BADANIA NAUKOWE
NAD POLONIĄ I POLAKAMI ZA GRANICĄ

Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II

Liczba publikacji w portalu:   260   z czego w 2024 roku:   114





Wielka Brytania

POLACY NA LONDYŃSKICH WYSTAWACH POWSZECHNYCH 1851 I 1862 R.


AUTOR
Profesor Bolesław Orłowski

Profesor Bolesław Orłowski polski historyk techniki, profesor nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki, w latach 2011–2016 członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej. W 1970 został członkiem Międzynarodowego Komitetu Historii Techniki, był członkiem założycielem Polskiego Towarzystwa Historii Techniki (1984). Wszedł w skład Rady Badań nad Polonią (1997), Komisji Historii Nauki Polskiej Akademii Umiejętności (2003), w 2009 został członkiem korespondentem Towarzystwa Naukowego Warszawskiego i członkiem zarządu Fundacji Rozwoju Nauki w zakresie Inżynierii Lądowej im. Aleksandra i Zbigniewa Wasiutyńskich. Autor ponad 30 książek, kilkuset artykułów w czasopismach a także encyklopedysta.


Zajmując się działalnością wybitnych techników polskich XIX wieku napotykałem w ich biografiach wzmianki o sukcesach, jakie niektórzy z nich odnosili na wystawach powszechnych, wielkich międzynarodowych imprezach organizowanych regularnie od 1851 r. Wiadomo np. że Stefan Drzewiecki zwrócił na siebie uwagę właśnie wynalazkami eksponowanymi na wystawie powszechnej w Wiedniu w 1872 r. W ostatnich latach, kiedy udało mi się dotrzeć do archiwaliów dokumentujących bardzo interesującą, choć prawie całkowicie zapomnianą działalność wynalazczą Jana Józefa Baranowskiego, znalazłem w niej świadectwa jego udziału w wystawach powszechnych w Londynie w 1851 i 1862 r. (na pierwszej z nich zdobył medal za maszynę do druku i kontroli biletów kolejowych, własnego pomysłu). Z ostatnich dziesięcioleci XIX wieku dotarły do naszych czasów wieści o nagrodach, jakie za swe wynalazki elektrotechniczne zdobywał na rozmaitych wystawach europejskich i amerykańskich Karol Pollak. Wiadomo wreszcie, że u schyłku ubiegłego wieku, na wystawie powszechnej w Paryżu w 1900 r. Aleksander Wasiutyński uzyskał medal za swoją oryginalną, fotograficzną metodę badania rzeczywistej pracy (odkształceń) toru kolejowego podczas eksploatacji.

Sukcesy te, z reguły mocno (i słusznie!) podkreślone przez biografów wymienionych techników, czy autorów relacjonujących te wydarzenia, zdawały się potwierdzać wyjątkowość i unikalność tego rodzaju polskich osiągnięć na arenie międzynarodowej. I tak też są po dziś dzień traktowane w opracowaniach z historii techniki. Ale owe chlubne fakty wskazywały zarazem, że w dokumentacji wystaw powszechnych da się, być może, natrafić na jeszcze inne polskie nazwiska i eksponaty. Sugerowały, że katalogi i wykazy nagród mogą zawierać także inne interesujące odbicia polskiej działalności technicznej, tak w kraju jak i na obczyźnie.

Korzystając więc ze sposobności pobytu w Londynie na początku 1984 r., poświęciłem nieco uwagi obszernej dokumentacji obu XIX-wiecznych wystaw londyńskich (1851, 1862), a zwłaszcza szczególnie bogatej dotyczącej drugiej z nich. Składają się na nie przede wszystkim wszystkie drukowane katalogi (niekiedy podające nawet zwięzłe opisy niektórych eksponatów), ogólne i poszczególnych krajów uczestniczących, oficjalne raporty jurorów, wymieniające nagromadzone pozycje, a niekiedy także uzasadniające werdykt, relacje prasowe (wśród nich specjalistyczne, zawierające opinie), wreszcie rozmaitego rodzaju archiwalia dotyczące zarówno strony organizacyjnej, m.in. zasad selekcji zgłaszanych na wystawę eksponatów, jak i zawierające materiały drugorzędne, niemniej ważne i ciekawe, jak np. ulotki reklamowe poszczególnych wystawców. Przejrzałem skrupulatnie zarówno podstawowe wykazy ogólne, jak i katalogi eksponatów Rosji, Austro- Węgier, Niemiec (występujących jako Zoll Verein, czyli Unia Celna), Francji, Belgii, Włoch, Hiszpanii i Kanady.

Plon tych poszukiwań przerósł moje najśmielsze nadzieje. Znalazłem dziesiątki polskich nazwisk, także wśród nagromadzonych medalami i honorowymi wyróżnieniami. Nie brakło w ich liczbie nazwisk dobrze mi znanych w krajach pionierów techniki, których jednak nie podejrzewałem o udział w międzynarodowych imprezach tak wysokiego szczebla. Trzeba wszakże zdawać sobie sprawę, że przyjęta przeze mnie metoda jest niedoskonała i często wymaga dodatkowej, nie zawsze możliwej do przeprowadzenia (a w każdym razie niełatwej) weryfikacji. Po pierwsze, z góry odrzuca nieznane mi nazwiska polskich techników o cudzoziemskim brzmieniu. Po drugie, prowadzi do brania za Polaków obcokrajowców o polskich nazwiskach, lub o nazwiskach brzmiących podobnie do polskich (np. słowackich na Węgrzech, dość licznie reprezentowanych). Właściwie tylko ten drugi przypadek sprawia badaczowi kłopot — w pierwszym bowiem nazwisko po prostu umyka jego uwadze. Oto garść przykładów budzących moje największe wątpliwości dla 1862 r.: Michael Biondek z Austrii, Alexander Bochdanovics z Węgier, K. Bojanofsky z Petersburga, N. Brukhovetsky ze wsi Markovka w gubernii woroneżskiej, D. Flerovsky z Tomska na Syberii, Adalbert Hawsky z Lipska, B. Janitzky z majątku Kaligorka w gubernii chersońskiej, Klikovsky (Klykowsky) z Kazania, hrabina Maria Komarovsky z gubernii połtawskiej, Minrzynski z gubernii mohylewskiej, hr. W. Mittorowsky z Austrii, A. Namanski z Petersburga, J. Nowack z Austrii, C. Novicky z Austrii, F. von Osiecki z Austrii, Petrofski — fotograf z Petersburga, F. Podany z Austrii, baron Armin Podmanitzky z Węgier, dr Ch. Pokorny z Austrii, J.A. Pokorny z Berlina, A.M. Pollak z Austrii, bracia Rodek z Austrii, K. Shabelsky z Rosji, A.L. Trembsky z Kanady, M. Trentsensky z Austrii, Vishenvsky z Petersburga, Vonsowsky z gubernii erywańskiej, firma typograficzna Zamarski and Dittmarsch z Wiednia, Josef Zarzetsky z Węgier. Wbrew pozorom nie wszyscy wystawcy o słowiańskich nazwiskach zamieszkali w Poznaniu, Bydgoszczy czy Opolu muszą być Polakami. Spośród wystawców w 1851 r. takie wątpliwości budzi np. H. Grzybowski z Poczdamu, naczelny rusznikarz królewski. Na dobrą sprawę każdy z tych przypadków powinien być weryfikowany z pomocą historyków odpowiedniego kraju. Ponieważ jednak prezentowane opracowanie ma głównie na celu ukazanie samego zjawiska, a tylko z grubsza jego rozmiarów i dokładne ustalenie liczby polskich wystawców, czy nagród nie jest sprawą najważniejszą — dla jego celów poprzestaję na odrzuceniu najbardziej wątpliwych czy „podejrzanych" przypadków i opatrzeniu znakiem zapytania tych, które (mimo wątpliwości) zdecydowałem się podać do wiadomości czytelników.

Uczyniwszy powyższe zastrzeżenie, stwierdzam więc, że wszelkie dane liczbowe, którymi będę (mimo wszystko!) operował, należy traktować jako wyłącznie jako orientacyjne.

Już na pierwszej wystawie powszechnej, w 1851 r., Polacy byli nadspodziewanie licznie reprezentowani. W katalogach znalazłem 42 polskie, lub podobne nazwiska. Bezpiecznie więc będzie przyjąć, że uczestniczyło w niej około 40 wystawców Polaków. Liczba przedstawianych przez nich eksponatów była nieco wyższa, gdyż niektórzy zgłosili więcej niż jeden (do pięciu).

Przypadło na nich 8 medali i 7 honorowych wyróżnień. Wśród nagrodzonych dwa nazwiska nie dziwią nas. Przede wszystkim wspomniany już wyżej Baranowski, reprezentujący Francję. Katalog ogólny podaje stostosunkowo obszerny opis jego eksponatów, ilustrując je nadto trzema rysunkami (dwa z nich zajmują całą stronę) — co jest niewątpliwym wyróżnieniem. Tekst notatki poświęconej owej pozycji nr 15 kolekcji francuskiej brzmi:

„BARANOWSKI, Joseph Jean, 3 Rue de Parmę, Paris — wynalazca i producent (...)
Przenośna maszyna do druku, numerowania i rejestrowania biletów kolejowych, teatralnych, balowych itp., w tempie 5000 na godzinę. W górnej części maszyny umieszcza się pewną liczbę czystych kart, a następnie kręcąc korbą — ręcznie lub przy pomocy pary — powoduje się wydawanie kolejno odpowiednio zadrukowanych i numerowanych kart, gotowych do dystrybucji. Każdy opuszczający maszynę bilet jest rejestrowany. Druk jest kolorowy — na wystawie użyto druku czerwonego i niebieskiego. Nadto, każdy bilet jest odpowiednio oznakowany (co daje się przestawiać) dla utrudnienia podrabiania czy oszustwa. Maszynę tę przedstawia ilustracja na poprzedniej stronie. Licznik gazomierza i licznik głosów — reprezentuje dwa rodzaje zastosowania tego samego wynalazku (pierwszy przedstawia rysunek na poprzedniej stronie). Maszyna obliczająca na bieżąco. Urządzenie to, przedstawione na rycinie poniżej, może mieć zastosowanie do wszystkich operacji bankowych, handlowych i przemysłowych. Operuje się nim kręcąc korbką i przyciskając jeden lub więcej ponumerowanych guzików. Żądany rezultat pojawia się natychmiast i niepodobna go kwestionować, gdyż prawidłowość dokonywania obliczeń została już uprzednio sprawdzona. Jeden z prezentewanych modeli służy do obliczania wynagrodzenia robotnikom, drugi do obliczania opłat za przewóz towarów."

Drugie nazwisko, o którym dobrze wiemy, że zyskało sobie wówczas światową renomę, to Antoni Norbert Patek. Nasz sławny rodak występuje jednak nie jako osoba indywidualna, tylko jako szwajcarska firma Patek, Philippe Co., nawiasem mówiąc istniejąca do dziś. Oto treść notatki poświęconej eksponatom, noszącym nr 274 w ekspozycji szwajcarskiej:

„PATEK, PHILIPPE Co. (dawna Patek Co.), Genewa — producenci i wynalazcy.
Asortyment znakomicie wykonanych zegarków, tworzący kompletną kolekcję, wyposażonych we wszystkie nowoczesne ulepszenia i rozmaite ozdoby, obejmujący m.in. zwykle zegarki, repetiery (tzn. bijące godziny lub kwadranse za pociśnięciem sprężyny — przyp. BO), zegary automatyczne, zegarki dla niewidomych, zegarki wyposażone w niezależny sekundnik i pokazujące datę, także w odrębne kompasy, lunetki, tajne skrytki i dodatkowe koperty; również zegarki którym można nadawać trzy różne kształty. Najmniejszy kiedykolwiek wyprodukowany zegarek 0 średnicy (...) około 3/10 cala angielskiego (ok. 0,77 cm — przyp. BO), przedstawiony w wielkości naturalnej na następnej stronie. Kolekcja ta zawiera zwykłe czasomierze i repetiery, przebadane i wyposażone w specjalne certyfikaty wydane przez obserwatoria astronomiczne.
Większość tych zegarków daje się nakręcać i nastawiać bez klucza, za pomocą mechanizmu wynalezionego przez wystawców, a tak prostego i pewnego, że można go zastosować w każdym zegarku, nawet w takich które mają dwie niezależne główne sprężyny. (...) Ten wynalazek, niezależnie od wielkiej wygody, zapobiega konieczności otwierania zegarka, przez co chroni jego wnętrze przed kurzem i wilgocią, a oliwę przed działaniem powietrza. Niewykończone egzemplarze mechanizmów, dla pokazania nowości produkcji i wytworów maszyn i narzędzi wynalezionych przez wystawców. (...)"

Zegarkom Patka poświęcono również całostronicową ilustrację.

Kim byli pozostali medaliści? W większości emigrantami, zamieszkałymi we Francji lub w Belgii. Major hr de Bronno-Broński otrzymał medal za udoskonalenie gatunku jedwabników, co zaowocowało wysoką jakością i wyjątkową bielą wytwarznej przędzy. Broński pracował w Chateau de St. Selves w pobliżu Bordeaux

Dwoje medalistów należało do ekspozycji belgijskiej. Felix Jastrzębski z Brukseli zdobył medal za fortepiany własnej konstrukcji , a Mile Flore Polak, także z Brukseli, za przybrania i szarfy z czarnych koronek. Trudno mieć pewność, że był Polakiem pułkownik Szabelski, właściciel ziemski z gubernii jekatierynosławskiej, który uzyskał medal za wyhodowanie jakiejś odmiany pszenicy (zwanej ,.Arnautką"). Jeden tylko medalista pochodził z kraju, a ściślej z Królestwa Polskiego. Prawdę mówiąc przeoczyłem go w trakcie moich londyńskich poszukiwań i odnalazłem dopiero w Warszawie, kiedy wertowałem ówczesną prasę krajową, chcąc ustalić w jakim stopniu znalazły w niej odbtcie polskie sukcesy na wystawach powszechnych. „Tygodnik Ilustrowany" poświęcił temu medaliście i jego „machinie rachunkowej" cały artykuł. Chodzi o Izraela Abrahama Staffela z Warszawy, posiadacza niewielkiego warszatatu wyrobów mechanicznych.

Można jeszcze wspomnieć o odznaczonym medalem wystawcy wełny, właścicielu ziemskim ze Śląska o polskim (?) nazwisku. Był to hr. Anton von Mittrowsky z Grossherlitz. .

Prasa krajowa wspomniała szerzej na swych łamach także o niektórych innych polskich medalistach wystawy londyńskiej 1851 r. Korespondent „Biblioteki Warszawskiej żywo opisuje ekspozycję Patka:

„Oglądając nie bez zdumienia tak wysoko rozwinięty przemysł Szwajcarii, z tym większą postrzegłem uciechę, że pierwszym fabrykantem Genewy, owego najsławniejszego w zegarmistrzowstwie miasta, jest rodak nasz Patek et Comp. (...) tutaj, w pałacu powszechnej wystawy, wobec cudów przemysłu całego świata i wobec bolesnej nieobecności naszego przemysłu, widok górujących nad innymi wyrobów ziomka jest zjawiskiem tak radosnym, że się od niego oderwać nie można. (...)

Jest to najkompletniejsza i najbogatsza wystawa zegarków kieszonkowych, jaką w pałacu tym znaleźć można. Wszystko w niej jest: od najprostszych zegarków, aż do najskomplikowańszych, naj ozdobniej szych i najlepszych; od zwykłych zegarków złotych za 200 fr., aż do miniaturowych zegareczków po 5000 fr. sztuka, aż do najregularniejszych chronometrów, a wszystko wyrobione z pedantyczną ścisłością, i wszystko od najdrobniejszych ząbków i kółeczek aż do najkosztowniejszych emalii i najmisterniejszych kopert wykonane w zakładzie Patka. Ma on odrębne sposoby robienia; robi bowiem prędzej, doskonałej i na większą skalę. Mówiłem z nim po kilka razy i zachwycony byłem tym świętym ogniem, którym pała dla swej sztuki, zdumiony pracowitością i duchem przedsiębiorczym człowieka, który nie mając żadnej pomocy, żadnych zapasów, z niczego stał się najpierwszym zegarmistrzem w świecie. Kiedy burza r. 1848 rozpędziła wyrobników i wyludniła fabryki po całej Europie, kiedy robotnicy genewscy, oddaleni z warsztatów, zmuszeni byli z łopatą w ręku iść na okopy i tam nieznanym sobie sposobem zarabiać na chleb: Patek sam jeden w Genewie nie tylko czeladzi nie oddalił, nie tylko zapłaty nie zmniejszył, ale owszem spomiędzy oddalonych z innych fabryk wybrał co najlepszych i do swego przeniósł zakładu. Przed niedawnym czasem mieszkańcy Genewy zmusili go do zrobienia wystawy na miejscu, i rzecz dziwna, współzawodnicy jego (...) jednozgodnie przyznali mu pierwszeństwo.

Ale jakżeżbo nie przyznać, jak nie uwielbić tych chronometrów, które ze słońcem spierają się o regularność, jak się nie dziwić zręczności robotników, którzy potrafili wykonać zegarek najmniejszy jaki jest na świecie, osadzony na 8 rubinach i mający 3 3/ 4 linii średnicy. Gablotka jego przez cały dzień otoczona jest tłumami przechodniów; są między nimi Anglicy, Francuzi i Niemcy, są zegarmistrze z profesji, są znawcy zawołani, a w ustach wszystkich jedno jest tylko słowo: Patek pobił zegarmistrzów całego świata. Widziałem wielu fabrykantów, ale jeszcze żadnego nie zdarzyło mi się znaleźć, który by dla produktów swoich był tak surowym, tak wymagającym, takim pedantem w każdym utworze jak Patek. Nie puścił on z rąk żadnego zegarka, z którego by sam nie był zadowolniony, nie zraża się żadnymi trudnościami i żadnym nakładem. Jak wiadomo, jemu winne są zegarki ulepszenie, iż się bez kluczyka obejdzie, guziki jego nakręcają i regulują zarazem. Pomiędzy mnóstwem zegarków które tu widziałem, uderzyły mnie szczególniej chronometry, z których kardy odbył próbę w obserwatoriach szwajcarskich i ma dla siebie osobne urzędowe świadectwo. Chronometr bijący (nr 2780) ma w guziku kompas morski mający 4 linie; ale co w nim najbardziej zadziwia, to połączenie dwóch werków, tak, że sekundy są niezależne od godzin i minut: osobno jedne i drugie iść mogą, a jednoczesne nakręcanie nie grozi bynajmniej sprężynie pęknięciem. W chronometrze tym wychwyt jest kotwiczny. Są inne chronometry i półchronometry, to jest takie których kompensacja nie jest doprowadzona do ostatniego stopnia; jest zegarek z pomnikiem Mieczysława i Bolesława, z portretem Waszyngtona, Kościuszki i Poniatowskiego, (...) są zegarki z ukrytymi portretami, których nikt nie znajdzie nie wiedząc sekretu otwierania; są zegarki dla ślepych systemu Bregeta, czy też Leroya; jest mnóstwo innych piękności i zalet, których oko moje nie dojrzało albo myśl ocenić nie umiała. Lecz czegom ja nie odgadł, przysięgli sędziowie poznają i nie omieszkają wykryć, tym bardziej że wystawa zegarków kieszonkowych w innych oddziałach jest bardzo nieznaczna. (...) fabrykacja zegarków kieszonkowych albo żywi się kołami i sprężynami genewskimi, albo też dostarcza niezmiernie kosztownych wyrobów."

Tenże sprawozdawca rzuca nam nieco światła na innego z wymienionych medalistów:

„pod względem jedwabiu białego nic nie może się porównać z rasą Brońskiego. (...)

Major Broński rodem z Litwy, zamieszkawszy w dep. Bordeaux, znalazł we własności pana Andre-Jean, z którym razem wymyślił pług nowego rodzaju, drzewa morowe, co go nakłoniło do zajęcia się chowem jedwabników. Pracował nieustannie od roku 1833, aby stworzyć nową rasę zastosowaną do klimatu, a zadowalniającą hodowników tak pod względem szybkości rozwoju, zdrowia robaczków, jak i jednostajności i siły produkcji, i dobroci jedwabiu. Zajmował się najprzód rasą silniejszą, wydającą jedwab żółtawy; lecz przekonał się,' że bielenie jedwabiu przez parę siarkową odejmuje mu żywotność. Wtedy postanowił szukać nowej rasy przez krzyżowanie dawnych. W tym celu zebrał najlepsze rasy jedwabiu białego. Brał worki (tzn. kokony — przyp. mój BO) rasy Sina, słynnej przez swą białość, i zbadał, że ten jedwab wprawdzie delikatny i niepośledniej białości, nie miał połysku i był słaby. Wybrał dwie inne: 1. Syrie, bogatą w jedwab, choć niedość delikatny i wpadający w kolor zielonkowaty; 2. Novi, rasę mniejszą, której woreczki są silne i dobrze usnute, ale jedwab ma kolor nieco żółtawy. W roku 1837 odbył cztery chowy, odłożył woreczki Syrie i Novi, a za wykluciem się motyli połączył samców Novi z motylicami Syrie. W roku 1838 wykluł się płód stąd powstały, a w roku 1839 i 1840 powtórzył też same operacje. Co do rasy Sina: w roku 1837, kiedy się robaczki wydobyły, p. Broński oddzielił białe od czarnych, wybrał najlepsze woreczki, i nasienie zebrał osobno. Tę operację powtarzał w roku 1838 i 1839, lecz w roku 1840 połączył samce z woreczków robaków czarnych z motylicami robaków białych. Już zaś w roku 1841 zetknął samce rasy Sina z samicami utworzonymi przez wspomniane poprzednie skrzyżowanie ras Novi i Syrie. Krzyżowaniem tym stopniowym doszedł nareszcie pan Broński do rasy nowej, niepodpadającej chorobom, z woreczkami zapełnionymi jedwabiem równym, pełnym jędrności i połysku, a której chów wcale nie dostarczał odmiennych woreczków. 200—225 woreczków tej rasy waży 500 gramów; 41/*— 5 kilogramów daje 500 gramów jedwabiu, z 31 gramów nasienia otrzymuje 75 gramów woreczków.

Po kilku chowach regularnie odbytych pokazało się, że nowa rasa jest stałą, a korzyści jej stwierdzone świadectwami władz i stowarzyszeń kompetentnych są następujące: 1) Jednoczesne wykluwanie się; 2) chów odbywa się w ciągu 23 dni; 3) nie było ani jednego wypadku śmiertelności; 4) robaczki były ciągle zdrowe; 5) wszystkie woreczki błyszczały nieporównaną białością; 6) długość nici w woreczkach wynosiła w średnim przecięciu 1057 metrów; 7) jedwab tą metodą otrzymany jest delikatny, bardzo elastyczny, jędrny, i połysk ma dotąd nieznany; 8) jednostajność koloru i gatunku w całej rasie. W skutku tego w roku 1844 i 1849 nagrodzono pana Brońskiego medalem złotym. Minister handlu nalegał na niego usilnie, ażeby z wynalazkiem przeniósł się w okolice Francji głównie jedwab produkujące; lecz gdy do tego p. Broński nakłonić się nie dał, rząd postanowił kupić od niego ważny ten wynalazek, stanowiący epokę w produkcji jedwabiu białego. Równie i na wystawie londyńskiej pierwszeństwo dla rasy Brońskiego przyznane zostało powszechnie, gdy z nią tak dobrze europejskie, jak i zaeuropejskie porównania wytrzymać nie mogą. Nie trzeba bowiem znawcy, aby został uderzony różnicą białości, jaka od razu uderza oczy, między jedwabiami Brońskiego, a innymi dotąd jako pierwsze znanymi"

Nie pomija i Baranowskiego:

„przyrządy Polaka Baranowskiego, które chociaż małe u nas mogą mieć zastosowanie, zasługują jednakże choć na krótki opis w piśmie polskim. Trzy są rodzaje przyrządów Baranowskiego: 1) Przyrządy rachunkowe, w których z pewnych danych, za odsłonięciem guzika, wypada natychmiast nieomylny rezultat. Takim jest przyrząd do obliczania należytości za transport na kolei żelaznej, procentów od kapitałów, z uwzględnieniem najkrótszych terminów, wypłaty zarobku robotnikom z uwagi na die godziny i kwadranse pracy, wedle płacy dziennej, zmiany wekslarskie i bankowe. 2) Machiny zasadzające się na wzajemnym nieustającym zaczepianiu się kółek (engrenage continuel), i wybijające postępowy numer na biletach kolei żelaznej, teatru, balów itp., z tym nad dotychczasowe angielskie ulepszeniem, że machina wykazuje ostatni numer odbity, którego zmienić niepodobna, co służy na kontrolę, i że dowcipny układ kół dozwala wedle wielkości machiny posunąć ostatni numer do jakiejkolwiek bądź wysokości; a na koniec 3) machiny do wotowania pojedynczego lub wielokrotnego, tajnego itp. Z tych ostatnich widziałem tylko jedną machinę, zastosowaną do zwyczaju w izbach francuskich panującego, to jest serutin de division. Za pociągnięciem guzika w jedną lub drugą stronę postępuje ilość wotów za lub przeciw, a zmieniający się z drugiej strony numer ostrzega biuro, że reprezentant już wotował, chociaż mu nieoznajmia za czym wotował. Tak zaś przyrząd jest ułożony, że nikt dwa razy wotować nie może, bo po każdym przesunięciu guzika prezes musi pociągnąć tylny guzik zatrzymujący postęp liczby. Wszystkie te machinki dowodzą wielkiej biegłości w rachunku i niemałej znajomości mechaniki; dla nas byłyby przydatne tylko te, które odbijają bilety z numerem postępowym"

Można by w tym miejscu zadumać się gorzko — jak niewiele się zmieniło po stu kilkudziesięciu latach w zakresie nieprzydatności — z powodu form naszego zacofania — wielu nowoczesnych urządzeń codziennego użytku...

Honorowe wyróżnienia otrzymali hodowcy i rolnicy z zaboru pruskiego i z Rosji oraz Wydział Górnictwa Krajowego Królestwa Polskiego. Niejaki Kiszewski z miejscowości Paradyż koło Międzyrzecza został w ten sposób nagrodzony za próbki surowego jedwabiu, który produkował. Drugim Wielkopolaninem był właściciel ziemski spod Obornik, Ignacy von Lipski. Zachowała się w jednej z teczek archiwaliów dotyczących tej wystawy czterojęzyczna ulotka podająca rodowód wystawianego przez niego tryka, którego runo było przedmiotem ekspozycji. Jak wynika z tej ulotki, Lipski owo runo „jako mały dowód szczerej i winnej wdzięczności za opiekę nad nieszczęśliwymi rodakami jego, Najjaśniejszej Pani i Królowej Wiktorii oraz Jego Królewskiej Książęcej Mości Albertowi w pokornej przynosi ofierze".

Wyróżnienia za płody rolne otrzymali właściciele ziemscy z Rosji o polskich nazwiskach: za pszenicę Klepacki z gubernii charkowskiej, za grykę Raczyński z guberni smoleńskiej, , za owies Unkowski z guberni nowogrodzkiej. Wydział Górnictwa Krajowego Królestwa Polskiego został wyróżniony za próbki kadmu metalicznego. W katalogu ogólnym wystawy zamieszczono krótki opis przedstawionej przez tę instytucję ekspozycji:

„Syderyt brunatny zawierający 28 i 30 procent żelaza. Margie żelaziste zawierające 21 procent żelaza. Żeliwo do odlewów wytworzone przy użyciu węgla drzewnego i koksu, żelazo walcowane rozmaitych rozmiarów, blacha żelazna, blacha cynkowa, blacha cynowana, galman, kadm, piryt kadmowy.

Próbki szyn systemu Vignolle'a (wykonano z nich jedną milę toru kolei warszawsko-wiedeńskiej).

Śruba żelazna z mosiężną nakrętką.

Konstrukcja żelazna łoża działa.

(W górzystych regionach Polski występują rozmaite metale i minerały — żelazo w dużych ilościach w pobliżu Olkusza i Kielc oraz Końskich. Jest to na ogół ruda brunatna, czyli wodorotlenek, zawierająca w postaci czystej około 56 procent żelaza, ale zwykle posiadająca obce domieszki. Wytwarzane z niej żelazo przy użyciu węgla drzewnego jest dobre ale kosztowne. Rudy cyny występują tylko w małych ilościach. Cynk występuje obficie, zwykle w postaci galmanu (węglanu cynku), na południowych obszarach kraju. Duże ilości cynku wytwarzanego w Polsce sprowadza się do Anglii. Kadm najczęściej występuje razem z pospolitą rudą cynku (galmanem), zarówno w Polsce jak i na Śląsku, w proporcji od 2 do 10 procent. Ostatnio wszedł do użycia jako cenny materiał zapobiegający korozji żelaza. (...))".

Warto jeszcze poświęcić słów parę niektórym z nienagrodzonych polskich wystawców i eksponatów. Na początek oddajmy raz jeszcze głos cytowanemu już parokrotnie sprawozdawcy „Biblioteki Warszawskiej):

„W wystawie francuskiej najlepszy jest pług wynalazku pp. Andre-Jean (w katalogu występuje on jako J. Andre — przyp. mój BO) i Brońskiego. Może on więcej lub mniej się zagłębiać i da się użyć do wszystkiego rodzaju ziemi; model wystawiony jest drewniany. Broński połączył go razem z siewnikiem i broną. Ze wszystkich narzędzi rolniczych, ten najśmielej gospodarzom polskim mogę zalecić".

Płody rolne wystawiali Hirszmann, właściciel dóbr Sokołowo w rejonie Siedlec (len, pszenicę, żyto , hr. Matthew Wielhorski, właściciel ziemski z guberni poznańskiej (zboże) i niejaki Doodinsky (Dudziński?) ziemianin z guberni szemachlańskiej (tytoń) . Cukier z buraków — księżna Maria Sanguszko z Wołynia , cukrownia w miejscowości Tłumacz w Galicji , oraz spółka Hirszmann, Hirszendorff i Rawicz z wymienionego wyżej Sokołowa . Jedwab Judycki z Moskwy (?) , a wyroby oniane Karol Dombrowicz z majątku Dobrowola w guberni augustowskiej . Jan Litke z Warszawy wystawiał lakierowane skóry , a warszawska fabryka Hirszmann i Kijewski—rozmaite wyroby chemiczne, m.in. farby .

Prezentowali swoje wyroby rozmaici producenci o polskich nazwiskach, m.in. W. Jancowski z Jorku siodła (z własnymi udoskonaleniami) i tron , firma Websky und Son z miejscowości Wtistergiersdorf w rejonie Wałbrzycha, wytwarzająca płótna , Anton Jagodziński z Lipska — producent pokostu i farby drukarskiej , J.A. Pokorny z Berlina — maszynę do formowania pigułek, gazometr, lampy, broń palną , H. Grzybowski z Poczdamu, „naczelny rusznikarz królewski" — ozdobną broń palną wysokiej klasy , wreszcie J. Magdaliński z Hamburga — obuwie (m.in. nieprzemakalne) .

Osobną grupę stanowią konstruktorzy lansujący nowe pomysły. Należy do nich niewątpliwie Adam Mentchinsky (Męczyński, Menczyński ?) z gubernii kijowskiej, wystawca opatentowanej maszyny do wycinania pilników, zastosowanej do wytwarzania urządzeń trących dla cukrowni . Należy też B.W. Dobrowolski z Londynu, twórca nowego typu gitary . Warto też wspomnieć J. A. Franklińskiego (?), wedle którego patentu sporządzone zostały powozy wystawione przez brytyjską firmę Cook, Rowley and Co. . Zamieszkłały w Londynie J.B. Lawancky wystawił model przenośnego mostu zwodzonego .

Na specjalną uwagę zasługuje kapitan Jerzy Ręczyński (w katalogach: George Renczynski), zamieszkały przedtem przez wiele lat w Stirling w Szkocji, a od 1850 r., do końca życia, w Londonderry w Północnej Irlandii. Był to niezwykle płodny autor, wizjoner i marzyciel, człowiek niewątpliwie zdolny i pomysłowy ( a także zasłużony na polu edukacyjnym), który na starość zdziwaczał i rościł sobie pretensje m.in. do wynalezienia światła elektrycznego i odczytania pisma Hetytów. Ręczyński zgłosił na wystawę 1851 r. pięć eksponatów, które zostały zakwalifikowane przez odpowiednie komisje (oficjalne potwierdzenia tych zgłoszeń zachowały się we wrocławskim Ossolineum): 1) Model samopodtrzymującego się (?) mostu, wiszącego, który może być wykonany z żelaza lub drewna, nie podlegającego drganiom poprzecznym i odznaczającego się niewielkim ugięciem; 2) model sześciokołowej lokomotywy parowej, kolejowej lub drogowej, z napełniającym się automatycznie kotłem, nie potrzebującej tendra; 3) model maszyny o ręcznym napędzie, kolejowej lub drogowej (zapewne rodzaj drezyny); 4) ulepszony statyw dla kwadrantu, 5) przenośny statyw dla lunety wyposażony w rozliczenia. Niestety, w bogatej spuściźnie Ręczyńskiego nie zachowały się bliższe dane o tych jego dziełach.

Ale wszystko, co można było powiedzieć o uczestnictwie polskim w wystawie 1851 r., chociaż niewątpliwie przerasta oczekiwania wypływające z nawyku do myślenia pewnymi schematami — stereotypami, blednie wobec istotnie licznego udziału i naprawdę poważnych sukcesów odniesionych na wystawie 1862 r. Za wcześnie wprawdzie na uogólnienia, niemniej rzucają się w oczy pewne znaczne różnice. Po pierwsze, o ile polscy uczestnicy wystawy 1851 r. byli grupą wystawców indywidualnych, w znacznej części wywodzących się spośród emigrantów stale przebywających na zachodzie Europy — o tyle w 1862 r. reprezentowany był niemal wyłącznie kraj, przede wszystkim Królestwo Polskie, Nadto, jeśli w 1851 r. większość ekspozycji polegała na prezentacji pojedynczych pomysłów czy osiągnięć, to w 1862 r. wystawcy są przeważnie producentami (a nie wynalazcami, czy pionierami), którzy albo chcą zdobyć nowe rynki, albo przynajmniej liczą na to, że ewentualne międzynarodowe uznanie dla ich wytworów ułatwi im zbyt w kraju, będzie znaczącym argumentem reklamowym w walce konkurencyjnej. Pojawia się też motyw nowy: myśl o korzystnym zaprezentowaniu przemysłu czy rolnictwa krajowego. Pisze na ten temat prasa, często krytycznie. Faktem pozostają wszakże pewne przygotowawcze zabiegi organizacyjne, podejmowane zarówno przez władze, jak i z inicjatywy społecznej. Odbywały się, przynajmniej w Kongresówce, publiczne prezentacje eksponatów przed wysłaniem ich do Londynu. Dyskutowano na łamach prasy warszawskiej projekt, zgłoszony przez fabrykanta Ludwika Spiessa, wysłania na wystawę londyńską na koszt publiczny fachowców, w tym także robotników . Nie udało mi się jeszcze ustalić, czy doszło do owej wycieczki szkoleniowej, ale mają swą wagę wypowiedzi, jakie wówczas padały, podnoszące ogólną korzyść z tego rodzaju przedsięwzięcia. Niewątpliwie ekspozycja 1862 r. potwierdza znany fakt relatywnej prosperity gospodarczej Królestwa Polskiego w okresie poprzedzającym powstanie styczniowe. Ono też wybija się na czoło uzyskując 13 medali i 13 wyróżnień honorowych, co można uznać za rezultat całkiem przyzwoity, porównywalny z osiągnięciami niepodległych krajów europejskich spoza ścisłej czołówki przemysłowej . Widoczna jest też obecność Galicji, przedtem prawie nie reprezentowanej. Natomiast zabór pruski występuje w 1862 r. w sposób zbliżony do swego uczestnictwa w 1851 r. Można przypuszczać, że nie było tam urzędowej zachęty dla polskich wystawców i uczestnictwo w wystawie było kwestią indywidualnej przedsiębiorczości. Wyraźnie też zmniejsza się liczba wystawców z emigracji, a kilku medalistów z 1851 r. występujących powtórnie, tym razem nie odniosło sukcesu.

Ustalenie listy polskich wystawców z 1862 r. i zbieranie danych o nich i o ich eksponatach jest znacznie łatwiejsze niż dla 1851 r., przede wszystkim z uwagi na specjalne osobne katalogii: ekspozycji rosyjskiej (obejmujący eksponaty z Kongresówki) i austriackiej (obejmujący Galicję) Wprawdzie wystawcy z polskich ziem nie są wyodrębnieni w tych wykazach, ale z reguły podaje się w nich skąd nadesłano eksponat, wymieniając nawet małe miejscowości czy wręcz majątki ziemskie (zabawnie wyglądają te nazwy pisane fonetycznie po angielsku — katalogi są bowiem wydawane w dwóch wersjach językowych, rodzimej i angielskiej — np. Pshasnysh, Goozof itp.). Rozmaite katalogi uzupełniają się, jeśli idzie o te dane, więcej się też pisze o wystawie 1862 r. w prasie krajowej, podając dalsze szczegóły. Pozwala to na zebranie w miarę dokładnych informacji o wystawcach, jak i ich wytworach.

Najliczniej wystąpili Polacy na wystawie 1862 r. w dziedzinie płodów rolnych, surowców roślinnych i zwierzęcych oraz produktów spożywczych. Reprezentowało nas w tym zakresie 25 wystawców: 9 z Królestwa Polskiego, 7 z Rosji, 4 z Galicji, 4 z zaboru pruskiego i 1 z Kanady. Mniej więcej polowa z nich została nagrodzona: zdobyli 7 medali i 3 honorowe wyróżnienia (Kongresówka 3 medale i 2 wyróżnienia, Galicja 2 medale, zabór pruski 1 medal i 1 wyróżnienie, Rosja 1 medal). Tradycyjnie już obywatele ziemscy z Rosji wystawiali rośliny uprawne: K. Szablewski pszenicę „arnautkę" i siemię rzepakowe (niezależnie też włosie kozie) , a N. Bruchowiecki z gubernii woroneżskiej grykę . Tym razem wystąpiła również w tej klasie instytucja państwowa — Wileński Zarząd Dóbr Koronnych — prezentując grykę, dwie odmiany owsa i groch . Sylwan Winnicki z Boryszkowic w obwodzie złoczowskim w Galicji uzyskał medal za uprawiany tytoń węgierski . Nadto, hr. Roger Raczyński z Wojnowic w poznańskiem prezentował chmiel ze swej hodowli . Mąkę wystawiali: hr Adam Potocki ze swego młyna parowego w Tenczynku w Galicji , bracia Pniowerowie z Piotrkowa (pszenną) i Gustaw Landau, właściciel młyna w Warszawie (żytnią) . Medal za kaszę owsianą otrzymał niejaki Mienrzyński z gubernii mohylewskiej (zasługuje to na szczególne uznanie, gdyż Brytyjczycy są, jak wiadomo, niekwestionowanymi ekspertami od owsianki). Tradycyjnie już Polacy z Prus prezentowali wełnę (runo owcze) — C.Rudziński zdobył medal) i rolnik Józef Wehowski (?) z miejscowości Graase na Opolszczyźnie. Tym razem towarzyszyli im książę Adam Sapieha z Krasiczyna w Galicji oraz niejaki Wąsowski z guberni erywańskiei . Hrabina Maria Komarowska z Pryłuków w gubernii połtawskiej wystawiała surowy jedwab , a nauczyciel z Kazania, Klikowski (Kłykowski?) miód pszczeli oraz model ula .

Na wystawie był dział poświęcony okazom pni drzewnych. Niejaki W. Grzymała z obwodu hrubieszowskiego prezentował kłodę dębową

A wystawca z Kanady o polskim nazwisku, inżynier A.L. Trembisky, zatrudniony przy budowie głównej tamtejszej magistrali kolejowej, Grand Trunk Railway (do której powstania przyczynił się walnie właśnie w tym czasie inny nasz rodak, Kazimierz Gzowski) cztery pnie drzew kanadyjskich: czarnego orzecha, białego dębu, wiązu skalnego i białego orzecha amerykańskiego (hikory)

Szczególnie bogato eksponowali cukier producenci z Królestwa Polskiego. Było ich pięciu, a zdobyli 3 medale i jedno honorowe wyróżnienie. Medale za cukier rafinowany znakomitej jakości uzyskali: bracia Ignacy i Jakub Natansonowie z Guzowa , inni bracia Salezy i Ignacy Natansonowie z Sanników pod Gostyninem oraz Herman Epstejn („radca handlowy") z Hermanowa w obwodzie łowickim . Honorowe wyróżnienie firma Aleksander Rawicz i Ska, do której należała cukrownia Elżbietów w obwodzie siedleckim . Nadto, cukier nierafinowany wystawiała firma Jatkowski i. Ska, posiadająca cukrownię w Izabelińsku, w obwodzie przasnyskim .

Nagrodzone zostały też inne, poza cukrem, krajowe przetwory spożywcze, przede wszystkim napoje alkoholowe, Być może właśnie na wystawie 1862 r. rozpoczęła się kariera eksportowa naszych wódek. Honorowe wyróżnienie za jakość likieru o nazwie „Polka" i wódki „Batorówka" (sprzedawano je na wystawie odpowiednio po 4 i 3 szylingi za butelkę) otrzymał Robert Wiśniowski (Wisnowski?) z Warszawy (wystawiający także biszkopty) , takąż nagrodę zdobył też E. Kantorowicz z zaboru pruskiego za jakość swej żytniówki i kminkówki . Nadto, J. Chwalibóg z Galicji uzyskał medal za Rosoglio Peisico (?) .

Jako następną grupę można wyróżnić wytwórców tkanin oraz wyrobów z materiałów tkanych i zbliżonych, a także producentów skór i przedmiotów skórzanych. Zaklasyfikować tu wypada 19 wystawców, wśród których Królestwo Polskie wiedzie zdecydowany prym, tak liczbowo (12, wobec 4 z zaboru pruskiego, 2 z Galicji i l z Rosji) jak i pod względem zdobytych nagród (4 spośród 5 medali i jedyne honorowe wyróżnienie).

Surowe sukno prezentował Franciszek Krzysztoforowicz z Trzebuchowców w obwodzie czortkowskim w Galicji . Producentem czarnego sukna na większą zapewne skalę był Gotlieb Adolf, Fiedler z Opatówka w obwodzie kaliskim, odznaczony medalem za jakość i sposób wykończenia tkaniny — można tak sądzić z faktu, że sprzedawał je na wystawie w cenie 1 funta 3 szylingów za jard (także kaszmir po nieco powyżej 16 szylingów za jard) . Biorąc pod uwagę ówczesny kurs funta sterlinga, było to niemało... Obrusy, serwetki i ręczniki w dużym wyborze prezentował Karol Dombrowicz z Dobrowoli w obwodzie mariampolskim guberni augustowskiej ; sprzedawał na wystawie aż sześć rozmaitych wyrobów, a zestaw obejmujący obrus wraz z tuzinem serwetek kosztował 3 funty 7 szylingów . Maria Krzywicka z Warszawy wystawiała i sprzedawała haftowane ręcznie samodziałowe narzuty na łóżko i serwety. Ich ceny były naprawdę wysokie — wynosiły odpowiednio 25 i ponad 33 funty . Fabrykanci z Żyrardowa, Karol Hielle i Karol Dittrich, prezentowali i sprzedawali płótno lniane, obrusy, serwetki i ręczniki , a Juliusz Wergau z Łodzi serwetki z tkaniny zawierającej 50% wełny, uzyskując medal . Ręcznie wykonane kobierce z włóczki wystawiali wytwórcy z Warszawy — Natalia Witkowska (otrzymała medal, a cena jej kobierca była doprawdy zawrotna — wynosiła 140 funtów) i Nepomucen Woroncow-Weliaminow . Wyszywane ręcznie poduszki prezentowała Katarzyna Kisielewska z Petersburga . Był też krawiec z Prus, Johann Salkowski, wystawiający i oferujący polski strój narodowy złożony z czarnej sukiennej czamarki i podpiętego do niej żupana za jedne 9 funtów .

Licznie reprezentowani byli na wystawie warszawscy producenci skór. Firma Karol i Aleksander >Temlerowie i Ludwik Szwede uzyskała medal za kolekcję 46 gatunków skór wołowych, cielęcych i końskich, przeznaczonych na rozmaite wyroby . Podobny zestaw zaprezentowali Feliks Baurfeind i Jan Henryk Liedtke (został wyróżniony) . August Stolzman otrzymał medal za wykonanie wystawionych rozmaitych luksusowych wyrobów skórzanych — walizeczek, teczek, torebek, papierośnic itp. (można je było nabywać w cenie od 16 szylingów do funtów) . Model za jakość skóry przeznaczonej na kaszkiety i teczki otrzymali bracia Rodek z Austrii , być może Polacy. Na osobną uwagę zasługuje Adolf Kantor z Warszawy, odznaczony medalem za piękno wykonania skórkowych opraw; na wystawie sprzedawano oprawione przez niego albumy królów polskich w dwóch wersjach, różniących się rozmiarami, dzieła Kopernika oraz album polskiej sztuki średniowiecznej . Na podstawie katalogów można sądzić, że książki te zawierały tekst angielski; mam nadzieję odszukać zachowane ich egzemplarze. Wreszcie, było na wystawie trzech szewców z zaboru pruskiego, wystawiających i sprzedających swe wyroby (od damskich pantofelków satynowych po długie buty „Prince Albert"): August Ciesielski z Bydgoszczy oraz Stanisław Dąbrowski i Ludwik Włościborski z Poznania.

Grupa wystawców prezentujących krajowe bogactwa mineralne nie była zbyt liczna. Składali się na nią: baron Maurycy Brunicki ze wsi Pisarzowa w obwodzie nowosądeckim , z Galicji, wystawiający ropę naftową, odznaczona honorowym wyróżnieniem za próbki rud miedzi i innych metali firma austriacka C. Novicky &F. Husotter , domniemany Polak hr W. Mittrowsky z Austrii wyróżniony za sześcian lepidolitu zawierający lit oraz nowoodkryty metal — rubid . jeszcze jeden domiemany Polak (?) z Siedmiogrodu, Aleksander Bochdanovics, właściciel zakładów górniczych i metalowych w Zimbró, w prowincji Arad, przedstawiający próbki produktów górniczych oraz jedna instytucja: Wydział Górnictwa Królestwa Polskiego. Ten ostatni wystawca otrzymał medal za interesującą kolekcję polskich rud metali i wyrobów metalowych, powtarzając, a nawet pogłębiając sukces odniesiony w 1851 r. Wydział Górnictwa wystawiał bogaty asortyment wytwórczy, m.in. węgiel kamienny, sztaby żelaza, blachy, glinkę ogniotrwałą (wszystko na sprzedaż), oferował też zwiedzającym geologiczną mapę polskich obszarów górniczych, na której były zaznaczone szyby i kopalnie rządowe . Tak więc, medalistą został jedyny wystawca z Królestwa, zaś 4 wystawców z Austrii uzyskało dwa honorowe wyróżnienia.

Reprezentowani byli także indywidualni producenci wyrobów żelaznych i rozmaitych instrumentów: 3 z Prus, 2 z Królestwa, 1 z Rosji. Żaden z nich nie został nagrodzony. Trzech spośród nich: Stanisław Maciejewski z nieokreślonej miejscowości w Prusach . Józef Bogdański z Poznania i W. Wojnicki z Warszawy — prezentowali i oferowali na sprzedaż rozmaite zamki do drzwi i kłódki własnej produkcji. Nie wiemy co dokładnie eksponował domiemany Polak, mechanik J.A. Pokorny z Berlina . Inny domniemany Polak, niejaki Wiszniewski (Wiśniewski?) z Petersburga prezentował i sprzedawał pięciostrzałowe rewolwery swej produkcji . Wreszcie, znana firma warszawska Jakub Pik. wystawiała (także na sprzedaż) rozmaite urządzenia, m.in. modele prasy hydraulicznej, aparaty elektrogalwaniczne. alkoholomierze, kompasy kieszonkowe, okulary dla krótkowidzów, magnesy itp.

Dość bogato reprezentowane było na wystawie przetwórstwo chemiczne. Pięciu fabrykantów z Królestwa Polskiego uzyskało 3 wyróżnienia honorowe, dwaj przedstawiciele Galicji 1 wyróżnienie, a trzech domiemanych Polaków z Austrii i Węgier zdobyło 2 medale i 1 wyróżnienie. Wspomniany już wyżej książę Adam Sapieha z Krasiczyna został wyróżniony za produkcję terpentyny , choć korespondent lwowskiego „Dziennika Polskiego" utyskiwał: „Serce mi się ścisło na widok flaszeczki z terpentyną z napisem właściciela: ks. Adam Sapieha" . Wymieniony wyżej Maurycy Brunicki prezentował bliżej nieznane sposoby przetwarzania ropy naftowej . Bogaty asortyment wytworów chemicznych, m.in. witrid, saletrę, tzw. koperwasy (siarczany miedzi i żelaza), sól glauberską itp. wystawiali (także na sprzedaż) fabrykanci warszawscy Adam Epstejn i M. Lewy, odznaczeni honorowym wyróżnieniem za jakość produkcji świec stearynowych . Podobny zestaw, m.in. nawóz sztuczny („sztuczne guano") prezentował Ludwik Spiess z Tarchomina pod Warszawą . Zestaw lakierów, werniksów i farb olejnych wystawił Jan Krausse z Warszawy, wyróżniony za jakość wytwarzanego laku . Józef i Szymon Natansonowie, fabrykanci mydeł i pachnideł z Warszawy, uzyskali honorowe wyróżnienie za perfumy . Nagrodzony honorowym wyróżnieniem został również Jan Epstejn, właściciel znanej papierni w Soczewce w obwodzie gostyniński, który wystawił (także na sprzedaż) bogaty asortyment papieru, od fotograficznego i pergaminu do bibułki papierosowe i papier do pakowania . Domniemany Polak z Austrii, J.Nowak (?) uzyskał medal za wytwarzane barwniki oraz za odkrycie substytutu albuminy Niejaki Josef Zarzetsky z Pesztu został wyróżniony za rozwijanie przemysłu chemicznego materiałów oświetleniowych na Węgrzech . Inny domniemany Polak z Austrii, A.M. Pollak, uzyskał medal za jakość i szeroki asortyment wytwarzanych zapałek i chemicznych materiałów oświetleniowych . Zapałki bezfosforowe wystawiał R. Hirszenfeld z Warszawy — jego ekspozycja przedstawiała krajobraz ułożony z kolorowych zapałek .

W zakresie inżynierii i budownictwa niewiele mieliśmy wówczas do pokazania światu. Z naszego punktu widzenia ważna była ekspozycja czołowego pioniera produkcji cementu portlandzkiego w Polsce, Jana Ciechanowskiego, wytwarzającego znakomity cement w swych zakładach w Grodźcu i Sławkowie w obwodzie olkuskim. Jego cement zdobył sobie już wówczas renomę, znaczna część jego produkcji znajdowała zbyt za granicami Królestwa, m.in. na Śląsku. Cement Ciechanowski został doceniony przez juniorów i nagrodzony medalem. Ciechanowski wystawiał rzeczony cement w słojach (także na sprzedaż, po 11 szylingów 2 pensy za baryłkę ważącą 480 funtów polskich) nadto betonowe ozdobne elementy architektoniczne wykonane z grodzieckiego cementu, oraz bloki piaskowca połączone zaprawą z tegoż cementu, dla zilustrowania jego wytrzymałości .

Drugim wystawcą polskim w tym dziale był A. Krzyżanowski z Poznania, prezentujący popiersia ze „sztucznego kamienia" czyli betonu, m.in. kopie Madonny Sykstyńskiej i podobizny Lelewela . Na tej podstawie widać, że był to, nie tylko z nazwiska, Polak-katolik. Do grupy tej można zaszeregować jedynego wystawcę polskiego w dziale architektiry, znanego budowniczego warszawskiego Józefa Orłowskiego, który prezentował projekt architektoniczny szpitala Św. Ducha w Warszawie .

Jeśli idzie o nowatorskie urządzenia mechaniczne, udział polski był chyba relatywnie uboższy niż w 1851 r. W ramach reprezentacji francuskiej występował Jan Józef Baranowski, prezentując system automatycznie funkcjonującej sygnalizacji kolejowej (działający na zasadzie mechanicznej, włączany i wyłączany przez ruch pociągu), będący jedną z podejmowanych wówczas prób wprowadzenia systemu blokowego eksploatacji kolei. Zachowały się różnojęzyczne ulotki reklamowe tego urządzenia; wynika z nich, że sygnalizację Baranowskiego stosowano już wówczas od 1858 r. na linii Turyn — Genua (później była czasowo wprowadzona na niektórych liniach francuskich i brytyjskich) . Nie znalazła jednak uznania w oczach jurorów. Baranowski był jedynym Polakiem w dziale kolejowym.

Królestwo w ogóle nie nadesłało żadnych wynalazków. Galicja — model maszyny parowej z regulatorem dystrybucyjnym zainstalowanym w tłoku, konstrukcji Jana Netrebskiego, „szlachcica z Krakowa" . Drugim polskim wynalazkiem w ramach ekspozycji austriackiej była nowego rodzaju maszyna do szycia pomysłu Jakuba Warchałowskiego z Wiednia . Warchałowski stał się następnie producentem silników spalinowych w Wiedniu, autorem kilku patentów z tej dziedziny. Założone przez niego zakłady istnieją do dziś.

W ekspozycji pruskiej zwracał uwagę maszyna do wydobywania (wycinania) cegiełek torfu, sięgająca na głębokość 3 metrów, wystawiona przez producenta z miejscowości Jasenitz w pobliżu Szczecina o polskim nazwisku: W.A. Brosowsky . We francuskiej — model aparatu do wysuszania odchodów prezentował Chodźko z Neuilly pod Paryżem . Żaden z owych naszych nowatorów nie został nagrodzony.

W dziale instrumentów muzycznych, ponownie wystawiał swe dzieła konstruktor fortepianów z Brukseli, Feliks Jastrzębski, nagrodzony w 1851 r. . Tym razem bez powodzenia. Nadto, wystawiał swe wytwory (także na sprzedaż) producent skrzypiec, wiolonczeli i gitar z Warszawy, Henryk Rudert .

Natomiast pełnym sukcesem zakończył się udział polskich konstruktorów i producentów maszyn i narzędzi rolniczych. Na 5 wystawców (2 z Królestwa, 1, z Galicji, 1 z Wielkopolski i l z Rosji) przypadł 1 medal i 3 honorowe wyróżnienia. Medal za wystawione (także na sprzedaż) pługi otrzymał fabrykant z Linowa w obwodzie sandomierskim Roman Cichowski . Wyróżnienia honorowe uzyskali: Hipolit Cegielski z Poznania, wystawiający m.in. pługi, sieczkarnię i siewnik ; Edward Koszarski z Warszawy za kolekcję pługów i Władysław Golarzewski, wytwórca z Targowisk w obwodzie sanockim, za zgniatarkę ziarna własnej konstrukcji . Nadto, niejaki B. Janicki z majątku Kaligorka w guberni chersońskiej prezentował narzędzie do zbioru buraków .

Warto może jeszcze wspomnieć o udziale w wystawie trzech wytwórców powozów z Warszawy: A. Liedtkego , Ludwika Lublińskiego i Józefa Rentzla . Nie zdobyli oni nagród, choć wedle naszej prasy pojazdy tego ostatniego nie ustępowały brytyjskim.

Spośród innych producentów, należy wymienić braci Hordliczków, wytwórców przedmiotów szklanych (można je było kupować na wystawie) z miejscowości Czechy w obwodzie łukowskim gubernii lubelskiej . Austriacka firma F. i M. Podany (być może Polacy?), wystawiająca forniry uzyskała metal za nowatorstwo , Robert Lublinski z Londynu za wyroby z kości słoniowej i inną galanterię (m.in. rączki do parasoli) , a Joachim Salzman z Warszawy za rzeźbę grupową, przedstawiającą tygrysa i krokodyla, wykonaną w jednym kawałku drewna bukszpanowego . Honorowym wyróżnieniem nagromadzono szlachcica z Austrii, F. von Osieckiego, za wyroby z korka . Nadto, M. Pajer z Warszawy wystawiał specjalny gorset swego pomysłu , a warszawska firma A.Vetter i Ska papierowe obicia i lamówki .

Spory sukces uzyskali polscy wystawcy w dziale fotografii i typografii. Honorowe wyróżnienia przyznano dwum fotografom warszawskim: Maksymilianowi Fajansowi za litografowane portrety i chromolitografowane kalendarze i albumy (oprawiane przez wymienionego wyżej A. Kantora) , i Janowi Mieczkowskiemu za fotograficzne portrety artystyczne . Podobnie nagrodzona została wiedeńska firma typograficzna Zamarski Dittmarsch (?) . Nadto, niejaki Petrofski, fotograf z Petersburga, wystawiał swe reprodukcje obrazów .

Osobną grupę stanowią wystawcy w dziale materiałów i pomocy naukowych. Honorowe wyróżnienia uzyskał w tej klasie Józef Bohdan Rogojski, nauczyciel z Kielc, za „tablice synoptyczne" ułatwiające nauczanie chemii . Nawiasem mówiąc, w wydanym na początku XX wieku życiorysie tego dość czynnego (m.in. przemysłowo) chemika w ogóle nie odnotowano owego, dość przecie wyjątkowego sukcesu . Nadto, A. Nowolecki z Warszawy zaprezentował ilustrowane kompendium historyczne, drukowane na glansowanym perkalu . Są w tej grupie jeszcze cztery nazwiska polskie lub zbliżone. A. Namański z Petersburga otrzymał honorowe wyróżnienie za tablicę ułatwiającą demonstrację reguł arytmetycznych . M. Trentsensky z Austrii (?) takąż nagrodę za obrazki przeznaczone do edukacji dzieci . Podobnie dr Ch. Pokorny z Austrii za wypreparowanie nerwów ludzkiej twarzy, ilustrujące ich układ . Medal zaś uzyskał Adalbert Hawsky z Lipska za prezentowane liczby gry .

Tak więc, reasumując, przybliżony obraz liczbowy polskiego udziału w wystawie londyńskiej 1862 r. przedstawia się następująco:


wystawców medali wyróżnień
Królestwo Polskie 54 13 13
Galicja 10 2 2
Zabór Pruski 11 1 2
Emigracja 5 1 -
Rosja 12 1 1
Austro-Węgry 13 5 6
Niemcy (pozostałe obszary) 4 1 -
Łącznie: 111 24 24

Jak już powiedziano, jest to w każdym sensie więcej niż można się było spodziewać. Jednakże ówczesna prasa miała na ten temat odmienne zdanie. Warszawski „Dziennik Powszechny" po dość obszernym omówieniu wystawy w wielu numerach, zapytuje: „Czy Królestwo jest na niej godnie i dostatecznie reprezentowane? Czy ogół okazów dostatecznie wskazuje, jakie płody wyrabiane są u nas przeważnie i na jakim stopniu znajduje się u nas rolnictwo, przemysł i sztuki?" I stwierdza: „Śmiało można odpowiedzieć, że nie. Kto chciał z wystawy londyńskiej powziąć wyobrażenie o naszym kraju, bez wątpienia mylnie by go sądził. Przyczyn takiej niestosownej reprezentacji naszego kraju należy szukać z jednej strony w niedbałości o wystawę znacznej liczby przemysłowców, której żadne okoliczności nie mogą usprawiedliwić, z drugiej strony w braku komunikowania się między wystawcami. Zachęta ze strony władz rządowych, wezwania z ich strony czynione, mniej mogą mieć wpływu w tym względzie niż działania zbiorowych ciał przemysłowych, jakimi są izby przemysłowo-handlowe w innym kraju, które doskonale obznajomione ze stanem i postępem przemysłu w krajach, porozumiawszy się między sobą, mogłyby (jak to miało miejsce w niektórych prowincjach we Francji i Belgii i innych krajach) swoim wpływem skłonić właścicieli zakładów do zajęcia się przysposobieniem na wystawę okazów, a nawet jakie właściwie okazy były pożądne, jakie najlepiej będą reprezentować obecny stan i postęp przemysłu, urządzić wystawy przedwstępne (jak to także w niektórych miejscach było zrobione), na których dopiero robionoby wyrób i układano taką całość okazów, która by dokładnie przedstawiania wszelkie gałęzie przemysłu.

Rozrzucone usiłowania jednostek, bez porozumienia ze sobą działających, muszą mieć skutkiem taki chaos, jakiego przykład przedstawiają nam płody z Królestwa na wystawę;—jednych przedmiotów spotykamy bezpotrzebny zbytek, drugich zupełny brak" .

Niemniej krytycznie wypowiada się o ekspozycji galicyjskiej lwowski „Dziennik Polski":

„Jak w państwie dzisiejszym, tak samo i zagranicą na wystawie myśl centralizacyjna tak przeważyła, że kraje koronne znikły, oprócz Węgier (...) Galicja w każdym razie, czy wystawa byłaby urządzoną wedle prowincji — czy tak jak jest, wedle zasady centralizacyjnej, nie byłaby reprezentowana, gdyż tyle co nic przysłał, a przecież obfituje w surowe produkta! (...) w drobnych ilościach przesłane próbki płodów surowych roślinnych i zwierzęcych (...) nikną bez śladu w tej masie.

Nie w takiej ilości potrzeba było wysłać, a co najważniejsza, należało pilnować — gdyby się wysłało wszystko co by mogło dać Anglikom wierny obraz naszego bogactwa — aby było jak Bóg przykazał ułożone i zestawione"

A więc padło nawet słowo „bogactwo". Wszystko, jak widać, jest względne. I cóż mamy z tym począć po stu z górą latach, my, którzyśmy się tyle nasłuchali o przysłowiowej „nędzy galicyjskiej". Czy autor artykułu wpadł w „urzędowy optymizm", czy może jakoś uprawnione są dwie prawdy o ówczesnej Galicji — i ta o nędzy, i ta o bogactwie...



ILUSTRACJA:
Rycina przedstawiająca londyńską wystawę powszechną w 1862

ŹRÓDŁO TEKSTU:

Muzeum Historii Polski, Kwartalnik Historii Nauki i Techniki 32/2, 415-440


Na licencji: CC BY-SA





BADANIA POLONIJNE - INDEX



KOPIOWANIE MATERIAŁÓW Z DZIAŁU BADANIA POLONIJNE PORTALU POLONII - ZABRONIONE

Zgodnie z prawem autorskim kopiowanie fragmentów lub całości tekstów wymaga pisemnej zgody redakcji.




DZIAŁ BADANIA POLONIJNE PORTALU POLONII WYŚWIETLONO DOTYCHCZAS   332   RAZY





PORTAL POLONII
internetowa platforma wiedzy o i dla Polonii

W 2023 roku projekt dofinansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów


Kwota dotacji: 175 000,00 zł
Kwota całkowita: 191 000,00 zł


Portal Polonii (portalpolonii.pl) łączący w swoich publikacjach rezultaty badań naukowych nad polską diasporą z bieżącymi informacjami o działalności Polonii, jest wielopłaszczyznową platformą wymiany myśli i doświadczeń: środowisk badaczy i organizacji polskich oraz polonijnych poza granicami kraju. Dotychczas te perspektywy, pomimo, że uzupełniają się w sposób naturalny, prezentowane były odrębnie. Za tym idzie nowy sposób prezentacji zagadnień związanych z życiem i aktywnością naszych rodaków, potrzebny w równym stopniu Polonii jak i środowisku akademickiemu.

Polonii – co wiemy z analiz badawczych - brakowało często usystematyzowanej, zobiektywizowanej wiedzy na temat m.in. historycznej perspektywy i zrozumienia kulturowych procesów kształtowania się polskich ośrodków na emigracji. Akademikom starającym się śledzić aktualne doniesienia pochodzące od polskich organizacji w świecie, brakowało dotychczas miejsca, w którym na podstawie metodologicznie uporządkowanych źródeł i poddanych krytycznej analizie treści, można wyznaczać trendy i kierunki badań nad Polonią. Dzięki Portalowi Polonii oba wymienione aspekty spotykają się w jednym, powszechnie dostępnym miejscu, tworząc synkretyczną całość, z perspektywą dalszego rozwoju. Portal dostarcza także – co ważne - wieloaspektowej informacji o Polonii rodakom w kraju, wśród których poczucie wspólnoty ponad granicami jest w ostatnich latach wyraźnie zauważalne.