BADANIA NAUKOWE
NAD POLONIĄ I POLAKAMI ZA GRANICĄ

Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II

Liczba publikacji w portalu:   248   z czego w 2024 roku:   102








USA    2023-06-11

POLONIA I DUSZPASTERSTWO POLONIJNE W PÓŁNOCNEJ KALIFORNII W ŚWIETLE DZIAŁALNOŚCI JANA KOWALIKA


Emigracyjne lata swego życia Jan Kowalik spędził w północnej Kalifornii, gdzie stworzył sobie warsztat pracy. Jego losy nieodłącznie łączą się z historią bardzo zróżnicowanego środowiska polskiej diaspory nad Zatoką San Francisco oraz etnicznego duszpasterstwa. Artykuł charakteryzuje kalifornijską Polonię, która nad Zatokę San Francisco zaczęła przybywać w latach czterdziestych XIX wieku, następnie jako „emigracja zarobkowa”, stanowiąca rdzeń kalifornijskiej Polonii, swój punkt szczytowy osiągnęła w latach dwudziestych XX wieku, a zasilona została po II wojnie światowej. Ponadto ukazuje rolę Kościoła katolickiego oraz duszpasterzy, zwłaszcza Towarzystwa Chrystusowego, w życiu emigrantów. Kowalik stał się kronikarzem wydarzeń z życia parafii i inicjatorem wielu przedsięwzięć promujących polską kulturę. Najbardziej widoczną formę jego aktywności stanowi działalność wydawnicza. Jako redaktor „Gazetki Parafii Świętego Wojciecha” (ukazywała się od 23 kwietnia 1976 r.) w 1977 r. rozpoczął wydawanie własnej szpalty pt. „Ślady polskie nad Zatoką”, poświęconej polskiej przeszłości w Kalifornii. Od stycznia 1979 r. wydawał „Boży Siew”. Autor artykułu szeroko omawia obie publikacje, wskazując autorów i współpracowników redakcji.


MAREK GRYGIEL

Ks. dr MAREK GRYGIEL SChr – adiunkt Katedry Historii Kościoła w Czasach Najnowszych, Metodologii i Nauk Pomocniczych, Instytut Historii Kościoła i Patrologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II

Lata emigracyjne Jan Kowalik spędził w północnej Kalifornii. To tutaj stworzył swój warsztat pracy, z tego miejsca publikował swoje najważniejsze prace bibliograficzne, prowadził szereg badań naukowych na podstawie materiałów znajdujących się w pobliskich archiwach i bibliotekach. Nawiązywał kontakty z naukowcami ze znanych kalifornijskich uniwersytetów. Kalifornia z całym swym bogactwem kulturowym i przyrodniczym stała się dla niego drugim domem, który bardzo często opisywał w swojej poezji i opowiadaniach.

Od samego początku historii polskiej emigracji losy emigrantów były nieodzownie połączone z opieką duszpasterską, jaką sprawował nad nimi polski kapłan. A parafia etniczna była swego rodzaju zwornikiem polskości i skupiała wokół bogactwo form organizacyjnych. Dlatego badanie dziejów Jana Kowalika bez zaznajomienia się z historią polskiej diaspory nad Zatoką San Francisco i jej etnicznego duszpasterstwa nie dałoby z pewnością pełnego obrazu jego aktywności polonijnej.

Kowalik, młody emigrant przybywający do Kalifornii, spotkał się już z dobrze zorganizowaną strukturą polonijnych organizacji.

Polacy zaczęli przybywać nad Zatokę San Francisco w latach czterdziestych XIX wieku, jedni drogą morską z Europy, inni poprzez kontynent ze wschodu Ameryki lub poprzez Cieśninę Panamską. Byli to żołnierze walk o niepodległość Polski, często poszukiwacze złota lub podróżni szukający przygód po świecie. Mieli zawodowe wykształcenie i często znali obce języki. Ich pionierska działalność - jak później wykazał Jan Kowalik - zaznaczyła się na wielu polach i stanowiła całkiem niemały wkład w amerykanizację Kalifornii. Późniejsze ruchy emigracyjne miały charakter masowy i spowodowane były na przemian to uciskiem politycznym, to kryzysem gospodarczym w dziewiętnastowiecznej Europie, Powstała w ten sposób „emigracja zarobkowa”. która swój punkt szczytowy osiągnęła w latach dwudziestych. To właśnie z tej emigracji wywodzi się rdzeń kalifornijskiej Polonii, zasilony masowym przypływem wysiedleńców i żołnierzy po II wojnie światowej.

Na podstawie dostępnego spisu ludności Kalifornii z 1970 r. można dokonać szczegółowej analizy, która pozwala nam uchwycić obraz społeczno-kulturowy Polaków zamieszkujących w tych czasach tereny Kalifornii.

Liczba Amerykanów polskiego pochodzenia zamieszkujących Kalifornię wynosiła 115.584 osoby. Polonię nad Zatoką San Francisco w tamtych czasach cechował, jak na amerykańskie warunki, pewien rodzaj zasiedziałości. Przesiedlenia miały miejsce stosunkowo rzadkie i odbywały się zwykle w obrębie stanu. Niewielu Polaków opuszczało Kalifornię. Istniał natomiast nieprzerwany do niej przypływ, często ludzi w podeszłym wieku, którzy przybywali tu ze względów zdrowotnych albo w celu połączenia się z rodziną. Liczba tych emigrantów ze wschodu kontynentu pod koniec lat sześćdziesiątych wynosiła 13 procent ogółu Polonii. Wspomnianą zasiedziałość możemy po części wytłumaczyć faktem, że Polonia kalifornijska była społeczeństwem biologicznie starym. Na 8107 badanych osób zaledwie 7 procent stanowiła młodzież do lat 24. Wiek średni w granicach lat od 25 do 44 reprezentowany był liczbą 1944 osób. Mieszkańców w wieku około 50 lat i więcej zarejestrowano 5522, co stanowiło 68 procent. Zróżnicowanie Polonii metropolitalnych środowisk północnej Kalifornii wyrażało się stosunkiem 4259 mężczyzn na 3812 kobiet.

Zdawać by się mogło, że językiem macierzystym Polonii powinien być w przeważającej mierze język polski. W rzeczywistości było jednak inaczej, co tłumaczy się faktem, że Polonia była w swej istocie ambiwalentną strukturą społeczną: wznoszona na fundamencie odziedziczonych wartości etnicznych, podmywana była stale i przekształcana przez dynamiczne procesy społeczne i kulturowe nowej ojczyzny. Na podstawie omawianych badań można wywnioskować, że z przyjściem na świat nowej generacji rozluźniła się więź wiążąca rodzinę emigranta z ojczyzną i fakt ten przesądzał stosunek do języka ojców. Warto dodać, co jest widoczne na przykładzie także Kowalika, że językowe stosunki komplikowała także prywatna historia każdego emigranta. Zmuszony często do dłuższego postoju w Niemczech lub we Francji, przyjeżdżał do Kalifornii już z rodziną, często etnicznie mieszaną. Wszystko to znalazło odbicie w języku kalifornijskiej Polonii i tłumaczy jego statystyczną rozmaitość, nie mówiąc już o wpływach zaborów, w wieloetnicznej strukturze historycznej Polski. I tak na 14.315 reprezentantów Polonii nad Zatoką San Francisco objętych spisem język polski jako język macierzysty podały 5584 osoby, język angielski - 455 osób, język jidisz - 2358.

Specyfikacja stosunków narodowościowych dla metropolii San Francisco w tamtych czasach wykazywała, że blisko połowa ludności miasta była obcego pochodzenia. Kwestionariusze spisowe dotyczące wykształcenia uwzględniały jedynie osoby powyżej 25 lat i objęły 5303 reprezentantów Polonii. Rejestrowały one wykształcenie elementarne, średnie i wyższe dla każdej płci osobno, notując 2961 studentów i 2342 studentki, razem 5303 osoby. Statystyka ta oczywiście nie unaocznia rodzaju, zasięgu i znaczenia kulturowego setek imigrantów starszego pokolenia z gruntownym europejskim wykształceniem, pracujących na kalifornijskich uniwersytetach w instytucjach badawczych oraz w przemyśle i handlu.

Powyższe badania pokazują, jak bardzo zróżnicowanym środowiskiem była polska diaspora żyjąca w Kalifornii. Emigracyjne dzieje Jana Kowalika wpisują się w tę rzeczywistość społeczno-kulturowej różnorodności nad Zatoką San Francisco.

Polskim emigrantom, którzy opuszczali swój ojczysty kraj i osiedlali się w nowym nieznanym świecie, towarzyszyła od samego początku potrzeba organizowania sobie życia religijnego. Prowadzona przez stulecia polityka represyjna zaborców ograniczająca często życie religijne doprowadziła do szczególnej sytuacji, polegającej na tym, że polskie wartości narodowe mocno sprzęgły się z elementami katolicyzmu, a sam Kościół katolicki stawał się miejscem, gdzie można było realizować ideały narodowowyzwoleńcze. Dlatego nie dziwi fakt, że wołanie o polskich duszpasterzy, którzy mogliby zaopiekować się polskimi emigrantami, było słyszalne od samego początku polskiej emigracji. Skoncentrowanie się bowiem wokół ośrodka duszpasterskiego z polskim kapłanem wynikało nie tylko z wewnętrznej potrzeby polskich imigrantów, lecz o wiele bardziej było dla nich znakiem bezpieczeństwa i stabilizacji w nowym świecie, który od samego początku był przedłużeniem Polski i polskości na kraje osiedlenia.

Jan Kowalik wychowany w rodzinie katolickiej na styku dwóch przenikających się wyznań, od samego początku swej emigracyjnej tułaczki, w Kościele katolickim znajdował oparcie, a tematyka religijna bardzo często stawała się przedmiotem jego poetyckich rozważań. Dlatego bez trudności odnalazł się w wielowyznaniowym społeczeństwie, jakie funkcjonowało w Stanach Zjednoczonych. Niestety, wśród nich ciągle brakowało kościoła z polskim duszpasterzem. Spowodowane to było najprawdopodobniej stosunkowo małą liczbą katolików polskiego pochodzenia na danym terenie. Ich rozproszenie na danym obszarze także nie sprzyjało spoistości polskiej grupy. Jednak faktem jest również, że ci sami prawie ludzie w tych samych warunkach diaspory zorganizowali ponad 45 społeczno-kulturalnych organizacji o etnicznym charakterze. Należy więc wnioskować, że kalifornijskim Polakom w tamtych czasach zależało więcej na obronie zagrożonej polskości i czynieniu pomocy dla zniewolonej ojczyzny, niż na budowie kościoła i organizowaniu polskiej parafii.

Przez jakiś czas, na krótko przed wybuchem I wojny światowej, idea stworzenia nad Zatoką San Francisco polskiej parafii zdawała się być blisko urzeczywistnienia: ks. Jan Kanty Rozmus, gorliwy kapłan i wybitny społecznik, zdołał zabrać sumę kilku tysięcy dolarów na ten cel, lecz przedwczesna śmierć przerwała jego zbożny zamiar. Społeczność polska zużyła zebraną sumę na zakup Domu Polskiego w San Francisco. Chociaż odczuwalny był brak stałej opieki duszpasterskiej ze strony amerykańskiej hierarchii kościelnej, Polonia korzystała sporadycznie z posług religijnych kleru zakonnego oraz parafialnego polskiego pochodzenia lub władającego łamaną polszczyzną. Wzmianki o tym znajdujemy w monografii o jezuitach w San Francisco. gdzie mowa jest o księżach Stanisławie Kusiackim SJ i Józefie Guidi SJ, wezwanych w 1894 r. przez abp. J.S. Alemany’ego w celu zaopiekowania się polskimi katolikami w Dolinie Krzemowej.

Bardzo czynnym wśród Słowian nad Zatoką był przede wszystkim włoski jezuita Henryk Bontempo, który przybył do metropolii w roku 1902 i gorliwie rozpoczął działalność misyjną, ukoronowaną stworzeniem wspólnej dla wszystkich Słowian parafii i zbudowaniem kościoła Nativity przy ulicy Gougha i Franklina. Jest to ta sama świątynia, która potem przez wiele lat służyła polskim emigrantom przybyłym nad Pacyfik po II wojnie światowej.

Bardzo często improwizowany charakter duszpasterstwa polonijnego nie był oczywiście wystarczający, toteż sytuacja musiała ulec zmianie, kiedy po zakończeniu wojny dziesiątki tysięcy nowych imigrantów nieznających języka angielskiego zaczęły napływać do Kalifornii.

W tym samym czasie w Niemczech znajdowała się grupa około tysiąca polskich księży uwolnionych przez armię gen. Pattona z hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Wielu z nich cudownie ocalałych odmówiło powrotu do kraju z obawy przed kolejnym terrorem, tym razem rosyjskiego totalitaryzmu.

Dzięki akcji abp. Józefa Gawliny, któremu Stolica Apostolska powierzyła opiekę duchową nad setkami tysięcy uchodźców znajdujących się w rozproszeniu na całym świecie, episkopaty niektórych krajów wyraziły gotowość udzielenia gościnności i przyjęcia polskich księży do swoich diecezji. Kardynał Francis Spellman z Nowego Jorku i abp John Joseph Mitty z San Francisco byli jednymi z pierwszych, którzy dali przykład rozwiązania tego problemu.

Poprzez kontakty z Polską Misją Katolicką w Niemczech, na czele której stał ks. Edward Lubowiecki, dziesięciu polskich księży z Niemiec przyjechało do archidiecezji San Francisco. Grono to powiększyli z biegiem czasu dwaj księża profesorowie: Józef Eugeniusz Myrda - przybyły z Anglii oraz Andrzej Woźnicki, chrystusowiec (SChr) - pochodzący z Kanady. Przybysze zostali przydzieleni do diecezjalnych parafii w charakterze pomocników proboszczów amerykańskich, a także jako kapelani żeńskich zgromadzeń zakonnych lub kapelani szpitalni. Ich przyjazd nie zmienił wprawdzie status quo polonijnego duszpasterstwa, niemniej stanowił zapowiedź zmian na przyszłość. Częściowo została zrealizowana na wiosnę 1955 r. pismem abp. Mitty skierowanym do polskich księży imigrantów. Arcybiskup poleca duchowieństwu polskiemu w północnej Kalifornii zorganizowanie trzech ośrodków liturgicznych dla polskich imigrantów. Dopilnowanie realizacji swych zaleceń arcybiskup Mitta powierzył ks. Bernardowi Croninowi. Według zaleceń polscy księża mieli zwoływać do wymienionych ośrodków wszystkich nowo przybyłych polskich katolików na miesięczne zgromadzenia, na których miały się odbywać nabożeństwa z kazaniami w języku polskim, modlitwy w intencji ojczyzny i adoracje przed Najświętszym Sakramentem. Obecni mogli przy tej okazji korzystać także z sakramentu pokuty. Jednakże do Komunii św., w myśl zalecenia arcybiskupa, mieli przystępować w swoich parafiach miejsca zamieszkania. Polecenie to, jak również fakt wykluczenia z programu tych zgromadzeń mszy św., każą przypuszczać, że nie chodziło tu o stworzenie namiastki parafii etnicznej, a tylko miał to być rodzaj przejściowego punktu przed ostateczną inkulturacją ze środowiskiem amerykańskiej parafii miejsca zamieszkania.

Śledząc lokalne prasowe publikacje datowane na lata 1951-1954, można dojść do przekonania, że mimo tak miał to być pozornej formy opieki duszpasterskiej nad imigrantami z Polski na terenie metropolii San Francisco, nastąpiło wzmożenie przejawów życia religijno-społecznego. Z biegiem czasu administracja i program tej akcji uległy terenowym i personalnym zmianom, w wyniku czego pozostały tylko ośrodki w San Francisco i Oakland.

W San Francisco po odejściu ks. Kruszki do Oakland duszpasterzem Polonii został ks. Franciszek Wajda. Kapłan ten zdobył sobie wdzięczność i głęboki szacunek Polonii głównie za opiekę i pomoc materialną, których nigdy nie skąpił nowo przybyłym. Jan Kowalik wielokrotnie spotykał się z ks. Wajdą, często po zakończonym nabożeństwie zostawał u niego na wielogodzinne rozmowy dotyczące swoich bibliograficznych pasji. W pamiętniku pod datą 27 czerwca 1970 r. zapisał: „Spotkałem dziś na spacerze ks. Wajdę, jak zwykle życzliwy i pełen wysokiej kultury kapłan, rozmawialiśmy ponad godzinę o tym co zrobić, aby naszą trzódkę Polaków znad zatoki jeszcze bardziej zespolić”. Śmierć tego duszpasterza wywołała nie tylko głęboki żal wśród parafian, ale także wzruszający oddźwięk w prasie amerykańskiej.

Kolejnym duszpasterzem Polaków został ks. Zygmunt Dobkowski. Za ustną jedynie aprobatą władz archidiecezji przeniósł on punkt zborny polskich parafian do kaplicy zakonu sercanek na Lonely Hill i zaprowadził tam regularne nabożeństwa i msze św. w języku angielskim z polskim kazaniem. Przechodząc po dziesięciu latach tej intensywnej pracy na emeryturę zostawił po sobie pamięć energicznego, patriotycznego kapłana oraz wszechstronnego działacza społecznego, przede wszystkim zaś niezmordowanego kwestarza, który ze szczodrobliwością odpowiadał na naglące apele o pomoc płynące z ojczyzny.

Działalność wspomnianych księży w ramach akcji duszpasterskiej poleconej przez arcybiskupa stanowi jednakże tylko fragment w ramach ogólnej ich działalności na terenie Kalifornii. Także inni księża, nie wciągnięci bezpośrednio do tej oficjalnej akcji, z natury swego powołania opiekowali się imigrantami osiadłymi w promieniu ich normalnej parafialnej służby. Emigranci mieli nie tylko ścisłe religijne potrzeby. Przyzwyczajeni do praktyk w starym kraju oczekiwali od polskiego księdza zaangażowania w pielęgnowanie etniczno--kulturowej tradycji, często połączonej z religią nierozerwalnym węzłem. Tym bardziej że tradycja ta żyła jeszcze wśród starych imigrantów, osiadłych w Kalifornii przed I wojną światową. Toteż, jak przewidywano, nowo przybyłych księży można było spotkać już wkrótce na najróżnorodniejszych akcjach związanych z życiem kulturalno-społecznym polonijnego środowiska. Jednych, jak ks. Myrda i ks. Woźnicki, w roli kapelanów i moderatorów towarzystw oraz instytucji, drugich, jak ks. Maciejewski i ks. Klaja, opiekujących się obozami wakacyjnymi młodzieży. Księża Guttman, Degner, Dobkowski, Przygoda i Woźnicki organizowali programy radiowe i wygłaszali pogadanki religijne. Księża Wajda i Woźnicki postanowili za namową Jana Kowalika podjąć się redagowania dwóch wydawnictw periodycznych, a mianowicie „Echa San Francisco” i „Migranta Echo”. Dzielili się swoimi duszpasterskimi doświadczeniami, zasilając artykułami łamy prasy miejscowej oraz emigracyjnej w innych krajach. Wszyscy zaś bez wyjątku uczestniczyli w uroczystościach narodowokościelnych. Kowalik, nawiązując ożywioną współpracę z miejscowymi duszpasterzami polonijnymi, dzielił się z nimi swoim doświadczeniem, ale także brał czynny udział w życiu parafii. Księża Stasiak, Malak, Woźnicki i Przygoda wspomagali materialnie założone przez Kowalika w Sunnyvale APDS.

Reasumując, nie ma chyba dziedziny życia Polonii nad Zatoką, gdzie nie znaleźlibyśmy śladów działalności imigranta-duszpasterza bez względu na to, czy praca została mu zlecona, czy też podjął się jej z poczucia ludzkiego i narodowego obowiązku.

Przypływ nowej fali imigrantów po zakończeniu II wojny światowej zmieniał w znacznym stopniu profil duchowy i gospodarczy tutejszej Polonii. Nie tracąc niczego ze swej amerykańskiej lojalności, stała się ona bardziej świadoma swych etnicznych korzeni i nabrała poczucia wartości jako współczynnika kształtującego amerykańską rzeczywistość. Uwidoczniło się to głównie w założeniu własnej reprezentacji społeczno-politycznej, jakim jest Kongres Polonii Amerykańskiej -Wydział Północnej Kalifornii, w zorganizowaniu własnych programów radiowych, a nawet własnej instytucji bankowej: Polam Federal Credit Union w San Francisco.

Powstały także nowe organizacje społeczno-kulturalne. Ich lista jest imponująca: Polish Veterans of World War II, Koło Żołnierzy Armii Krajowej, Polsko-Amerykański Klub Inżynierów, Polish American Educational Committee, Polish American Social Club in Sacramento, Polish Women Club, Polish American Club of East Bay, Polish American Club of the Peninsula, Polish Arts and Cultural Foundation.

Wraz z liczebnym wzrostem i organizacyjnym krzepnięciem polonijnego środowiska dojrzewała potrzeba uaktywnienia życia religijnego, szczególnie tych członków Polonii, którzy z różnych względów nie mogli czy nie chcieli korzystać z przynależności do miejscowych parafii. I tutaj na arenę weszło młode zgromadzenie zakonne - Towarzystwo Chrystusowe, założone w Polsce przed II wojną światową w celu opieki nad rozproszoną po świecie polską emigracją. Jej pierwszym wysłannikiem był młody kapłan, wspomniany już ks. Andrzej Woźnicki, przybyły z Kanady do San Francisco w 1967 r. Po objęciu stanowiska profesora filozofii w jezuickim University of San Francisco, rozpoczął nowatorską i dość wszechstronną działalność, organizując seminaria na temat etniczności, zakładając pierwsze na tym terenie ogólnosłowiańskie audycje radiowe, a przede wszystkim wydając razem z Janem Kowalikiem dwujęzyczne wydawnictwo periodyczne „Migrant Echo”, poświęcone etniczno pastoralnej tematyce.

Po zbadaniu miejscowych warunków i dwukrotnej wizycie w San Francisco generała zakonu chrystusowców, ks. Wojciecha Kani z Polski, podczas której doszło do spotkania z abp. Josephem Th. McGuckenem, akcję przejęło społeczeństwo. Jesieną 1975 r. odbyła się konferencja przedstawicieli Kongresu Polonii Amerykańskiej - Wydziału Północnej Kalifornii z arcybiskupem, któremu przedłożono prośbę o ustanowienie parafii misyjnej dla ludności archidiecezji i o powołanie na stanowisko proboszcza jednego z księży z Towarzystwa Chrystusowego. Na konferencji społeczeństwo polonijne reprezentowali: prezes KPA Wydziału Północnej Kalifornii inż. Zdzisław Zakrzewski oraz profesorowie Jerzy Lerski z San Francisco i Witold Sworakowski z Palo Alto. W dniu 29 stycznia 1976 r. odbyła się konferencja u arcybiskupa, w której z polskiej strony udział wzięli: prowincjał Towarzystwa Chrystusowego na Północną Amerykę i Kanadę, ks. Władysław Gowin z Detroit oraz księża Wojciech Baryski i Andrzej Woźnicki. W wyniku osiągniętego porozumienia abp McGucken wydał 6 lutego 1976 r. dekret, stwarzający pierwszą w tym mieście, jak i w całej północnej Kalifornii, polską parafię misyjną, wyznaczając jej proboszczem ks. Wojciecha Baryskiego, którego kandydaturę wysunęły władze zgromadzenia. Nowo mianowany proboszcz patronem parafii wybrał św. Wojciecha, biskupa-męczennika i apostoła Prusaków.

Inauguracyjna Msza św. odprawiona została w sali Domu Polskiego w dniu 1 lutego 1976 r. z udziałem ks. prowincjała Władysława Gowina, księży chrystusowców: Berlika i Woźnickiego, oraz emerytowanego kapelana, ks. Zygmunta Dobkowskiego.

Zaangażowanie w życie polskiej parafii w San Francisco stanowiło dla Kowalika rodzaj specjalnej misji, którą wypełniał do końca życia. Od samego początku stał się kronikarzem wydarzeń z życia parafii i inicjatorem wielu przedsięwzięć promujących polską kulturę. Najbardziej widoczna forma jego aktywności na tym polu to działalność wydawnicza parafii.

W kilka tygodni po założeniu przez abp. McGuckena polskiej parafii misyjnej w San Francisco, ukazał się z datą 23 kwietnia 1976 r. pierwszy numer „Gazetki Parafii Św. Wojciecha”. Była to dwustronnie powielana karta papieru formatu A4, a na jej treść składały się: adres proboszcza, zawiadomienie o czasie i miejscu przyszłych nabożeństw oraz spis nazwisk osób, które podjęły się przygotowania śniadań niedzielnych na najbliższą przyszłość. Ks. Wojciech Baryski oraz Jan Kowalik jako wydawca i redaktorzy tego biuletynu dziękowali w nim także za dary w postaci naczyń liturgicznych i koszyków na zbieranie kwesty, ofiarowane nowo powstałej parafii przez rodzinę Widaków oraz Zofię Smith.

Objętość gazetki zwiększała się w następnych wydaniach, dochodząc z końcem roku do ośmiu stronic. Papier był kiepskiej jakości, zapewne jakieś magazynowe resztówki, zdobywane własnym przemysłem wydawcy, za to bardzo kolorowy, toteż numery wyglądem przypominały wiązkę plakatów czy zaproszenia, tym bardziej że teksty pisemka urozmaicone były ilustracjami i wyszukanym liternictwem tytułów. Samo pismo odbijane było w domu Kowalików w Sunnyvale. Tematyka koncentrowała się wokół liturgii kościelnego roku, parafialno-organizacyjnych spraw oraz polonijnego kalendarza. Specjalny kącik poświęcony był dzieciom. Edytoriał księdza proboszcza, ukazujący się pod bieżącym tytułem Rozważ w sercu swoim, rodzaj homilii dla wiernych poza zasięgiem ambony, dopełniał wachlarza tematycznego gazetki, pomyślanej jako pomoc katechetyczna, wehikuł kontaktów duszpasterskich, a także jako narzędzie propagowania nowo założonej placówki misyjnej na dalekich obszarach Kalifornii. Ten ostatni fakt tłumaczy wysoki początkowo nakład gazetki, który wynosił 900 egzemplarzy, kolportowanych przez pocztę za taryfą ulgową.

W miarę jak placówka parafialna wzrastała liczbowo i terytorialnie, obserwujemy dynamiczny rozwój gazetki. Objętość jej poszerzyła się do 18 stron w roku 1977, wreszcie do 26 stronic w 1978 r. Redaktorom udało się zainteresować wydawnictwem niektórych parafian oraz członków Polonii spoza parafii, co spowodowało pojawienie się na jej szpaltach nowych piór. Rozszerzyła się w rezultacie tematyka wydawnictwa i urozmaiciła szata graficzna.

Jedną z pierwszych ochotniczek była Alicja Pomian-Pożerska Matulewicz, autorka dwu tomów wierszy wydanych przez Oficynę Poetów na Emigracji w Londynie, która oprócz częstego drukowania artykułów o wileńskiej tematyce, prowadziła w piśmie rubrykę dyskusyjną, zatytułowaną Pod rozwagę.

W maju 1977 r. redaktor Jan Kowalik rozpoczął redagowanie własnej szpalty pt. Ślady polskie nad Zatoką, poświęconą polskiej przeszłości w Kalifornii. Od listopada tegoż roku pojawił się w miesięczniku cykl artykułów o Polskiej poezji religijnej pióra znanej pisarki Ewy Emill [Marii Skoczowskiej], a od lutego 1978 r. odcinkami jej powieść biblijna Legendy o chłopcu.

Równocześnie pewnej systematyzacji uległ materiał kościelno-parafialny, który zgrupowany został na pierwszych stronicach pisma w rubrykach: Służba liturgiczno-społeczna, Liturgia niedzieli oraz Kalendarz parafialno-polonijny. Pojawił się nowy dział poświęcony literaturze, głównie poezji. Zmarłym członkom kalifornijskiej Polonii Stanisław Śliwiński poświęcał biograficzną rubrykę Ze wspomnień. W roku 1978 do szeregu stałych współpracowników dołączają nowe osoby, w rezultacie czego pojawiają się nowe serie artykułów, jak i przygodne omówienia aktualnej problematyki środowiska. Ks. Andrzej Woźnicki publikował od stycznia dwie serie artykułów równocześnie, jedną pod tytułem Z filozofii życia, drugą pod bieżącym nagłówkiem Ze szlaków świata, w których opowiadał o swoich wyprawach wysokogórskich. Seryjnie przedrukowywany był również tekst Roku polskiego Zofii Kossak, nostalgią zabarwione reminiscencje folkloru starej ojczyzny. Od marca Stanisław L. Lewicki, przedwojenny dziennikarz i literat, ogłaszał w gazetce serię kontrowersyjnych felietonów kulturalnych, które pobudzały środowisko do dyskusji. Krystyna Chciuk, znana działaczka młodzieżowa, debiutowała Kącikiem harcerskim, zaś tajemniczy „Stary Wujcio z Pieskiem” rozpoczynał od sierpniowego numeru druk interesujących artykułów biograficzno-historycznych.

Pismo wiele uwagi poświęcało religijno-społecznej dokumentacji środowiska. Kowalik często zamieszczał faksymile korespondencji z władzami kościelnymi. Na łamach gazetki można było znaleźć listy z podziękowaniem od dostojników kościelnych odwiedzających parafię, a więc kardynałów: Wojtyły i Rubina, krajowych oraz amerykańskich biskupów, rektora KUL-u, o. Mieczysława A. Krąp-ca, od gości zakonnych i przedstawicieli prasy katolickiej z kraju.

W roku 1978 miało miejsce wydarzenie, które wpłynęło na zmianę formy wydawniczej pisma i znacznie rozszerzyło możliwości publikacyjne parafii św. Wojciecha. Oto dzięki wspaniałomyślności Władysława Dalegora-Sucheckiego wydawnictwo weszło w posiadanie drukarni offsetowej, co położyło kres uciążliwemu, pokątnemu powielaniu pisma. Fakt zdobycia własnej małej drukarni pozwolił Kowalikowi na realizację z dawna pielęgnowanego marzenia: założenia popularnego, regionalnego magazynu dla rodzin katolickich. Zachęcony aprobatą proboszcza redaktor przystąpił w styczniu 1979 r. do wydawania ambitniejszego pisma, któremu dał symboliczną nazwę „Boży Siew”. Do powzięcia tej decyzji przyczynił się także fakt, że na terenie Kalifornii brak było częstotliwego i regularnie ukazującego się pisma polonijnego. W takich oto warunkach, po długich latach nieurodzaju na polonijnym rynku prasowym, „Bożemu Siewowi” przypadła rola kontynuatora tradycji polskiej prasy nad Zatoką San Francisco.

Z biegiem czasu zakres treści pisma zaczął się coraz bardziej różnicować. Pojawiły się nowe kolumny o charakterze świeckim, kulturalno-historycznym. Wprowadzony został miesięczny Kalendarz historyczny, redagowany przez nauczyciela Franciszka Topora, rozszerzała się kronika Zatoki San Francisco, uzupełniając ten materiał Wiadomościami kulturalnymi.

Doszła także jedyna w prasie emigracyjnej stała rubryka Jan Paweł II w filatelistyce watykańskiej i światowej, redagowana przez znanego filatelistę Stanisława Draganowskiego. Kowalik zyskiwał nowych stałych współpracowników, np. Bohdana Deresiewicza z Santa Barbara, który zasilał łamy „Bożego Siewu” artykułami o miastach polskich. Treść ożywiała wreszcie sporadyczna szpalta humoru, stronice fraszek i satyry pióra miejscowych talentów, głównie Czesława Seyferta.

Miesięcznik regionalny, podobnie jak prasa codzienna, odzwierciedla życie środowiska, jest echem wydarzeń i problematyki, które interesują, wzruszają, jednoczą lub dzielą. Jest więc rzeczą naturalną, szczególnie w warunkach, jakie istniały nad Zatoką San Francisco, że na łamach „Bożego Siewu” odnaleźć można ślady nieporozumień i sporów, jakie istniały wśród Polonii. Dyskusje tego rodzaju publikowane na łamach pisma miały charakter defensywny. Chodziło w nich najczęściej o sprecyzowanie stanowiska i roli Kościoła i parafii w życiu polskiej społeczności emigracyjnej i sprostowanie mylnych poglądów dotyczących prerogatyw katolickiego Kościoła z jednej, a uprawnień i statusu polskich organizacji społeczno-politycznych z drugiej strony. Rozsądny i zrównoważony głos zabierali w tych sprawach najczęściej Maciej Siekierski, Alicja Matulewicz, Helena Sworakowska, Daniel Palewski i ks. Jacek Przygoda.

Dla uzupełnienia całości można dodać, że „Boży Siew” udzielał przez jakiś czas na swych szpaltach gościny grupie najmłodszych emigrantów z Polski, zanim ci nie usamodzielnili się dziennikarsko i założyli własny kwartalnik pod nazwą „Kontakty”.

„Boży Siew” spełniał wielostronne i pożyteczne zadania w środowisku kalifornijskiej Polonii. Utrzymywał więź z językiem ojczystym, ożywiał folklor i tradycje narodowe, zacieśniał kontakt z polską kulturą rozluźnioną latami rozłąki z ojczyzną. Chętnym i zainteresowanym stwarzał możliwości zabierania głosu i wyrażania siebie. A co może najważniejsze, to to, że dokumentował polskie życie społeczno-kulturalne w północnej Kalifornii i stanowił aktualnie cenne źródło informacji dla badacza dziejów tej diaspory.

Polska Misja Katolicka doczekała się też obszernego opracowania. Okazją była rocznica powołania na Stolicę Piotrową polskiego kardynała Karola Wojtyły. Książka przygotowywana pod red. ks. Baryskiego przy dużym współudziale Jana Kowalika nosiła tytuł Jan Paweł II - pierwszy rok pontyfikatu i wydrukowana została offsetem, z matryc sporządzonych przez wydawcę. Oprawiona w półsztywną okładkę, z ilustracjami w tekście. Podtytuł wyjaśniał, że jest to praca zbiorowa Polaków parafian zamieszkałych w rejonie Zatoki San Francisco. Nie była to jednak pierwsza inicjatywa wydawnicza dotycząca osoby i pontyfikatu Jana Pawła II, dokładne omówienie tej i innych publikacji zostało zamieszczone w kolejnym paragrafie pracy zatytułowanym Bibliograficzne polonica papieskie z terenów północnej Kalifornii.

Jan Kowalik poprzez swoją aktywną działalność bez wątpienia wpisał się na stałe w krajobraz kalifornijskiej Polonii. Jego inicjatywy wydawnicze, zaangażowanie społeczne i postawa człowieka humanisty, któremu na sercu leży sprawa polska, wysuwają go na czoło tej reprezentacji narodu, której przyszło żyć poza granicami kraju. Wszechstronna działalność w obszarach Polskiej Misji Katolickiej św. Wojciecha w San Francisco jest tylko potwierdzeniem tej tezy.

BIBLIOGRAFIA

Berlik F., Historia Towarzystwa Chrystusowego dla Wychodźców 1932-1939, Poznań 1987.

Burns J., A History of the Archdiocese of San Francisco, vol. I, Strasbourg: Editions du Signe 1999.

Emigracja z ziem polskich w XX wieku, drogi awansu emigrantów, red. A. Koseski, Pułtusk: Wyższa Szkoła Humanistyczna w Pułtusku 1998.

KOŁODZIEJ B., Opieka duszpasterska nad wychodźcami polskimi do roku 1939, Poznań 2003.

Kuś J., Szkice z dziejów kościelnych Śląska Cieszyńskiego, Kraków: Polskie Towarzystwo Teologiczne 1983.

McGloin J.B., Jesuits by the Golden Gate. The Society of Jesus in San Francisco 18491969, San Francisco: University of San Francisco 1972.

Polish Americans in California 1827-1977 and who’s who, red. J. Przygoda, Los Angeles: Loyola Marymount University 1978.

Polonia amerykańska. Przeszłość i współczesność, red. H. Kubiak, E. Kusielewicz, T. Gromada, Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich 1988.

Register of Polish American scholars, scientists, writers and artists, red. D.S. Wandycz, New York: The Polish Institute of Arts and Sciences in America 1969.

Stasiak F., Polska emigracja zarobkowa w Stanach Zjednoczonych Ameryki 1865-1914, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN 1985.


POLISH DIASPORA AND PASTORAL CARE IN NORTH CALIFORNIA IN THE LIGHT OF JAN KOWALIK'S ACTIVITY

S u m m a r y

Jan Kowalik spent his emigration years in northern California, where he improved his professional skills. His life is inextricably linked with the history of the very diverse Polish diaspora over the San Francisco Bay and ethnic pastoral care. The article describes the Polish diaspora in California, which began to arrive in San Francisco Bay in the 1840s. Then, as a “labor emigration,” being the core of the Polish diaspora in California, it reached its peak in the 1920s, and was powered after the Second World War. In addition, the article shows the importance of the Catholic Church and pastors, especially the Society of Christ, to migrants.

Jan Kowalik became a chronicler of parish life and launched many initiatives promoting Polish culture. The most visible form of his activity was publishing activity. As the editor of “St. Adalbert Catholic Parish Bulletin” (published since April 23, 1976), in 1977 he began publishing his own column, “Polish Traces over the Bay,” dedicated to the past of Poles in California. In January 1979, he started to publish “God's Sowing.” The author of the article broadly discusses both publications, pointing out their authors and editorial collaborators.

Translated by Karolina Jurak


ŹRÓDŁO: STUDIA POLONIJNE

Czasopismo Studia Polonijne ukazuje się od 1976 r. Jest to rocznik naukowy o charakterze interdyscyplinarnym poświęcony szeroko rozumianej problematyce migracyjnej i poruszający kwestie związane z wychodźstwem polskim i Polakami przebywającymi za granicą. Wydawany przez Ośrodek Badań nad Polonią i Duszpasterstwem Polonijnym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II oraz Towarzystwo Naukowe KUL.

Jan Kowalik
Fot.: archiwum PP

Koloryzacja zdjęcia © Portal Polonii


OD REDAKCJI PORTALU POLONII

Jan Kowalik (1910 - 2001)

Jan Kowalik, pisarz, kronikarz, bibliograf i poeta tworzący w niepoetycznych, trudnych, szarych latach powojennych, wyrażał w swych wierszach nie tylko siebie, ale wszystkich będących poza granicami ojczyzny, oddzielonych od niej szlabanem. Zagubionych, złapanych w potrzask historii, miotających się pomiędzy granicami krajów, które może przyjmą, a może odrzucą...
Ujęta w formę poetycką prawda o tamtych trudnych czasach jest największą wartością twórczości Kowalika. Ale też Jego żmudna, gigantyczna praca bibliograficzna zasługuje na najwyższe uznanie.


Jan Kowalik urodził się 28 sierpnia 1910 roku w Skoczowie, w powiecie cieszyńskim (Śląsk Cieszyński). Jego prawdziwe nazwisko: Jan Franciszek Slawiczek. Obok pseudonimu Kowalik używał w latach '40. dwóch innych: Jan Franciszek Suchy i Jan Pokrzywa.

Kształcił się w seminarium nauczycielskim, najpierw w Cieszynie, a następnie w Bielsku-Białej (Wyższe Kursy Nauczycielskie). W 1931 roku podjął pracę jako nauczyciel. Studiował zaocznie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zaczął wtedy pisać sporo na tematy ludoznawczo-regionalne, ogłaszając swe prace w czasopismach pedagogicznych oraz w "Zaraniu Śląskim". Po wybuchu wojny działał w konspiracji, od 1941 roku na terytorium Generalnego Gubernatorstwa. Aresztowany w 1944 roku, został wywieziony do Niemiec i osadzony w obozie we Wrexen.

Po wyzwoleniu pracował przez rok jako nauczyciel w obozie dla uchodźców w Landau-Waldeck. Kolejne trzy lata spędził w sanatorium dla chorych na gruźlicę w Steinatal; najpierw jako pacjent, a potem jako administrator. Jednocześnie uczył w tamtejszej przyszpitalnej szkole. Był także komendantem Obozu DP w Landau [Dipisi (od ang. displaced persons w skrócie DPs) - określenie stosowane przez Aliantów wobec osób, które w wyniku wojny znalazły się poza swoim państwem i chcą albo wrócić do kraju, albo znaleźć nową ojczyznę, lecz bez pomocy uczynić tego nie mogą. W okresie bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej były to osoby wywiezione na roboty przymusowe na teren hitlerowskich Niemiec, głównie z terenów Europy Wschodniej oraz uwolnione z obozów koncentracyjnych - za: wikipedia.pl]. Następnie pracował w głównym archiwum Sekcji Obozów Koncentracyjnych w Międzynarodowej Komisji Poszukiwań (ITS) w Arolsen. W tamtym czasie współpracował z "Kroniką" (Frankfurt nad Menem), z "Ostatnimi Wiadomościami" (Mannheim), "Słowem Katolickim" (Monachium), "Szlakiem" (Weinheim). Założył i redagował obozowy tygodnik "Polak w Waldeck". Ogłaszał reportaże, opowiadania oraz wiersze. Ukazały się dwa ich zbiory: "Ścieżka przez Steinatal" (wyd. Koło Organizacji Związku Pisarzy Polskich w Niemczech, 1947) oraz "Wiatr w gałęziach" (Wydawnictwo Polskiego Klubu Literackiego, Monachium, 1948). W 1950 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie przez dwa lata pracował jako stróż, czyściciel okien, nocny sprzątacz w kinie, zmywacz naczyń w restauracji. Przez trzy lata był zatrudniony na stanowisku asystenta w Hoover Library przy Uniwersytecie w Stanford. Potem ponownie zarabiał na utrzymanie pracą fizyczną, poświęcając wolny czas pracom bibliograficznym. Założył wtedy American-Polish Documentation Studio w Kalifornii i zajął się głównie dokumentacją historyczno-bibliograficzną polskiej diaspory, szczególna uwagę poświęcając prasie emigracyjnej..

Publikował wiele; między innymi w paryskiej "Kulturze", londyńskich "Wiadomościach" i "Oficynie Poetów", w mannheimskich "Ostatnich Wiadomościach" oraz w polonijnej prasie amerykańskiej i kanadyjskiej ("Przegląd Polski", "Głos Polski", "Prąd", "Związkowiec").

W 1968 roku otrzymał nagrodę Fundacji im. Alfreda Jurzykowskiego. Za wkład do historii, nauki i literatury polskiej prezydent rządu RP na uchodźstwie August Zalewski nadał Janowi Kowalikowi Złoty Krzyż Zasługi. W roku 1986 w Londynie prezydent Edward Raczyński odznaczył Go Krzyżem Oficerskim Polonia Restituta. W listopadzie 1993 roku konsul generalny RP w Los Angeles, Jan Szewc uhonorował Jana Kowalika Krzyżem Oficerskim "Za Zasługi dla Rzeczypospolitej Polskiej".

Jan Kowalik zmarł w Stanach Zjednoczonych w lutym 2001 roku. Miał 91 lat.






BADANIA POLONIJNE - INDEX



KOPIOWANIE MATERIAŁÓW Z DZIAŁU BADANIA POLONIJNE PORTALU POLONII - ZABRONIONE

Zgodnie z prawem autorskim kopiowanie fragmentów lub całości tekstów wymaga pisemnej zgody redakcji.




DZIAŁ BADANIA POLONIJNE PORTALU POLONII WYŚWIETLONO DOTYCHCZAS   17512   RAZY





PORTAL POLONII
internetowa platforma wiedzy o i dla Polonii

W 2023 roku projekt dofinansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów


Kwota dotacji: 175 000,00 zł
Kwota całkowita: 191 000,00 zł


Portal Polonii (portalpolonii.pl) łączący w swoich publikacjach rezultaty badań naukowych nad polską diasporą z bieżącymi informacjami o działalności Polonii, jest wielopłaszczyznową platformą wymiany myśli i doświadczeń: środowisk badaczy i organizacji polskich oraz polonijnych poza granicami kraju. Dotychczas te perspektywy, pomimo, że uzupełniają się w sposób naturalny, prezentowane były odrębnie. Za tym idzie nowy sposób prezentacji zagadnień związanych z życiem i aktywnością naszych rodaków, potrzebny w równym stopniu Polonii jak i środowisku akademickiemu.

Polonii – co wiemy z analiz badawczych - brakowało często usystematyzowanej, zobiektywizowanej wiedzy na temat m.in. historycznej perspektywy i zrozumienia kulturowych procesów kształtowania się polskich ośrodków na emigracji. Akademikom starającym się śledzić aktualne doniesienia pochodzące od polskich organizacji w świecie, brakowało dotychczas miejsca, w którym na podstawie metodologicznie uporządkowanych źródeł i poddanych krytycznej analizie treści, można wyznaczać trendy i kierunki badań nad Polonią. Dzięki Portalowi Polonii oba wymienione aspekty spotykają się w jednym, powszechnie dostępnym miejscu, tworząc synkretyczną całość, z perspektywą dalszego rozwoju. Portal dostarcza także – co ważne - wieloaspektowej informacji o Polonii rodakom w kraju, wśród których poczucie wspólnoty ponad granicami jest w ostatnich latach wyraźnie zauważalne.