 1939 r. W końcu sierpnia 1939 r. został zmobilizowany do 1. Pułku Artylerii Przeciwlotniczej w Warszawie. Otrzymał rozkaz (który okazał się niewykonalny) przetransportowania dział z twierdzy w Brześciu do stolicy. Został zwolniony z wojska.
Na początku 1940 r. wraz z żoną, po spotkaniu w Stanisławowie, postanowili wrócić do Warszawy, jednak we Lwowie zostali aresztowani przez NKWD i deportowani do Maryjskiej ASRS. W łagrze, w posiołku Cyngłok, pracowali przez 14 miesięcy przy wyrębie lasu. Na mocy układu Sikorski-Majski zostali oboje zwolnieni i wstąpili do formowanej Armii Polskiej w ZSRS. Przydzielony do 6 Lwowskiej Dywizji Piechoty. Następnie służył w 7 dywizjonie artylerii przeciwlotniczej, który w listopadzie 1942 r. został przeformowany w 8 Pułk Artylerii Przeciwlotniczej Ciężkiej. W jego szeregach walczył w kampanii włoskiej. Brał udział w bitwie o Monte Cassino.
Od 1946 r. pracował przy organizacji Instytutu Literackiego w Rzymie. Jego obowiązki związane były ze sprawami administracyjnymi, wysyłką wydawnictw, prenumeratami, prowadzeniem biblioteki, gromadzeniem wycinków prasowych. Pomagał także w korektach i adiustacjach. W 1948 r. uzyskał status polskiego uchodźcy politycznego we Francji, nigdy nie występował o obywatelstwo francuskie.
Zmarł 5 października 1979 r. w Maisons-Laffitte. Pochowany został na pobliskim cmentarzu w Mesnil-le-Roi 9 października. Instytut Literacki ustanowił Nagrodę Literacką im. Zygmunta Hertza w wysokości 5 tys. franków, przyznawano ją w latach 1979-1999.
W pamięci zapisał się jako przyjaciel i opiekun przybywających z Polski, zwłaszcza młodych ludzi. Artur Międzyrzecki w swoich wspomnieniach pisał: „Nie umiem oprzeć się przypuszczeniu, że nie doceniają jednak w Maisons-Laffitte jego roli towarzyskiego łącznika między Instytutem Jerzego Giedroycia a przybyszami z kraju, którzy zjeżdżają do Francji”. Nazywany był Sanczo Pansą laffitowskiego domu, filanthropos. Czesław Miłosz określił go „buczącym trzmielem", najtrafniej chyba ujmując charakter Zygmunta Hertza.
Swe poświęcenie dla „Kultury” traktował – jak pisał Cz. Miłosz – jako „inwestycję uczuciową”, kierował się przede wszystkim przywiązaniem do żony, z czego doskonale zdawał sobie sprawę Jerzy Giedroyc: „Wkład Zygmunta był ogromny, ale to, co robił, robił dla niej”. W „Autobiografii” mówił: „W historii Instytutu Literackiego i 'Kultury' Zosia i Zygmunt Hertzowie odegrali rolę decydującą. Byli wprowadzeni we wszystkie sprawy łącznie z tymi, które wymagały zachowania maksymalnej dyskrecji […] Rola Zosi i Zygmunta jest nie do przecenienia. Nie przypuszczam, by 'Kultura' mogła bez nich zaistnieć i przetrwać”.
Józef Czapsi: "W naszym domu Kultury pierwsza trumna. Śmierć Zygmunta Hertza. Współzałożyciel Kultury, towarzysz najbliższy! Nieustannie aktywny od pierwszego dnia jej powstania. Przecież prawie 30 lat przeżyliśmy z nim pod jednym dachem, a od ile dawniej wiązały nas wspólne wędrówki od Buzułuku po Bliski Wschód i Włochy. Po słowach wypowiedzianych przez księdza Sadzika w kościele, skąd Zygmunta wyprowadziliśmy dumnie i ze łzami na cmentarz, po słowach o dobroci Zmarłego, każdy z nas by chciał te słowa właśnie od siebie powtórzyć. Wszyscy jakby teraz dopiero naprawdę zrozumieli kogo tracą, kim był ten wciąż w ruchu, wciąż czymś czy kimś przejęty przyjaciel i łącznik tylu przyjaciół. A przecie pomimo pozoru nie był On człowiekiem łatwym, choć pełnym humoru, wspaniałej żywotności, miał on umysł odruchowo krytyczny, lubić opukiwać, demaskować nasze łatwe zachwyty czy nie dość przemyślane plany, lub bronić zajadle niedocenionych. […] Kiedy dziś przechodzę koło półprzymkniętych drzwi jego pokoju zdaje mi się, że nawet ten pokój tak bardzo go wyraża: ściany zawieszone obrazami jego przyjaciół, kolekcje medali i pamiątki z całego świata mu nadsyłane, meble nieliczne,. ale jakże zadbane świecące aż po kolorowo malowaną skrzynię, aż po zwykłe okno, które Jan Lebenstein przemienił w bardzo kolorowy pełen dziwnych postaci wesoły w witraż”.
Na podstawie: Kultura / kulturaparyska.com / Instytut Literacki
Wszelkie materiały zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.