PORTAL POLONII





BADANIA NAUKOWE
NAD POLONIĄ I POLAKAMI ZA GRANICĄ

Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II

Liczba publikacji w portalu:  276   z czego: w 2024 roku:  130 | w 2025 roku:  20






PUBLIKACJE   Kanada    ZAMIESZCZONE W PP W ROKU: 2025

STOWARZYSZENIE POLSKICH KOMBATANTÓW (SPK) W KANADZIE: HISTORIA I DZIAŁALNOŚĆ


AUTOR   Marcin P. Rembisz

Marcin P. Rembisz. Stowarzyszenie Polskich Kombatantów nr 18 Calgary (Kanada)


Stowarzyszenie Polskich Kombatantów (SPK) zostało utworzone po II wojnie światowej przez polskich żołnierzy, którzy walczyli na różnych frontach, a po wojnie znaleźli się na emigracji, głównie w krajach zachodnich. Kanada, będąc jednym z głównych miejsc osiedlania się polskich weteranów, stała się domem dla wielu z nich. SPK w Kanadzie zostało założone w1946 roku, aby wspierać tych kombatantów, integrując ich z lokalną społecznością oraz pomagając im w codziennym życiu. . Koło nr 18 w Calgary jest jednym z aktywniejszych oddziałów SPK w Kanadzie. Jego członkowie od lat angażują się w różnorodne inicjatywy, mające na celu wspieranie lokalnej społeczności polonijnej oraz zachowanie polskiego dziedzictwa. . Działalność Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, a zwłaszcza jego Koła nr 18 w Calgary, ma ogromne znaczenie dla polskiej społeczności w Kanadzie. Dzięki ich pracy i zaangażowaniu, kolejne pokolenia Polaków mogą pielęgnować swoją tożsamość narodową oraz dbać o pamięć opolskich bohaterach wojennych.

Historia: Polscy żołnierze walczący na wszystkich frontach II wojny światowe

Polscy żołnierze, walczący na wszystkich frontach okrutnej wojny, pochodzili z różnych regionów przedwojennej Polski. Większość z nich to osoby, które przeżyły masowy wywóz z Kresów Wschodnich na Syberię w1940 roku. Byli wśród nich również młodzi Polacy zamieszkujący zachodnie tereny Polski, którzy zostali przymusowo wcieleni do Wehrmachtu przez Niemców, a stamtąd dostawali się do niewoli Aliantów, którzy potem włączali ich do II Korpusu, dowodzonego przez generała Władysława Andersa.

Tragiczny los, jaki spotkał Naród Polski podczas II wojny światowej, zmienił życie milionów Polek i Polaków. Pozbawiono ich domów rodzinnych, wolności, a wielu skazano na przymusową zsyłkę na Syberię lub w głąb Rzeszy, gdzie w nieludzkich warunkach dziesiątkował ich głód, choroby, a przede wszystkim bestialskie traktowanie. Trudno wyobrazić sobie młodych ludzi, którzy pełni nadziei na przyszłość, nagle znaleźli się w towarowych wagonach, bezbronni, pozbawieni wszystkiego, zżyciem, które nagle stało się koszmarem dla nich i ich rodzin.

Kiedy pojawiła się możliwość wstąpienia do Polskich Sił Zbrojnych, po-jawił się promyk nadziei na Wolną Polskę. Kto tylko mógł, zgłaszał się do punktów poboru, gdzie mogli znowu mówić po polsku, znaleźli się wśród swoich rodaków, a teren obozowy, jaki powstawał przy punktach poboru, przypominał im utraconą Ojczyznę. Potem transport na Bliski Wschód przyniósł mieszane uczucia radości, że Syberia pozostała za nimi, z poczuciem strachu na starych okrętach przepływających morze Kaspijskie, nie byli bowiem pewni, czy dotrą bezpiecznie do drugiego brzegu. Następnie przeszli przez generalną dezynfekcję, strzyżenie głów, nowe umundurowanie, szkolenie wojskowe i prawdziwe szkolenie wojskowe.

Trzon Armii Polskiej na Wschodzie tworzyli ludzie wyprowadzeni z „nieludzkiej ziemi”: byli więźniowie i zesłańcy, którzy po 17 września 1939 roku znaleźli się wgłębi Związku Radzieckiego. Wspólnota doświadczeń – zniewolenia, głodu i chorób, czy w końcu ewakuacji – mocno wiązała tych ludzi ze sobą. Tym bardziej, że wśród ich dowódców wielu było takich, którzy przeszli przez obozy jenieckie w ZSRR bądź więzienia NKWD. Nie chodzi tu tylko o samego gen. Andersa, ale także o jego podkomendnych: gen. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego, gen. Bronisława Rakowskiego czy płk. Nikodema Sulika.

Drugą składową polskich oddziałów na Bliskim Wschodzie stanowili żołnierze, którzy do niedawna służyli w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich. Walczyli od sierpnia 1941 r. w obronie libijskiej twierdzy Tobruk, a po jej odblokowaniu uczestniczyli w zwycięskiej bitwie pod Gazalą. W marcu 1942 r. brygadę przeniesiono do Palestyny, gdzie po uzupełnieniu ewakuowanymi z ZSRR stała się trzonem 3 Dywizji Strzelców Karpackich. Weteranów kampanii w Afryce Północnej nazywano „ramzesami”, natomiast ewakuowanych z ZSRR – „prawosławnymi”.

Trzecią wyróżniającą się grupę tworzyli „lordowie”, czyli oficerowie skierowani na Bliski Wschód jako sztabowcy i dowódcy. Taką osobą był m.in. przyszły zastępca gen. Andersa, gen. Zygmunt Bohusz-Szyszko, w1940 r. dowódca Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich w kampanii norweskiej. Zanim jednak doświadczenia bojowe połączyły różne grupy żołnierzy, konieczne stało się ich zorganizowanie i wyszkolenie – tak, by tworzyli zwarty związek operacyjny, gotowy do pójścia na front. Ślad tych odmiennych rodowodów i doświadczeń znalazł swoje odbicie w „Marszu 2 Korpusu Polskiego”:

Może były między nami jakieś kwasy Ten z Narviku, tamten znów angielski lord, Aten trzeci spod Tobruku, Aten czwarty z Buzułuku, Połączyło nas Cassino, klasztor, fort. [...] Dzisiaj nie ma między nami już różnicy Dziś złączyła nas przelana wspólnie krew, Leży rotmistrz spod Tobruku, Obok kapral z Buzułuku, Leżą ramię przy ramieniu Świerk i Lew.

W armii Adolfa Hitlera służyć mogło nawet 500 tysięcy Polaków – czyli więcej niż w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie i w armii polskiej w ZSRR. Najwięcej z nich wcielono ze Śląska (ok. 350–400 tysięcy, licząc rodaków mieszkających przed wojną w jego polskiej i niemieckiej części) i z Pomorza (ponad 80 tysięcy). W trakcie kampanii włoskiej byłych wermachtowców wcielano do wojska polskiego umiejętnie. Przede wszystkim należało ich wyciągnąć z tłumu innych jeńców i to tak, aby nie dowiedziano się, że chcą zmienić mundur, bo mogliby paść ofiarą samosądów z rąk niemieckich kamratów. Pomagało sprawdzanie ankiet Czerwonego Krzyża, które wypełniali jeńcy, przenoszenie do innych obozów, albo sprawne przebranie w mundur polski w jednym z baraków i wyprowadzenie innym wyjściem. Im dalej we Włoszech polskie wojsko szło na północ, tym więcej żołnierzy z odzysku wstępowało do jego szeregów. Aleksander Topolski, żołnierz II Korpusu wspominał:

Czy mogliśmy liczyć na lojalność żołnierzy, którzy kilka lat walczyli w szeregach niemieckich, najpierw w Rosji, apotem we Włoszech? Wszelkie obawy były jednak płonne. Okazali się oni wyjątkowo patriotycznymi Polakami, (...) absolutnie lojalnymi. Byli doskonale wyszkoleni, ostrożni, a jednocześnie odważni, gdy trzeba. Napływ rekrutów pozwolił na powiększenie dwóch dywizji otrzecie brygady. Tym samym osiągnięto etat zalecany przez instrukcje brytyjskie. Ponadto myślano poważnie o organizacji dywizji pancernej; zwiększano siłę artylerii. Do bitwy o Bolonię stawał korpus silny jak nigdy wcześniej.

Oblicza się, że do polskiego wojska na Zachodzie trafiło z obozów jenieckich lub wprost z pól bitew około 70–90 tysięcy Polaków wcielonych do Wehrmachtu. Większość z nich służyła pod fałszywymi nazwiskami, aby w przypadku dostania się do niewoli, Niemcy nie objęli ich rodzin represja-mi. Jednak i w polskich szeregach nowi żołnierze wyróżniali się swoim odmiennym zachowaniem. Porucznik Adam Majewski z3. Dywizji Strzelców Karpackich wspominał

Co za cholera, niby nasi, a nie nasi. (...) Najstarszy strzelec z prawego skrzydła jeszcze raz trzasnął kopytami, podszedł jak na paradzie, dwa kroki w moim kierunku i zameldował się z przydziałem (...) Aha – odetchnąłem z ulgą – nowe uzupełnienie – „kesselringi”. „Mam nadzieję, że nasi ludzie szybko ich odzwyczają od tych szwabskich manier (...) Załatwiałem jedną sprawę w kancelarii [brygady], atu wchodzi taki „kesselringowiec” z tupotem, wyciąga rękę do góry i krzyczy: „Heil!”. Nie zdążył dodać „Hitler”, bo wszystka wiara w kancelarii jak nie ryknie śmiechem. Stanął wyprężony jak struna i nie wiedział, co ma mówić, łzy miał w oczach. Nie miał więcej jak dziewiętnaście lat. W końcu żal nam się go zrobiło. Kapitan do niego podszedł, poklepał go po plecach i powiedział: Nie martw się chłopie, to zejdzie z ciebie jak zła skóra zwęża.

Czasem jednak wpojony im pruski dryl mógł ściągać na nich nie śmiech a prawdziwe kłopoty. O dużym szczęściu mógł mówić jeden z ex wehrmachtowców, który nocą dyżurował na posterunku, a gdy zadzwonił telefon, odruchowo zameldował się po niemiecku. Dzwoniący do niego przełożony nie rozpoznał go po głosie i z okrzykiem „Kurwa, w kancelarii są szkopy!” zorganizował grupę szturmową. Na szczęście, sytuacja wyjaśniła się, zanim zaczęto strzelać i rzucać granatami. Odzyskanym od Niemców żołnierzom nie można było odmówić odwagi. I poczucia humoru, bo między sobą żartowali, pytając jak prawidłowo, zgodnie z hierarchią odznaczeń, wieszać na piersi Krzyż Walecznych – przed Krzyżem Żelaznym czy za nim.

W Persji, Iraku, Palestynie i Egipcie

Jednostki pod dowództwem gen. Andersa zostały rozlokowane w garnizonach w Iraku – trzon w rejonie Khanaqin-Quizil Rabat w środkowej części kraju, na północ od Bagdadu (dowództwo w rejonie tej drugiej miejscowości), 3 Dywizja Strzelców Karpackich na północy, niedaleko Mosulu i tamtejszych pól naftowych. Oprócz realizacji zadań osłony infrastruktury Armia Polska na Wschodzie miała się szkolić. Aby odtworzyć zdolności podporządkowanych oddziałów – należy pamiętać, że żołnierze przybyli z ZSRR w poprzedzających ewakuację miesiącach pełnili służbę w realiach ciężkiego klimatu i braków zaopatrzenia. Warunki irackie zresztą też nie rozpieszczały przybyszów z Europy: problemem były upały (dochodzące do 50 stopni w cieniu) oraz burze piaskowe. Niedożywionych i schorowanych żołnierzy dopadała malaria – w lipcu 1943 r. zachorował na nią sam gen. Anders. Równolegle przeformowywano będące w dyspozycji siły. Najpierw przeorganizowano trzy przybyłe z ZSRR dywizje z etatów radzieckich (pułkowych) na brytyjskie (brygadowe). Okazało się przy tym, że struktury są zbyt rozbudowane – po odliczeniu niezdolnych do służby oraz wysłaniu części ewakuowanych z ZSRR jako uzupełnień do sił w Wielkiej Brytanii, pod komendą gen. Andersa zamiast etatowych 71 tys. znalazło się niewiele ponad 62 tys. żołnierzy. Zlikwidowano więc niektóre zalążki jednostek, 7 Dywizja z ZSRR została armijnym ośrodkiem uzupełnień, a do 6 Lwowskiej Dywizji Piechoty dołączono utworzoną wiosną 1942 roku w Palestynie 2 Brygadę Czołgów. W czasie, gdy polskie oddziały organizowały się w Iraku, na frontach wojny doszło do przełomu. Klęska Niemców pod Stalingradem, odwrót z Kaukazu, zwycięstwo Brytyjczyków pod El Alamein i lądowanie Amerykanów we francuskiej Afryce Północnej oddaliło zagrożenie dla alianckiego zaplecza naftowego. Coraz bliższa stawała się wizja ataku w południowej Europie: we Włoszech i na Bałkanach. Ato właśnie w tym celu na Bliskim Wschodzie miały powstać oddziały polskie. W pierwszych miesiącach 1943 roku w Armii Polskiej na Wschodzie kończyły się reorganizacje podległych dowództw. W marcu doszło do usamodzielnienia się 2 Brygady Czołgów, a 6 Lwowską Dywizję Piechoty połączono z 5 Wileńską Dywizją Piechoty, tworząc 5 Kresową Dywizję Piechoty (jej „Dwie brygady odziedziczyły nazwy po dywizjach). W tym czasie zaczęto przygotowywać się do rozdzielenia wojsk frontowych oraz jednostek tyłowych – dowództwo tych ostatnich objął gen. bryg. Józef Wiatr, przed wojną kierownik prac nad planem mobilizacyjnym „W”. 5 sierpnia 1942 roku „Glasgow Herald” raportowało o gotowości polskich oddziałów:”

„Polskie Dywizje Gotowe do Działania”.

Spośród wszystkich alianckich kontyngentów obecnie zgromadzonych w armiach Bliskiego Wschodu, Polacy są zdecydowanie najliczniejsi. Duży zaciąg, który przybył trzy miesiące temu z Rosji, podniósł ich od razu do rangi małej armii, kompletną ze wszystkimi rodzajami broni i służb pomocniczych, w tym bardzo przydatny Korpus Kobiet, który dostarcza kucharzy, sanitariuszy i tak dalej. Wcześniej była tylko jedna polska jednostka na Bliskim Wschodzie – brygada, która odegrała tak waleczną rolę w obronie Tobruku. Teraz ta brygada jest tylko jedną z wielu. Polskie oddziały kwaterują w szeregu obozów rozciągających się na 50 mil otwartego kraju Palestyny, gdzie Armia Brytyjska ciężko pracuje od trzech lat, szkoląc, gromadząc i tak dalej. Organizacja tego korpusu żołnierzy jest niezwykle dokładna. Są tutaj jednostki, które walczyły z Niemcami w Polsce, ale większość polskich dywizji zgromadzonych tutaj wraz z ludnością cywilną ewakuowaną z Rosji. Ci nie byli jeszcze w służbie.

Oczekiwana Duża Armia.

To będzie armia licząca 100 000 żołnierzy do następnej wiosny, jeśli przewidywania się spełnią. Inne grupy kadetów są szkolone do służby. Są chętni, energiczni i zdolni, a ich szkolenie było równie szybkie jak reszty. Generał Zając, który przybył ze Szkocji, odwiedza polskie siły tutaj i osobiście sprawdza, co się robi, aby przygotować się do działań. Jego żywe zainteresowanie wywarło wrażenie na oficerach i żołnierzach.
Żołnierz zaciągnięty do służby będzie jednym z 100 000, którzy staną przeciwko Niemcom. Prace są wykonywane szybko, ale dokładnie. Wiejski żołnierz, który został wyciągnięty z Armii Rosyjskiej, teraz, z nowym mundurem i doskonałym jedzeniem, jest już innym człowiekiem, niż był. Ale dyscyplina i morale zostały utrzymane na wysokim poziomie.
To druga grupa, która przybyła tutaj; pierwsza grupa przybyła bezpośrednio z Rosji. Zostali wyszkoleni w taktyce brytyjskiej, a wielu z nich służyło już w polskich dywizjach pancernych na początku wojny, ale teraz są zaprawieni w bojach. Kadry przynajmniej mogą reprezentować jedną z najsłynniejszych jednostek, jakie Polska wydała – brygadę z Tobruku, obecnie część Armii Polskiej na Bliskim Wschodzie.

Chłopcy w Khaki

Ulubieńcami polskich sił są młodzi żołnierze. Jest ich około 1500, w wieku od 14 do 19 lat. Wielu jest tutaj bez przyjaciela – ich rodzice i sytuacje domowe zostały utracone lub rozbite przez wojnę. Wielu z nich zostanie wysłanych do polskich obozów wojskowych na szkolenie, gdzie trudno jest nadążyć za ich wspaniałym nauczaniem. Wielu młodszych chłopców to uczniowie i są codziennie szkoleni i trenowani. W szkole jest 170 chłopców.
Jednostki są bardzo dobrze wyposażone. Kuchnie polowe, zwierzęta pociągowe, artyleria, ciężarówki, karabiny maszynowe, działa przeciwlotnicze i wszystkie najnowsze typy broni są do ich dyspozycji. Polscy żołnierze są chętni, mają jasne włosy i chłopięce twarze. Jednostki są zorganizowane do współpracy z armią brytyjską, a w wielu przypadkach tęsknota dzieci do walki z wrogiem jest poruszająca.
Niektóre z 10 000 polskich cywilów, niedawno ewakuowanych z Rosji, nie mają prawie żadnych dzieci.

Rekrutacja w Palestynie

Rekrutacja w Palestynie osiągnęła nowy rekord w lipcu, kiedy ponad 2000 mężczyzn i kobiet dołączyło do sił zbrojnych, zwiększając całkowitą liczebność pod bronią, z wyłączeniem policji, do 22 500. Wśród rekrutów z lipca znalazło się 1125 żydowskich mężczyzn i 300 Żydówek w A.T.S., co więcej niż podwoiło rekordowe liczby z czerwca. A.T.S. obecnie liczy 1500 osób i szybko udowadnia swoją przydatność w wielu sferach.
Bomby, które eksplodowały nieszkodliwie przed dwoma kinami w Jerozolimie w zeszłą sobotę wieczorem, są uważane za dzieło ortodoksyjnych Żydów, którzy prowadzą kampanię przeciwko łamaniu szabatu, które kina rzekomo popełniły, otwierając się pół godziny przed zakończeniem szabatu.
Obserwacja szabatu w niedziele jest stosunkowo surowa, szczególnie w czysto żydowskich społecznościach, ale kawiarnie są otwarte w sobotnie popołudnia, a potem następuje ogólna relaksacja. Sobotnie bomby były najwyraźniej demonstracją mającą na celu przestraszenie kinomanów i odcięcie prądu.

Bohaterstwo polskich żołnierzy

Zróżnicowane były losy polskich żołnierzy. Gdziekolwiek walczyli, byli jednymi z najlepszych – cechowała ich odwaga i niespotykane bohaterstwo. Walczyli pod banderą Aliantów, a ci, którzy nie zdążyli dotrzeć do formującej się Armii Polskiej w ZSRR, dołączyli do Armii Generała Berlinga i walczyli w Dywizji Kościuszkowców I Korpusu Wojska Polskiego na froncie wschodnim. Wszyscy walczyli o wolną Polskę. Jednakże po skończonej wojnie okazało się, że niestety ideał wolnej ojczyzny się oddalił, a powrót do rodzinnych domów okazał się niemożliwy. Stanęli przed niepewnym losem i musieli wybrać emigrację do zachodnich państw.

Bitwę o Monte Cassino często porównuje się do słynnych batalii pod Verdun i Ypres z czasów I wojny światowej czy do krwawych walk na froncie wschodnim podczas II wojny światowej. Była to bowiem najkrwawsza walka zachodnich aliantów z niemieckim Wehrmachtem. Po stronie niemieckiej wielu porównywało ją ze Stalingradem. W walkach zginęło 924 Polaków, a 3000 zostało rannych. Oznaczało to utratę ponad 30% atakujących sił. Podobnie ciężkie straty ponieśli nacierający w dolinie Brytyjczycy i Hindusi, co pokazuje skuteczność niemieckiego oporu. Należy pamiętać, że siły obrońców były znacznie mniej liczne od atakujących.

Szlak bojowy korpusu w kolejnych miesiącach 1944 roku biegł przez Ankonę, Linię Gotów, Apenin Emiliański i skończył się w kwietniu 1945 roku w Bolonii. Do połowy 1946 roku jednostki polskie stacjonowały we Włoszech, następnie zostały przetransportowane do Wielkiej Brytanii i zdemobilizowane. Zdecydowana większość żołnierzy gen. Andersa, podobnie jak ich dowódca, po wojnie wybrała emigrację, gdyż jako w znacznej części mieszkańcy wschodnich województw II RP utracili swoje małe ojczyzny na rzecz ZSRR.

Powstanie Stowarzyszenia Polskich Kombatantów

Przed rozstaniem młodzi żołnierze-weterani założyli we Włoszech organizację Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, co miało miejsce 3 października 1946 roku. Łączyły ich podobne przeżycia wojenne oraz patriotyzm i miłość do utraconej Ojczyzny. W tym samym roku Kanada zgodziła się na przyjęcie 6900 byłych polskich żołnierzy. 11 listopada 1946 roku do Halifaxu przypłynął pierwszy transport polskich weteranów na statku S/S Sea Robin (jeden z artykułów poniżej podaje nazwę transportowca jako Sea Snipe). „Calgary Herald” – 26 maja 1946 roku Gazeta Calgary Herald zauważa problemy z wyzyskiem niedawnych bohaterów:

„Ci polscy weterani”

Sprawa przesiedleńców w Europie jest jedną z największych tragedii historii. Wyrwani z ziemi, która była ich prawem dziedziczenia po starożytnych sporach, nie popełnili żadnej zbrodni przeciwko Bogu ani człowiekowi. A jednak najlepsze, na co mogą liczyć, to obóz koncentracyjny – więzienie w całym tego słowa znaczeniu. „Dla nich już nie płoną ogniska domowe, ani zajęte gospodynie nie dbają o wieczorne obowiązki; ani dzieci nie biegną, by powitać powrót ojca lub wspinać się na jego kolana, by podzielić się upragnionym pocałunkiem.” I nazywamy to cywilizowanym wiekiem! Cień Czyngis-chana musi nosić sardoniczny uśmiech. Ponieważ w przeciętnym Kanadyjczyku jest dużo ludzkiej dobroci, decyzja naszego rządu o sprowadzeniu do Dominionu znacznej liczby polskich weteranów wojennych – części nieszczęśników Europy – została generalnie przyjęta z zadowoleniem. Ci młodzi ludzie byli naszymi towarzyszami broni. Byli pierwsi, którzy cierpieli z powodu szaleństwa i dzikości niemieckich władców wojny. Dobrze wiedzieli, że nie mogą długo wytrzymać przytłaczającej wagi hitlerowskiej zbrojnej potęgi. Jednak zamiast negocjować z najeźdźcą, zdecydowali się zrosić polską ziemię swoją krwią. A kiedy nazistowski juggernaut zgniótł ich na ziemię, pożegnali swoją ukochaną ojczyznę, przeszli przez granicę i dołączyli do sił alianckich – od Norwegii po włoski but, od Brytanii po rosyjską linię frontu. A ich nagroda? Pachnący Stalinem kacykowie narzucają prawo w Warszawie! I połowa ich narodowego terytorium zaanektowana przez Kreml! Poszliśmy na wojnę, aby bronić prawa Polski do wolności. W godzinie zwycięstwa zostawiliśmy Polskę. I tak, powtarzamy – kiedy Kanada zaoferowała schronienie i azyl wielu bohaterom Polski, wykluczonym z ojczyzny pod groźbą śmierci, Kanadyjczycy czuli, że serce Kanady było na właściwym miejscu. Ale teraz krążą brzydkie plotki o surowym i bezdusznym traktowaniu polskich weteranów w naszym gronie. Mamy wiarygodne źródła, które mówią, że niektórzy z tych weteranów są traktowani jak niewolnicy – zmuszani do pracy przez 14 godzin dziennie, karmieni skromnymi racjami i pozbawieni możliwości praktykowania swojej religii. Nie oskarżamy zbiorczo pracodawców weteranów. Uważamy, że tak wielu Kanadyjczyków nie może być pozbawionych człowieczeństwa i zwykłej przyzwoitości. Ale nie ma wątpliwości, że w wielu przypadkach ci polscy młodzi ludzie są traktowani jak maszyny, z których trzeba wycisnąć maksimum usług i wytrzymałości. Czy Kanada – nasza wielka Kanada, nasza przyzwoita Kanada – musi zawiesić głowę ze wstydu, ponieważ w naszym środowisku jest reprezentowany niewolniczy właściciel z Chaty wuja Toma? Ci polscy weterani przybyli na nasze brzegi w dobrej wierze. Wierzyli, że tutaj będą mogli prowadzić zwykłe, przyzwoite i humanitarne życie. Niektórzy z nich odkryli, że nie wszyscy tyrani noszą swastykę. Ottawa powinna to zauważyć.

Polscy weterani wAlbercie

W grudniu 1946 roku 52-osobowa grupa Polaków dotarła do Calgary. Zostali oni umieszczeni w Currie Barracks na terenie koszar wojskowych, gdzie na ich powitanie pojawili się przedstawiciele tutejszej Polonii pod nazwą Polish Alliance. Organizacja Polish Alliance powstała w Calgary w 1931 roku, kiedy cenzus zarejestrował 807 kalgaryjczyków polskiego pochodzenia. W 1946 roku liczba ta sięgała już 1700. Powitanie nowych emigrantów-weteranów przez tutejszą prasę nie było jednak zbyt radosne. Calgary Herald i tutejsze radio ogłosiły, że byli oni roznosicielami gruźlicy i chorób wenerycznych. W Calgary Herald jeden z nagłówków brzmiał 14 grudnia 1946 roku: „Polscy weterani cierpiący na gruźlicę, choroby weneryczne”, a inny artykuł zdawał się faworyzować niemieckich jeńców wojennych nad polskimi weteranami jako imigrantów etnicznych.

„POLSCY WETERANI CIERPIĄCY NA GRUŹLICĘ I CHOROBY WENERYCZNE”

Kilku w szpitalu wojskowym Currie na leczeniu. Kilku polskich żołnierzy, którzy niedawno zostali sprowadzeni do tej prowincji jako pracownicy rolni, okazało się być chorymi na gruźlicę i choroby weneryczne. Czterdziestu trzech z pierwszej grupy 296 mężczyzn zostało przebadanych po tym, jak prześwietlenia wykazały podejrzenia chorób płuc, z czego 28 zostało wysłanych do szpitala wojskowego Currie. Większość miała gruźlicę, inni mieli zapalenie płuc. Spośród drugiej grupy 198 mężczyzn, 20 było podejrzanych o gruźlicę i są obecnie badani.

ROZWIĄZANE PRZYPADKI

W szpitalu Currie zgłoszono również trzy przypadki chorób wenerycznych. M. M. Gibson, urzędnik Narodowej Służby Zatrudnienia w Edmonton, który zajmował się rozmieszczeniem Polaków w Albercie, stwierdził, że liczba przypadków chorób wenerycznych była bardzo mała, „prawdopodobnie od czterech do sześciu”, z czego tylko jeden był aktywny. Urzędnicy wojskowi, którzy badali mężczyzn w Lethbridge, zdołali je wyleczyć w bardzo krótkim czasie, jak powiedział. Dodał, że mężczyźni byli prześwietleni po przybyciu do Lethbridge i niektórzy zostali wysłani na farmy, podczas gdy ich klisze rentgenowskie były badane. Mężczyźni byli badani przed opuszczeniem Włoch i ponownie po przybyciu do Lethbridge, skąd byli wysyłani do swoich nowych domów w prowincji.

KONTROLE TRWAJĄ

Pan Gibson powiedział, że nie otrzymał żadnych konkretnych informacji od wojska dotyczących liczby mężczyzn cierpiących na gruźlicę, z wyjątkiem informacji, że 22 mężczyzn zostało definitywnie zwolnionych ze szpitala z czystym rachunkiem zdrowia. Żołnierze są teraz starannie kontrolowani, a ci na farmach i pracujący są wolni od podejrzeń o gruźlicę. Dziennik dowiedział się również, że chociaż rząd deklarował, iż wszyscy polscy żołnierze mieli doświadczenie w pracy na roli, nie było to prawdą. Większość przybyłych tutaj mężczyzn nie miała doświadczenia w pracy na farmie i uczą się tej pracy od swoich nowych pracodawców. Ottawa przyznaje gruźlicę i choroby weneryczne. Że gruźlica została wykryta wśród polskich żołnierzy niedawno sprowadzonych do Kanady do pracy rolniczej, przyznali dziś urzędnicy w Ottawie. Stwierdzili jednak, że liczba ta jest bliższa 5 procent niż 10 procent, jak to zgłaszano w Calgary, i że ostateczne dane nie są dostępne, ponieważ badania i prześwietlenia nie zostały zakończone. Powiedzieli również, że choć wśród nowo przybyłych wykryto przypadki chorób wenerycznych, sytuacja nie była poważna.

BRAK OBIEKTÓW

Wyjaśniono, że we Włoszech nie było dostępnych obiektów do prześwietlenia żołnierzy przed ich wyjazdem. Mężczyźni przeszli badanie stetoskopowe i byli sprawdzani według swoich własnych zapisów medycznych z wojska. Jednak żaden lekarz nie mógł być pewny, dopóki nie wykonano prześwietlenia i pełnych badań klinicznych. Nawet jeśli „cienie” pokazały się na kliszy rentgenowskiej, nie można było ustalić, czy oznaczało to starą, zaleczoną bliznę po zatrzymanej gruźlicy, czy też była ona aktywna. A bardzo nowe przypadki gruźlicy wymagały dokładnych badań klinicznych, aby zapewnić pewność diagnozy. Nic z tego nie mogło być dokładnie zrobione we Włoszech. Jednak zauważono, że wszyscy ci mężczyźni byli aktywnymi, pozornie zdrowymi żołnierzami prowadzącymi surowe życie. Mieli swoje własne służby medyczne w wojsku i oczywiście nie „umierali na stojąco”.

STACJONOWALI W NEAPOLU

Jeśli chodzi o choroby weneryczne wśród żołnierzy, zauważono, że ci mężczyźni byli stacjonowani w rejonie Neapolu, a wojenny Neapol jest znany jako jedno z najgorszych centrów chorób wenerycznych na świecie. Pomimo wszelkich badań przeprowadzonych przez władze sprawdzające mężczyzn przed wyjazdem do Kanady, bardzo łatwo było mężczyznom zarazić się przed faktycznym wejściem na statek. W każdym razie leczenie chorób wenerycznych metodą penicylinową jest niezwykle szybkie. „Niebezpieczeństwo dla społeczeństwa kanadyjskiego z powodu tych chorób wśród polskich żołnierzy jest bardzo, bardzo małe” – powiedział jeden z urzędników. Arthur MacNamara, wiceminister pracy, odmówił komentarza w tej sprawie. Powiedział, że oświadczenie zostanie wydane „kiedy będziemy gotowi”.

Jeńców niemieckich miejscowa prasa opisywała jednak wnastępujący sposób:

„Więźniowie wojenni pozostaną tutaj” Federalny gabinet zdecydował, że niektórzy niemieccy jeńcy wojenni będą mogli pozostać w Kanadzie, jak dowiedziała się dzisiaj The Canadian Press. Liczba zaangażowanych więźniów nie jest znana, ale uważa się, że może wynosić około 200. Nie było również od razu wiadomo, na jakiej podstawie więźniowie będą mogli pozostać. Ta decyzja wynika z negocjacji między rządami Kanady i Wielkiej Brytanii oraz jest odpowiedzią na prośby samych więźniów oraz wielu ich kanadyjskich pracodawców, aby pozwolono im pozostać.

PRACA NA FARMIE

Uważano, że więźniowie, którzy pozostaną w Kanadzie, będą tymi, którzy byli zatrudnieni jako pracownicy farm w czasie i po okresie wojennym. W większości przypadków byli to więźniowie, którzy zostali uznani za satysfakcjonujących pracowników przez kanadyjskich rolników. Ostatnia duża grupa niemieckich więźniów, którzy nadal są w Kanadzie — około 2200 osób — ma wypłynąć z Halifax do 31 grudnia. Kiedy odejdą, wybrani więźniowie, którzy pozostaną, będą jedynymi, którzy pozostaną w Kanadzie z 33 000 schwytanych nazistów przywiezionych w czasie wojny. Metoda selekcji tych, którzy pozostaną, nie była znana, ale uważano, że prawdopodobnie będzie to staranny proces grupy uznanej za antynazistowską i mającej potencjał, aby ostatecznie stać się dobrymi obywatelami Kanady. Możliwe, że zostaliby umieszczeni na okresie próbnym, z obietnicą obywatelstwa po pewnym okresie lat.

OBAWY O ŻYCIE

Przypomniano, że kilku niemieckich więźniów w obozie w pobliżu Lethbridge wyrzekło się nazizmu i zeznawało dla Korony w procesach pięciu żołnierzy oskarżonych o zabicie antynazisty. Kilku świadków Korony później próbowało uciec z obozu i rzekomo powiedziało strażnikom, że zrobili to w obawie o swoje życie, jeśli zostaliby odesłani do Niemiec. Informacje tutaj nie dawały żadnej wskazówki, jakie kryteria będą ustalone dla wyselekcjonowania tych, którzy mogą pozostać w Kanadzie, ale uważano, że możliwe jest, iż ci więźniowie będą mogli pozostać. „Lethbridge Herald” w piątek podał, że „możliwości, że kilku pozostałych niemieckich więźniów otrzyma specjalne szkolenie w jakimś rodzaju obozu edukacyjnego w Dominium przed ich uwolnieniem na zasadzie zwolnienia warunkowego, były widziane przez lokalne źródła.”

Po dochodzeniu okazało się, że wśród nowoprzybyłych znalazły się trzy przypadki gruźlicy, które od razu zostały poddane leczeniu. List do wydawcy został wysłany w imieniu Polish Alliance 23 grudnia 1946 roku. Brzmiał on następująco:

Redaktorze, The Herald.

Artykuł opublikowany niedawno w Pańskiej gazecie stwierdził, że polscy weterani, którzy niedawno przybyli do Kanady, cierpią na gruźlicę i choroby weneryczne. Uważamy, że ten artykuł całkowicie źle zinterpretował sytuację. Przeprowadziliśmy dochodzenie i stwierdziliśmy, że istnieje pewna liczba przypadków gruźlicy; stwierdziliśmy również, że niektórzy polscy weterani przebywali w szpitalu na obserwacji, dopóki nie ustalono, czy są to aktywne przypadki gruźlicy. Od tamtego czasu zostali wypisani ze szpitala. To, że w grupie mężczyzn, którzy przeżyli ostatnie siedem lat, znaleziono pewną liczbę przypadków gruźlicy, nie jest niczym dziwnym. Rozumiemy, że podczas wyboru do przyjazdu do Kanady nie było dostępnych placówek rentgenowskich. Również rozumieliśmy, że wszystko możliwe jest robione i że żaden podejrzany o gruźlicę nie jest tolerowany wśród kanadyjskiej publiczności. Chcielibyśmy wykorzystać tę okazję, aby pochwalić władze za ich szybką reakcję w tej sprawie. Co do chorób wenerycznych, jeśli Państwo chcieliby zbadać, znajdziecie, że procent jest niezwykle niski, znacznie niższy niż zwykle w jakiejkolwiek grupie mężczyzn w podobnych okolicznościach. Uważamy, że ten artykuł, w tym jego nagłówek „Polscy weterani cierpiący na gruźlicę i choroby weneryczne”, był zdecydowanie mylący i wywołał u wielu ludzi zupełnie nieprawidłowe skojarzenia. WSPÓLNOTA POLSKA, Calgary

„Calgary Herald” i stacja radiowa przeprosiły ostatecznie środowiska polonijne za fałszywe oskarżenia.

Trudne początki w Kanadzie

Życie na emigracji w Kanadzie nie zaczynało się łatwo. Każdy młody emigrant musiał podpisać 2-letni kontrakt na pracę, często przy zbieraniu kamieni na preryjnych farmach za $0,25 na godzinę. Żołnierze polscy zastępowali często byłych niemieckich jeńców. Nie zawsze byli dobrze traktowani przez swoich pracodawców. „Calgary Herald” tak opisuje dramatyczną sytuację w dniu 6 grudnia 1947 roku.

Trudności napotkane z 12 Polakami. Tylko mały procent zatrudnionych – mówi rzecznik. Kilka przypadków, w których polscy weterani wojenni przewiezieni na farmy w Albercie, aby pomóc złagodzić sytuację na rynku pracy, okazało się niezadowalających i opuścili swoje farmy na rzecz pracy w mieście, zgłoszono dziś rano przez J.J. Smitha, kierownika Krajowej Służby Zatrudnienia tutaj. Powiedział, że około 12 Polaków było niezadowolonych z warunków pracy i szukało przeniesienia na inne farmy, a pięciu innych obecnie pracowało w Calgary, dopóki nie mogliby zostać ponownie ulokowani w zadowalającej pracy na farmie.

SYTUACJA

Została odkryta podczas śledztwa urzędników N.E.S. w sprawie miejsca pobytu niektórych polskich weteranów, którzy opuścili farmy. Śledztwo ujawniło, że Polacy, którzy opuścili farmy, złożyli wnioski o pracę w lokalnym przemyśle. Kiedy pracodawcy poprosili o dane dotyczące historii zatrudnienia, otrzymali następujące oświadczenie: „W przypadkach, gdy umowa między polskim weteranem a rolnikiem została umyślnie złamana, weteran musi wrócić, jeśli zostanie znalezione odpowiednie stanowisko. Weterani mogą zmieniać pracodawców w dowolnym momencie w okresie trwania ich umowy, ale muszą pozostać w pracy na farmie” – oświadczył pan Smith. Dodał, że departament pracy był wyrozumiały w traktowaniu Polaków, którzy złamali swoje umowy, ponieważ ci mężczyźni zostali pozbawieni prawa powrotu do ojczyzny. Reporter „Herald” skontaktował się z niektórymi polskimi weteranami zatrudnionymi na farmach w rejonie Calgary dziś rano. Postawa większości była taka, że chociaż warunki pracy i płace na niektórych farmach były poniżej standardów, a fakt, że byli związani pracą na farmie przez umowę umożliwiał wyzysk ich przez rolników, to wywiązywali się z warunków umowy.

RZEKOME RAPORTY

O akcji agitacyjnej wywodzącej się z lokalnej polskiej grupy rekrutującej wśród nich – powiedzieli, że nigdy nie zostali nagabywani przez żadnego typu awanturników. W rozmowie z innymi pracownikami rolnymi z sąsiednich farm często sugerowano, że może naruszenie ich umowy i zmiana na pracę w mieście byłaby dla nich korzystna. Polscy weterani, z którymi skontaktowaliśmy się dziś rano, powiedzieli, że nigdy nie napotkali zorganizowanych prób przekierowania ich z dala od farm.

POSTAWA Wspólnoty Polskiej

Głównej polskiej grupy w Calgary wobec weteranów była opiekuńcza – powiedział przedstawiciel polskiej społeczności Heraldowi. Zniechęcali wielu weteranów do naruszania ich umów, ostrzegając o wysokich kosztach życia w mieście i niepewnych warunkach zatrudnienia. 11 listopada w Domu Polskim odbyło się spotkanie polskich weteranów, stowarzyszenia uformowanego jeszcze we Włoszech, aby uzyskać gwarancje bezpieczeństwa po tym, jak ich armia i państwo zostały wchłonięte przez Rosję i powrót do ojczyzny stał się niemożliwy. Podczas spotkania kobieta – organizator Polskiego Stowarzyszenia Demokratycznego – podburzała polskich weteranów do porzucenia ich tymczasowego zatrudnienia. Kobieta została poproszona przez przewodniczącego spotkania o opuszczenie, ale odmówiła. Następnie, gdy została „wybuczana” przez członków Polskiego Stowarzyszenia Weteranów, opuściła salę. Pośród polskich weteranów, z którymi skontaktowaliśmy się dziś rano, panuje niezadowolenie z warunków, z którymi spotkali się na farmach południowej Alberty, lecz wszyscy zgodzili się, że wysiłki T. Jenkinsa, pracownika N.E.S. odpowiedzialnego za opiekę społeczną, oraz J.R. Boone'a, reprezentanta pracodawców, są zadowalające. Federalny Rząd Kanady nie odnotował przypadków łamania kontraktów przez polskich pracowników rolnych na szeroką skalę – powiedział dzisiaj w Ottawie rzecznik ministra pracy Arthur MacNamara. Pan MacNamara powiedział, że raporty z federalno-prowincjonalnych zespołów roboczych były wręcz przeciwne do tych dochodzących z Calgary. „Dane są takie, że zdecydowana większość polskich weteranów zostaje z farmerami” – powiedział.

Po ukończeniu kontraktów znajdowali lepszą pracę, najczęściej na kolei lub w kopalniach na południu Alberty. „Calgary Herald” donosił 25 listopada 1946 roku:

„Większość Polaków pozostaje na farmach w Albercie – oświadcza rząd.” Dwie trzecie tych, którzy przybyli w 1946 roku, pozostali na tych samych stanowiskach. Departament Rolnictwa Alberty wydał dziś oświadczenie, zaprzeczając zarzutom, że polscy pracownicy na dwuletnim kontrakcie z departamentem pracy „rezygnują” z kontraktów na rzecz lepiej płatnych miejsc pracy.

Oświadczenie brzmiało:

RAPORTY PRASOWE, które wskazują, że polscy weterani masowo opuszczają swoje miejsca pracy na farmach, nie są poparte faktami. 15 października prawie wszyscy z 780 polskich weteranów pracowali na farmach w Albercie. Kilku z nich zostało dopuszczonych do lekkiej pracy z powodów medycznych. W listopadzie 280 polskich weteranów, którzy byli zatrudnieni przy pracy w burakach cukrowych w Lethbridge, zakończyło swoją pracę i byli dostępni do rozdziału na inne farmy. Jednocześnie zakończyły się kontrakty z rolnikami dla 500 polskich weteranów, którzy przybyli do Alberty późnym listopadem 1946 roku. Tak więc w okresie od około 15 listopada do 15 grudnia odnawiane były kontrakty dla wielu z 500 polskich weteranów i znaleziono zatrudnienie dla mężczyzn z rejonu Lethbridge . 

WYSOKI PROCENT polskich weteranów i farmerów odnowiło swoje kontrakty na drugi rok; a dla tych, których kontrakty nie zostały odnowione, znaleziono nowe miejsca pracy.” Zgodnie z informacjami dostępnymi w sobotę, polscy weterani w Calgary, Lethbridge i obecnie w Edmonton zostali ponownie osiedleni. „Sugestia, że program jest fiaskiem, nie przynosi chwały ani pracodawcom, ani polskim pracownikom. Choć zdarzyły się nieliczne przypadki zerwania kontraktów, ich odsetek jest stosunkowo mały. Ostatnie dostępne informacje wskazują, że około dwie trzecie polskich weteranów, którzy przybyli do Alberty jesienią 1946 roku, znajduje się na stanowiskach, na których zostali pierwotnie umieszczeni. „Komitet federalno-prowincjonalny nie patrzy na sytuację z niepokojem i uważa, że po zakończeniu ‚miesiąca przeprowadzek’ program będzie kontynuowany bez dalszych trudności.

Ciężko pracowali cały tydzień, a w sobotę i niedzielę spotykali się w kościele Św. Marii w Calgary. Łączyły ich wspólne wspomnienia i przeżycia wojenne, i te spotkania niedzielne były zaczątkiem wspólnoty, nowej powojennej Polonii. „Calgary Herald” donosi 26 listopada 1946 roku:

„Polacy osiedlają się na kanadyjskich farmach”. Prawie cała pierwsza grupa 1 700 polskich weteranów, którzy niedawno przybyli do Kanady z Włoch, została już umieszczona na kanadyjskich farmach, jak poinformował Arthur MacNamara, zastępca ministra pracy. „Z każdego miejsca” – powiedział pan MacNamara – „otrzymujemy doskonałe opinie na temat tych polskich weteranów. Nigdy nie było lepszej grupy mężczyzn, którzy przybyli do Kanady. Nie tylko są oni w świetnej formie fizycznej, ale również chętni do pracy na ziemi, na którą tak bardzo czekali.”

POPYT PRZEKRACZA PODAŻ.

Rolnicy byli tak pod wrażeniem mężczyzn, że wielu teraz żałuje, że nie poprosiło o dwóch zamiast jednego. Inni, którzy nie zgłosili się po ludzi, powiedzieli, że żałują swojego opóźnienia, ponieważ liczba aplikacji teraz znacznie przewyższa liczbę dostępnych polskich weteranów. Pracownicy departamentu pracy i prowincjonalni urzędnicy rolni nadzorujący umieszczanie mężczyzn w ośmiu centrach dystrybucji w całej Kanadzie powiedzieli, że mężczyźni są „bardzo szczęśliwi” z pobytu w Kanadzie i pokazują „wszelkie oznaki” szybkiego przystosowania się do życia w Kanadzie.

UTRZYMYWANIE BLISKIEGO KONTAKTU.

Pan MacNamara powiedział, że nie spodziewano się wielu próśb od polskich weteranów o opuszczenie farm, na których byli zatrudnieni. Osiągnięto „definitywne” porozumienie z każdym pracodawcą farmy, obejmujące warunki życia i pracy, w tym minimalne wynagrodzenia. Przewidziano również utrzymywanie bliskiego kontaktu zarówno z polskimi weteranami, jak i rolnikami, aby szybko podjąć kroki w razie jakichkolwiek trudności między pracodawcą a pracownikiem.

Grupa 30 polskich byłych żołnierzy przybyła w sobotę do Edmonton, aby zostać umieszczona na farmach w północnej Albercie. Wszyscy nosili mundury z odznaczeniami. Jednym z odznaczeń noszonych przez większość mężczyzn był Polski Krzyż Monte Cassino, gdzie polski korpus stoczył swoją najsławniejszą bitwę we Włoszech.

1 185 KOLEJNYCH OSÓB PRZYBYWA.

W drugiej części ich podróży do nowych domów w Kanadzie, 1 185 kolejnych polskich weteranów, którzy przybyli wcześnie w niedzielę do Halifax na transportowcu Sea Snipe, było dzisiaj w specjalnych pociągach przewożących ich do centrów dystrybucji w całym kraju. Spośród 4 000 starannie wybranych weteranów rolników, około 2 900 już przybyło do Kanady. Pozostałe 1 100, którzy wyjadą z Wielkiej Brytanii, ma przybyć dopiero wiosną. Pułkownik J. P. Castle, dowódca polskich żołnierzy na statku Sea Snipe, powiedział o nowych imigrantach do Kanady: „Mają oni reputację za nieustraszoność i odwagę podczas bitwy, a podczas całej 11-dniowej podróży z Neapolu zachowywali się jak prawdziwi żołnierze. Kanada zyskuje ludzi, którzy, jestem pewien, staną się doskonałymi osadnikami."

Założenie SPK 18 w Calgary

Jesienią 1947 roku nowo przybyli uchodźcy założyli Stowarzyszenie Polskich Kombatantów w Kanadzie, koło nr 18 w Calgary. Z ich inicjatywy powstała Polska Szkoła (sobotnia) z rozszerzonym programem nauczania. Za organizację i prowadzenie szkoły odpowiedzialny był Antoni Sumiński. Czesław Mędrek zorganizował zaś Polski Teatr. Na pierwszym Walnym Zebraniu SPK koła nr 18, z inicjatywy Jana Zwierzchowskiego, powołano komórkę Oświatowo-Kulturalną pod przewodnictwem Antoniego Sumińskiego. Pierwszą wielką imprezą zorganizowaną przez nich była Gwiazdka w 1948 roku, gdzie wystawiono Jasełka Polskie. Następnie przygotowano akademię z okazji święta Konstytucji 3 Maja i obchody 10. rocznicy rozpętania II wojny światowej we wrześniu 1949 roku.

Aktywni działacze SPK w Calgary

Wśród aktywnych działaczy SPK koła nr 18 w Calgary znajdowali się między innymi Alicja Szulz, Helena Nieumierzycka, Barbara Kowalewska, J. Zagórska, J. Trzeciak, pani Figiel, pani Mędrek, pani Kulka oraz Doszycka. Panowie K. Kuldanek, W. Krahel, J. Moryś, T. Balcerzak, J. Lichwała, W. Zabiełła, Władysław Krokosiński, Stanisław Węgrzynek, W. Mazur oraz Piotr Mainowski. W 1953 roku na zebraniu SPK padł wniosek, aby połączyć istniejące organizacje, i powstał pomysł na budowę Domu Polskiego. Doszło do założenia nowej organizacji – Stowarzyszenia Polsko-Kanadyjskiego, a w marcu 1953 roku podpisano wstępny kontrakt na zakup terenu przy 1. ulicy na południowym zachodzie Calgary. We wrześniu 1955 roku, na Walnym Zebraniu Stowarzyszenia Polsko-Kanadyjskiego, przedstawiono projekt budowy Domu Polskiego i ogłoszono początek zapisów członków. Cała Polonia aktywnie włączyła się w budowę Domu Polskiego, który został uroczyście otwarty w listopadzie 1958 roku. Było to nie tylko miejsce spotkań Polaków, ale również przestrzeń, gdzie tętniło życie kulturalne i społeczne Polonii w Calgary. W sierpniu 1961 roku SPK koło nr 18 otrzymało honorowy sztandar. Według „Calgary Herald” z dnia 14 sierpnia 1961 roku...

„Polska Jednostka Uczciła Uzyskanie Flagi”.
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, Koło nr 18, zorganizowało ceremonię chrztu i poświęcenia barw w niedzielny poranek w Mewata Armories, upamiętniając uzyskanie polskiej flagi. W ceremonii uczestniczyło prawie 150 osób, co zdarza się raz w życiu każdej jednostki. Flaga pochodziła z Montrealu i została wykonana przez kobietę, która kiedyś robiła takie flagi dla polskiego Państwa Podziemnego.
Ceremonia rozpoczęła się o godzinie 10 rano nabożeństwem prowadzonym przez ppłk. B. S. Titusa z Edmonton. Po nim nastąpiło przekazanie flagi, parada i bankiet. W ceremonii uczestniczyli przedstawiciele Legionu Kanadyjskiego, Oddziału nr 1, Stowarzyszenia Weteranów Armii, Marynarki Wojennej i Sił Powietrznych, Stowarzyszenia Polskich Weteranów, Stowarzyszenia Węgierskich Weteranów, Ukraińskiej Organizacji Weteranów, Wspólnoty na rzecz Wyzwolenia Węgier, Węgierskiego Klubu Kanadyjskiego w Calgary, Stowarzyszenia Węgierskich Bojowników o Wolność, Węgierskiego Kalwińskiego Kościoła Prezbiteriańskiego oraz Węgierskiego Kościoła Katolickiego.
Inni przedstawiciele to m.in. pan J. P. Castle z Sangudo, na północny zachód od Edmonton, pani M. Suska z Edmonton, reprezentująca społeczność Lethbridge, oraz panna K. Nagy z Edmonton. Mistrzem ceremonii na bankiecie był pan Jerzy Rybkowski z Calgary, drugi wiceprezes Stowarzyszenia Polskich Kombatantów.
Oddział Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Calgary powstał w 1946 roku. Jest jednym z 24 oddziałów w Kanadzie, liczących łącznie 4 000 członków.

Wpływ SPK na Polonię w Calgary

Działalność koła nr 18 SPK zmieniła profil istniejącej starszej Polonii w Calgary. Powojenna emigracja wniosła nowy wigor i nowe pomysły w życie istniejącej starszej Polonii. Powstały nowe organizacje i odżyła działalność istniejących grup polonijnych. Działalność polonijna stała się bardziej zwarta i lepiej zorganizowana. Młodzi ludzie, byli żołnierze i ich rodziny byli pełni energii oraz nowych pomysłów. Ich głęboki patriotyzm i miłość do utraconej Ojczyzny, jak również antykomunistyczna postawa ukształtowana „dobrobytem z pobytu na Syberii”, powodowały, że mimo ciężkiej całotygodniowej pracy poświęcali cały wolny czas na działalność społeczną dla dobra Polonii w Calgary.

Społeczność polskiego pochodzenia w Calgary przeżyła „kulturalny szok”. Szerzenie polskiej kultury przejawiło się w zorganizowanych obchodach historycznych rocznic, zapraszano znanych polskich artystów i naukowców na występy i prelekcje. W Polskiej Szkole dzieci uczyły się w języku polskim, historii, geografii oraz patriotyzmu. Zmobilizowało to dzieci polskich rodzin do sumiennej nauki, młode pokolenie to wykształceni Polacy-Kanadyjczycy, dla których życie w nowej ojczyźnie było dużo łatwiejsze. Powstały grupy taneczne tańców ludowych, jak również Klub Piłki Nożnej Białe Orły.

Zorganizowano Polską Kasę Kredytową (Polish Credit Union), która pomagała nowym emigrantom w zakupie pierwszych domów. Stowarzyszenie Polskich Kombatantów w Kanadzie, koło nr 18, wznowiło poprzednie starania działaczy starszej Polonii o utworzenie Polskiej Parafii. Negocjowali z biskupem Carrol przez kilka lat, sprowadzili z Anglii ojca Leona Trawickiego, który uporczywie kontynuował starania o Polską Parafię, przerwane nagłą, tragiczną śmiercią ojca Leona w sierpniu 1956 roku. Zginął tragicznie w Pigeon Lake na obozie dla młodych Polaków w wieku 32 lat.

W 1957 roku, dzięki szczodrości młodej polskiej emigracji, został odkupiony od grekokatolików stary kościół i zarejestrowany pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski. Proboszczem został były kapelan II Korpusu, Monsignor (Prałat) Władysław Słapa, który wkrótce zmarł. Następnym proboszczem był profesor teologii Jan Otłowski. Liczba członków Polonii ciągle rosła, do Calgary przybywali ze wszystkich stron świata weterani II Wojny Światowej i rodziny wcześniej przybyłych tułaczy, którzy nie mogli wracać do swojej ojczyzny.

Pojawiła się potrzeba większego kościoła. Z inicjatywy Władysława Krokosińskiego w 1963 roku został utworzony Komitet Budowy Nowego Kościoła pod kierownictwem dr. Oko. Jego personalne znajomości w tutejszej Kurii ułatwiły przebieg negocjacji, w rezultacie czego Polonia w Calgary otrzymała zezwolenie na budowę nowej świątyni i 20 kwietnia 1968 roku odbyło się uroczyste poświęcenie nowo wybudowanego kościoła pod wezwaniem Naszej Matki Królowej Pokoju, gdzie uczęszczamy do dnia dzisiejszego.

W 1963 roku, 7 października, SPK, koło nr 18, wprowadziło się do swojego własnego Domu Kombatanta przy 1127 Kensington Rd. NW. Wówczas było to przedmieście Calgary, dzisiaj prawie centrum. Dom ten został odkupiony od Armii Zbawienia, powiększony i odnowiony przez naszych kolegów pionierów SPK. Członkowie SPK nr 18 rozszerzyli swoją działalność społeczną, wstępując do innych organizacji polonijnych, jak np. Stowarzyszenie Polsko-Kanadyjskie, do którego należeli emigranci bez przeszłości wojskowej. Pracowali często równolegle w obu organizacjach. Mimo różnic zdań i opinii potrafili stać zjednoczeni w kluczowych decyzjach.

Dom Polski, należący do Stowarzyszenia Polsko-Kanadyjskiego na Edmonton Trail, stał się za mały dla ciągle rosnącej liczby członków naszej Polonii. Powstał więc plan budowy nowego Domu Polskiego za miastem na zielonych polach otaczających ostatnie dzielnice na północy Calgary, gdzie była pustka, a na północ od tej pustki było lotnisko. Miasto zgodziło się na oddanie placu pod budowę w 10-letnią bezpłatną dzierżawę, a po 10 latach trzeba było za tę ziemię zapłacić. Fundusze ze sprzedaży starego Domu Polskiego miały starczyć na postawienie nowego budynku.

Budowa rozpoczęła się z wielkim rozmachem, zaprojektowany nowy dom z lotu ptaka miał wyglądać jak polski orzeł. Wiele szczegółów budowy musiało być niestety zmienionych, bo zabrakło na ich realizację środków pieniężnych. Duży wkład pracy przy organizacji budowy poświęcili między innymi koledzy Jan Kubok, Stanisław Bielecki, Władysław Niewiński, Władysław Krokosiński i Anatol Nieumierzycki. To są znane mi nazwiska. Jeśli pominąłem innych zaangażowanych przy budowie obecnego Domu Polskiego, to bardzo przepraszam – nie mam innej wiedzy ani źródeł.

W 1982 roku powstał Dom Polski, który był i jest znany z tego, że jest największy i najbardziej okazały ze wszystkich domów innych grup etnicznych w Calgary, a nawet w Albercie. Prowadzenie ogromnego obiektu okazało się kosztowne, napotykało ciągle na problemy finansowe.

Mimo wzrostu liczby członków naszej Polonii – była to fala emigracji członków Solidarności wyrzuconej z Polski po 1981 roku – wsparcie finansowe Domu Polskiego nie wzrastało. Młodzi emigranci byli zaabsorbowani budowaniem nowego życia na emigracji, nie byli w stanie wspierać finansowo polskich organizacji. Dom Polski zaczął prowadzić działalność dochodową, został wynajmowany i jest tak do dnia dzisiejszego – na wesela, zabawy i występy artystyczne innych grup etnicznych.

Spadła też działalność komercyjna Domu Kombatanta. Ulica Kensington, niegdyś przedmieście, stała się częścią centrum naszego miasta – powstał problem z parkingiem. Wnętrze Domu Kombatanta stało się nieatrakcyjne, ciemne, z wystrojem lat 60. Remont byłby bardzo kosztowny ze względu na azbest zawarty w elementach budowlanych.

W 2007 roku, w kwietniu, Dom Kombatanta na ulicy Kensington został sprzedany za 2 000 000 dolarów i nastąpiło połączenie majątków Stowarzyszenia Polsko-Kanadyjskiego w Calgary i Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Kanadzie, koła nr 18 w Calgary. Fundusze ze sprzedaży Domu Kombatanta oraz dotacja Rządu Alberty w wysokości 7 250 000 dolarów zostały przeznaczone na naprawy dachu i odnowienie parkingu Domu Polskiego oraz budowę nowej Sali Kombatanta przy Centrum Polsko-Kanadyjskiej Kultury, 3015–15 Street NW (oficjalna nazwa Domu Polskiego w Calgary).

Dorobek koła nr 18 Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Kanadzie to wieloletnia praca członków – prezesów i ich rodzin.

Wspomnienia i dziedzictwo

Dziś, po wielu latach, Polonia w Calgary nadal pamięta o swojej historii i o tych, którzy poświęcili wiele dla utrzymania polskiej tożsamości na obczyźnie. Młodsze pokolenia kontynuują działalność swoich przodków, organizując liczne wydarzenia kulturalne, edukacyjne i społeczne, pielęgnując tym samym bogate dziedzictwo polsko-kanadyjskie. Zasługi bojowe żołnierzy 2 Korpusu i legenda były przekazywane kolejnym pokoleniom Polaków – w pełni na emigracji w Kanadzie, półoficjalnie w okresie PRL w Polsce, następnie zaś z pełnym zaangażowaniem w III RP. Do dziś „szlak nadziei” z ZSRR przez Persję, Irak, Palestynę, Egipt i Włochy stanowi ważny składnik polskiej pamięci o II wojnie światowej, a gen. Władysław Anders czy bohaterowie spod Monte Cassino zajmują poczesne miejsce w narodowym, jak również lokalnym kanonie historycznym. Do koła nr 18 SPK w Calgary należało wielu kombatantów, którzy odegrali znaczącą rolę w ukształtowaniu naszego środowiska po II wojnie światowej w Kanadzie. Warto więc przywołać kilka postaci, wskazując na ich życiorysy i dorobek społeczno-kulturalny na ziemi kanadyjskiej.

Apel

Szanowni Czytelnicy,

Zwracamy się do Was z gorącą prośbą o wsparcie w dokumentowaniu i zachowywaniu historii naszych bohaterów – żołnierzy II Korpusu Polskiego osiadłych po wojnie w Albercie i Calgary. Wasze wspomnienia, fotografie, dokumenty, listy, a także wszelkie pamiątki związane z ich działalnością wojskową i życiem codziennym mogą przyczynić się do zachowania tej ważnej części naszej historii dla przyszłych pokoleń.

II Korpus Polski, dowodzony przez generała Władysława Andersa, odegrał kluczową rolę w walkach na wielu frontach II wojny światowej, w tym w bitwie pod Monte Cassino. Wielu z tych bohaterów znalazło później schronienie w Kanadzie, gdzie budowali nowe życie, nie zapominając o swoim dziedzictwie i historii.

Prosimy o przekazywanie wszelkich materiałów, które mogą pomóc w upamiętnieniu ich poświęcenia i odwagi. Jeśli posiadacie jakiekolwiek informacje, zdjęcia, dokumenty lub inne pamiątki związane z żołnierzami II Korpusu Polskiego lub żołnierzami Wojska Polskiego, skontaktujcie się z nami. Każdy fragment historii jest bezcenny i może pomóc w stworzeniu pełniejszego obrazu tamtych czasów.

Wasze wsparcie i współpraca będą nieocenione w naszych staraniach o zachowanie pamięci o tych, którzy walczyli o wolność i honor naszej ojczyzny. Razem możemy uczynić wiele, aby ich historia nigdy nie została zapomniana.

Dziękujemy za wszelką pomoc i zaangażowanie.

Z poważaniem,
Członkowie Koła SPK nr 18


UZUPEŁNIENIA OD REDAKCJI


ZARZĄD GŁÓWNY SPK w Kanadzie

Zarząd Główny (ZG) reprezentuje oddziały Stowarzyszenia Polskich Kombatantów (SPK) na szczeblu krajowym. Prawie dwa tuziny filii znajduje się w miastach całej Kanady, od Montrealu po Victorię. Poszczególne oddziały były zorganizowane przez przesiedlonych polskich żołnierzy w miastach i miasteczkach gdzie zostali oni umieszczeni przez rząd Kanady po II Wojnie Światowej. Obecnie biuro ZG znajduje się w Toronto. Pod koniec 1940 roku, ZG lobbował rząd kanadyjski w imieniu swoich członków, którzy zostali zmuszeni do podpisania dwu letnich umów o pracę (głównie w leśnictwie i rolnictwie), jako warunku ich imigracji do Kanady.
Również od samego początku ZG musiał przeciwdziałać radzieckiej i polskiej propagandzie komunistycznej. Nie było prostym zadaniem przekonać kanadyjskie społeczeństwo i rząd, że sowiecka wersja prawdy była fałszywa. Kanadyjczycy po prostu nie mieli doświadczenia które pozwoliłoby im zrozumieć komunizm w sowieckim wykonaniu. Zarząd Główny również reprezentuje kanadyjskie oddziały na arenie międzynarodowej jako członek Światowej Federacji Stowarzyszeń Polskich Kombatantów, które ma siedzibę w Londynie. W trakcie i po II Wojnie Światowej polska diaspora rozsiała się po całym świecie i dystrybucja krajowych organizacji jest tego odzwierciedleniem. SPK działa w wielu krajach Europy, Australii i Nowej Zelandii, Afryki i obu Ameryk.

STOWARZYSZENIE POLSKICH KOMBATANTÓW W KANADZIE O SOBIE

Stowarzyszenie Polskich Kombatantów (SPK) to organizacja składająca się głównie z polskich weteranów 2 Korpusu Polskiego, którzy walczyli u boku wojsk brytyjskich i kanadyjskich podczas kampanii włoskiej 1943-45, pod operacyjnym dowództwem 8 Armii Brytyjskiej. Większość z tych ludzi była więźniami Związku Sowieckiego w latach 1939-1941, osadzonych w sowieckich więzieniach lub w obozach pracy niewolniczej. Wielu straciło członków rodziny i przyjaciół z powodu egzekucji i brutalnych warunków w obozach i więzieniach.

Ponieważ Polska była okupowana przez Związek Sowiecki pod koniec wojny, większość Polaków nie mogła powrócić do domu. Powstałe po wojnie SPK miało pomóc zdemobilizowanym żołnierzom polskim dostosować się do nowego życia w roli cywilów i wygnańców, kontynuować wojskowe tradycje, a także aby zachować gotowość na wypadek trzeciej wojny światowej, która według wielu miała wkrótce wybuchnąć.

Jednak aż do upadku komunizmu w Polsce w 1989 roku i wkrótce potem w Związku Sowieckim, najtrudniejszym zadaniem SPK było przeciwdziałanie nieustannej propagandzie sowieckiej, której celem było dyskredytowanie polskich żołnierzy, walczących u boku zachodnich sojuszników przy jednoczesnym zacieraniu śladów sowieckich zbrodni przeciwko Polsce i jej mieszkańcom, jak i propagowanie komunizmu. (Sowieci obwiniali Niemców za masakrę polskich oficerów w lesie katyńskim i nie przyznali się do winy aż do roku 1990). Zadanie przeciwdziałania propagandzie powierzono Zarządowi Głównemu Stowarzyszenia Polskich Kombatantów.

INWOKACJA STOWARZYSZENIA POLSKICH KOMBATANTÓW

Boże, Święty, Mocny a Nieśmiertelny! Spójrz miłościwie na nas, polskich kombatantów, zebranych tu społem i spraw, byśmy wzmocnieni Ducha Świętego darami: Rozumu, Wiedzy i Mądrości, jedynie dobro naszej Ojczyzny i sprawy polskiej mieli na względzie. Zezwól o Boże, byśmy wszyscy, których złączyła wspólna żołnierska powinność, pełniona pod biało-czerwonymi znaki, służbę swoją, winną Tobie i Polsce zawsze pełnili tak, jak przystało na prawych Polaków, zawołaniem których jest: "BÓG HONOR OJCZYZNA!" Spraw Boże, byśmy naszym solidarnym wysiłkiem i ofiarną naszą pracą na społecznym polu służyli naszym Rodakom na obczyźnie, niosąc im bratnią pomoc i będąc dla nich wzorem zgody, jedności i oddania ojczystej sprawie. Tobie Boże, polecając naszą polską młodzież, przyrzekamy otaczać ją skuteczną i serdeczną opieką, własnym ją uczyć przykładem, jak Tobie i Polsce należy sprawować służbę, jak miłować polską mowę, tradycje i obyczaje, i jak być dumnym ze sławnych poprzez tysiąclecie, narodowych naszych dziejów. Boże Chrobrych, Jagiełłów, Batorych i Sobieskich! Boże polskich wojów i rycerzy! Boże polskich powstańców! Boże polskich żołnierzy, broniących Warszawy i Lwowa! Żołnierzy spod Narwiku, Lagarde i Tobruku, spod Monte Cassino, Falaise i Arnhem! Boże marynarzy i lotników! Boże żołnierzy Armii Krajowej! Boże żołnierzy polskich, którym nie dane było walczyć i ginąć pod sztandarami z orłem w koronie! Wspomnij na polską krew, przelaną na tylu pobojowiskach świata i wysłuchaj naszej żołnierskiej modlitwy, jaką my, polscy kombatanci wznosimy teraz kornie do Ciebie, aby praca nasza nadal służyła Rzeczypospolitej Polskiej. A to niech się stanie za przyczyną i wspomożeniem Maryi, Królowej Polski, co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie! Amen!

KOŁA I SIEDZIBY STOWARZYSZENIA POLSKICH KOMBATANTÓW W KANADZIE

KOŁO nr 1 THUNDER BAY (Ontario)
KOŁO nr 2 LONDON (Ontario)
KOŁO nr 3 VANCOUVER (British Columbia)
KOŁO nr 4 BRANTFORD (Ontario)
KOŁO nr 6 EDMONTON (Alberta)
KOŁO nr 8 OTTAWA (Ontario)
KOŁO nr 13 WINNIPEG (Manitoba)
KOŁO nr 18 CALGARY (Alberta)
KOŁO nr 19 LETHBRIDGE (Albrta)
KOŁO nr 20 TORONTO (Ontario)
KOŁO nr 24 SUDBURY (Ontario)
KOŁO nr 27 ST. CATHARINES (Ontario)



ILUSTRACJA:
Siedziba Stowarzyszenia Polskich Kombatantów (SPK)

ŹRÓDŁO TEKSTU:

Akademia Zamojska. Polonia Inter Gentes. Czasopismo naukowe. Nr. 5 (2024)
Artykuły dostępne są na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Użycie niekomercyjne –
Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe (CC BY-NC-ND 4.0)


Na licencji: CC BY-SA









COPYRIGHT

KOPIOWANIE MATERIAŁÓW ZAWARTYCH W PORTALU ZABRONIONE

Wszelkie materiały zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.





PORTAL POLONII
BADANIA NAUKOWE NAD POLONIĄ I POLAKAMI ZA GRANICĄ



PROJEKT FINANSOWANY PRZEZ MINISTERSTWO SPRAW ZAGRANICZNYCH RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
W KONKURSIE „POLONIA I POLACY ZA GRANICĄ 2024 - REGRANTING”

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów



Portal Polonii (portalpolonii.pl) łączący w swoich publikacjach rezultaty badań naukowych nad polską diasporą z bieżącymi informacjami o działalności Polonii, jest wielopłaszczyznową platformą wymiany myśli i doświadczeń: środowisk badaczy i organizacji polskich oraz polonijnych poza granicami kraju. Dotychczas te perspektywy, pomimo, że uzupełniają się w sposób naturalny, prezentowane były odrębnie. Za tym idzie nowy sposób prezentacji zagadnień związanych z życiem i aktywnością naszych rodaków, potrzebny w równym stopniu Polonii jak i środowisku akademickiemu.

Polonii – co wiemy z analiz badawczych - brakowało często usystematyzowanej, zobiektywizowanej wiedzy na temat m.in. historycznej perspektywy i zrozumienia kulturowych procesów kształtowania się polskich ośrodków na emigracji. Akademikom starającym się śledzić aktualne doniesienia pochodzące od polskich organizacji w świecie, brakowało dotychczas miejsca, w którym na podstawie metodologicznie uporządkowanych źródeł i poddanych krytycznej analizie treści, można wyznaczać trendy i kierunki badań nad Polonią. Dzięki Portalowi Polonii oba wymienione aspekty spotykają się w jednym, powszechnie dostępnym miejscu, tworząc synkretyczną całość, z perspektywą dalszego rozwoju. Portal dostarcza także – co ważne - wieloaspektowej informacji o Polonii rodakom w kraju, wśród których poczucie wspólnoty ponad granicami jest w ostatnich latach wyraźnie zauważalne.