- Część wprowadzająca definicyjno-wyjaśniająca czym jest zjawisko laicyzmu:
koncepcja związana z zasadą rozdziału państwa od Kościoła i braku wpływów religijnych na sprawy państwowe.
Laickość gwarantuje prawo do swobodnego wyznawania religii i wszystkie wyznania traktuje jako równe. Nie zapewnia jednak specjalnego statusu dla religii – religie powinny podlegać takim samym prawom jak inne sfery życia i nie stać ponad prawem.
Korzenie laicyzmu mogą leżeć w kulturze francuskiej religijności. We Francji mieszkańcy uznają religię za sprawę prywatną, z którą publiczne obnoszenie się jest generalnie widziane jako nietakt. Urzędnicy publiczni winni zachować dystans pomiędzy polityką i religią, a ostentacyjne eksponowanie symboli religijnych może być zabronione;
Laicyzm, jako jedna z najważniejszych zasad konstytucyjnych i fundamentów ustroju Republiki Francuskiej, uregulowany został w art. 2 Konstytucji z 1958 r. Stanowi on, iż Francja, jako państwo laickie, zapewnia równość wszystkich wobec prawa, niezależnie od pochodzenia, rasy czy religii. Podobne uregulowania zawierała już Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z 1789 r., włączona zresztą do preambuły ustawy zasadniczej z 1958 r. Na szczególną uwagę zasługuje także ustawa z 1905 r., dotycząca rozdziału państwa i religii, potwierdzająca wolność wyznania i praktyki religijnej oraz zakazująca umieszczania symboli religijnych w przestrzeni publicznej, z wyłączeniem miejsc kultu, cmentarzy i grobowców oraz muzeów i wystaw. Zdaniem francuskich konstytucjonalistów, „[…] za laickim charakterem państwa stoi dziś wyzwanie wzmocnienia jedności, z poszanowaniem różnorodności społeczeństwa”
- opisywanie kategorii laicyzmu w literaturze poprzez odniesienie do autorów, tekstów, cytatów:
Bogdan Cywiński „Rodowody niepokornych”
Przedmiotem zawartych w tej książce rozważań o przeszłości są postawy społeczno-etyczne w Polsce ostatnich stu pięćdziesięciu lat. Lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte XIX wieku, to okres, kiedy w polskiej myśli ideologicznej i politycznej zaczęły rodzić się nowe idee i kierunki. Związane one są z jednym pokoleniem polskiej inteligencji, pokoleniem urodzonym w pobliżu Powstania Styczniowego i wychowanego w okresie najciemniejszej nocy politycznej, jak kiedykolwiek zapadła nad Polską. Pokolenia, które potrafiło odrodzić polskie życie polityczne, stworzyć potężne stronnictwa o wyraźnych programach i wnieść swój istotny wkład w odzyskanie niepodległości w 1918 roku” cytat;
Mogło być gorzej, znacznie gorzej - i gdy nasza drogę porównamy z losem którejkolwiek wcześniejszej generacji Polaków z ostatnich dwustu pięćdziesięciu lat, to uświadomi się nam wyraźnie, że żalić się na los, ani nawet na własną historyczną nieudolność, nie bardzo mamy prawo. Trochę szans zmarnowaliśmy, ale i do przodu posunęliśmy się znacznie. (...) prawdziwie niepokornych nigdy nie było wielu. Mimo to okazywali się historycznie skuteczni. A niepokornym każdy z nich stawał się - mocą własnej decyzji - sam. Z tą myślą oddaję kolejny raz tę książkę w ręce Czytelnika.
Jacek Kuroń i ks. Jan Zieja, ks. Tiszner (o Jacku Kuroniu)
Przyjaźń ks. Jana Ziei z ludźmi KOR-u ukazuje pewien szczególny charyzmat, którym był obdarzony i dzięki któremu mógł tak skutecznie działać na peryferiach wiary przez nich zamieszkiwanych. Jak nikt inny potrafił dotrzeć do umysłów i serc ludzi, którzy niegdyś uwierzyli w ideały komunistyczne, zaangażowali się, nawet fanatycznie, w budowę struktur komunistycznego systemu, a później przeżyli gorzkie nim rozczarowanie. Narodowy i ludowy kształt polskiego katolicyzmu był im obcy, odrzucali międzywojenne tradycje silnych związków Kościoła z ideami Narodowej Demokracji, jednak społeczna wrażliwość, pewien duchowy kompas, kierowały ich ku chrześcijaństwu.
Wymowny jest tu przykład Jacka Kuronia i jego osobistych relacji z ks. Zieją. Tak opisał je Henryk Wujec:
„Jacek potrzebował wiary, ideału i odnajdywał go w chrześcijaństwie. Myślę, że spotkanie z Zieją dało mu siłę wewnętrzną, przekonanie, że można iść w innym kierunku ideowym niż ten, który wybrał kiedyś i został poturbowany – komunizm. Zieja, który żył Ewangelią, był dla niego wzorcem człowieka głęboko ideowego, a zarazem otwartego na innych ludzi”.
Gdy w 1982 r., podczas wielkiej duchowej próby, którą dla uwięzionego Kuronia była śmiertelna choroba ukochanej żony, szukał pomocy u ks. Ziei, ten odpowiedział:
„Tak, masz prawo czuć się i nazywać się chrześcijaninem szukającym swej drogi, skoro czynisz wysiłek, by każdego dnia żyć w prawdzie i w miłości. (…) Żeś występował przez wiele lat przeciw przemocy – za to Ci cześć! Tobie i wszystkim, co tę postawę podzielali i podzielają. (…) Ciebie, Braciszku, ogarniam swymi ramionami”.
W tych słowach ujawnia się jeden z istotnych powodów, dla których w latach 70. i 80. Kościół tak skutecznie wkroczył na peryferia „lewicy laickiej” i pociągnął ją ku chrześcijaństwu. Ks. Zieja objawiał jej twarz Kościoła, której dotąd nie znali, wspólnoty szanującej autonomię sumienia, stroniącej od ocen i wykluczania. Moment, w którym umierał, miał wymiar symbolu. Był rok 1991 i niewiele już pozostało z dawnej bliskości obu środowisk, a tylko nieliczni epigoni, jak choćby ks. Józef Tischner, starali się ją w coraz większym osamotnieniu kultywować.
Adam Michnik „Wściekłość i wstyd”
- być może najważniejszym przesłaniem XX stulecia jest wiedza o tym, że oczyszczenie świata z grzechu jest niebezpiecznym urojeniem umysłu spragnionego dobra jesteśmy skazani na niedoskonałość. Dlatego demokracja nie jest czarna ani biała, ani czerwona. Demokracja jest szara, powstaje z trudem, a jej wartość i smak rozpoznaje się najlepiej, gdy już przegrywa pod naporem czerwonych, białych bądź brunatnych idei radykalnych.Bądź tedy pobożny, niepokorny inteligencie, ale nie wyrzekaj się sceptycyzmu choćby w świecie politycznych zaangażowań. [...]Bowiem przeznaczeniem twoim nie jest ani świętowanie politycznych wiktorii, ani schlebianie własnemu narodowi. Masz dochować wierności sprawom przegranym, mówić rzeczy nieprzyjemne, budzić sprzeciw. Masz zbierać cięgi od swoich i obcych bo tak tylko zdobędziesz dobro, którego nie zdobędziesz .
Czesław Miłosz „Rodzinna Europa” - katolicki heretyk
Nie jest łatwo jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o stosunek Czesława Miłosza do wiary i katolicyzmu. Rodzinna Europa to raczej próba zobiektywizowanego, zdystansowanego spojrzenia na własne życie wypływająca z chęci opowiedzenia o szczególnym historycznym i społecznym fenomenie wschodnioeuropejskiej tożsamości. Wyprawa w głąb własnej przeszłości przeradza się tu zatem w uogólnioną, pogłębioną refleksję nad istotą kulturowej odmienności przybysza ,,z gorszej części Europy”.
Miłosz często szukał, zdarzało mu się zawędrować na obrzeża herezji, czasem wyrażał skrajnie zwątpienie – zawsze jednak kwestia religii znajdowała się w centrum jego zainteresowań. Więcej: obrona wiary, osłabionej w ostatnich dwóch wiekach jak chyba nigdy wcześniej, była jedną z jego największych trosk. "Zamiast zostawić teologom ich kłopoty, ciągle rozmyślam o religii" - pisał. Za mojego życia, tłumaczył poeta, uległy rozpadowi idee, które stały przez stulecia u podstaw zachodniej cywilizacji: wiara w wyjątkowe miejsce człowieka w naturze (wskutek teorii ewolucji rozmyła się granica między ludźmi a zwierzętami), wiara w życie pozagrobowe (jak wierzyć w niebo i piekło, skoro już nie potrafimy sobie tych miejsc wyobrazić?), wiara w Opatrzność (historia jest przede wszystkim opowieścią o ludzkiej nieprawości, zapisem cierpień milionów niewinnych istnień). W obliczu tego kryzysu poeta podejmuje niełatwą walkę o przetrwanie - nie tylko religii, ale także samego siebie. Według Miłosza bowiem tylko religia potrafi nadać ostateczny sens ludzkiemu życiu. Tylko ona może ocalić.
Broniąc religii, zdaje się mówić Miłosz, bronimy ludzkiej tęsknoty do tego, co wykracza poza naszą skończoność, tworzymy wspólnotę złączoną szczególnym współczuciem – bo zbyt wiele jest śmierci, zbyt wiele cierpienia, by zostawić ten świat bez Boga. Tak, to jeden z Miłoszowych paradoksów: obecność zła z jednej strony podważa wiarę, z drugiej zaś - ją nakazuje.
Czesław Miłosz „Trwoga” ze zbioru „Świat (Poema naiwne)” z 1943 r.
„Ojcze, gdzie jesteś! Las ciemny, las dziki,
Od biegu zwierząt kołyszą się chaszcze,
Trującym ogniem buchają storczyki,
Pod nogą czają się wilcze przepaście.
Gdzie jesteś, ojcze! Noc nie ma granicy,
Odtąd już zawsze ciemność będzie trwała.
Bezdomni, z głodu umrą podróżnicy,
Chleb nasz jest gorzki, wyschnięty jak skała.
Gorący oddech straszliwego zwierza
Zbliża się, prosto w twarze smrodem zieje.
Dokąd odszedłeś, ojcze, jak ci nie żal
Dzieci, w te głuche zabłąkanych knieje”.
+ post scriptum Józef Tischner
- podsumowanie odcinka przez eksperta.
Bogdan Cywiński „Rodowody niepokornych”
Adam Michnik „Wściekłość i wstyd”
Czesław Miłosz „Rodzinna Europa”
Postulat laicyzacji pojawia się najczęściej w kontekście relacji państwo - religia. W tym aspekcie ciekawe wydają się rozważania księdza Józefa Tischnera w niepublikowanym tekście, zachowanym jako notatki w osobistym komputerze.
Tischner o miejscu religii w państwie
Przed kilkoma dniami miałem spotkanie ze słuchaczami Wyższej Szkoły Administracji i Zarządzania. Zadaniem szkoły jest – mówiąc najprościej – kształcenie urzędników państwowych. To bardzo ważna sprawa. Można powiedzieć, że od tych ludzi będzie w przyszłości zależało codzienne życie państwa. Oni nadadzą ostateczny kształt polskiej demokracji. Oni wyprowadzą państwo ostatecznie z objęć systemu partyjnego. Hegel mówił, że państwo jest „dziełem sztuki” rozumu politycznego. Czy to nie fascynujące – brać dziś udział w budowie takiego dzieła sztuki?
Nie jest dziś w modzie cytowanie klasyków. Pójdźmy jednak modzie pod prąd i zacytujmy Hegla: „W dziejach powszechnych można mówić tylko o narodach, które utworzyły państwa. Bo trzeba to wiedzieć, że państwo jest urzeczywistnieniem wolności, to znaczy absolutnego celu ostatecznego, że istnieje ono samo dla siebie; trzeba dalej wiedzieć, że wszelką wartość, jaką człowiek posiada, wszelka rzeczywistość duchową zawdzięcza on jedynie państwu”. I nieco dalej: „Państwo jest boską ideą w jej ziemskiej postaci”.
Czy słowa te nie pachną totalitaryzmem? Wielu tak sądziło i sądzi. Heglowi jednak nie chodziło o ubóstwienie państwa, lecz raczej – jeśli w ogóle – o ubóstwienie wolności. Pełne urzeczywistnienie wolności jest na tej ziemi możliwe jedynie we wspólnocie opartej na prawie, albowiem „tylko wola posłuszna prawu jest wolna, gdyż jest posłuszna sobie samej; jest wolna i u siebie samej”. Dla Hegla żadne z istniejących państw nie spełniało tego ideału. Niemniej ideał był i jest ważny. Nie można kształtować dzieła sztuki, nie mając przed oczyma jego ideału.
Nasze dzisiejsze budowanie państwa ma coś z romantyzmu. Nie powiedzie się jednak bez głębokiego zakorzenienia w pozytywizmie. Możemy powiedzieć: romantyczne serce, pozytywistyczny rozum. Serce zna swoje miejsce w historii, rozum zna zadania, jakie go czekają tu i teraz, w godzinach urzędowania.
W dyskusji wyłoniła się sprawa religii. Zawsze w dyskusjach wyłania się sprawa religii. Jakie jest miejsce religii w tym dziele? Czy religia pomaga, czy przeszkadza w budowaniu tego dzieła? To samo pytanie stawiał również Hegel. Pisał: „Jaki więc charakter ma religia, taki ma państwo i jego ustrój”.
Religia religii nierówna. Także chrześcijaństwo, a nawet katolicyzm mają wiele twarzy. Dziś twarze polskiego katolicyzmu wyraźnie się polaryzują. Z jednej strony – katolicyzm rozbudzonych ponad miarę emocji, z drugiej – katolicyzm rozumnej odpowiedzialności za życie społeczne i państwo.
W ostatnim (500-tnym) numerze znakomitego miesięcznika „Znak” ks. prof. Zdzisław Chlewiński tak charakteryzuje ten typ religijności: „Prasa katolicka pozostawia wiele do życzenia. Z wyjątkiem »Tygodnika Powszechnego« i »Gościa Niedzielnego« oraz ambitnych miesięczników: »Znaku«, »W drodze«, »Przeglądu Powszechnego«, większość czasopism nie wpływa na kształtowanie obrazu polskiego Kościoła w znaczeniu pozytywnym i działa wręcz odpychająco na ludzi pozostających odeń z daleka. Niektóre tak zwane »katolickie« media stały się symbolami arogancji, agresji, ksenofobii i ciasnego fanatyzmu. Wyrządzają one niepowetowana szkodę polskiemu Kościołowi dzisiaj i na przyszłość. Mam tu na myśli przede wszystkim Radio Maryja, a także, choć może w mniejszym stopniu, tygodnik »Niedzielę«. Nie waham się powiedzieć, że ogólny profil audycji wspomnianej rozgłośni, z nielicznymi wyjątkami, rysuje karykaturalny, skrajnie zideologizowany, trącący prymitywnym nacjonalizmem wizerunek Kościoła i chrześcijaństwa”.
Atmosfera tego nurtu religii przypomina atmosferę sekty. Takie samo zamknięcie w świecie emocji, takie samo przekonanie, że „jesteśmy lepsi” niż reszta świata, taka sama pogarda dla rozumu i na dodatek ta… „schorowana wyobraźnia”, co to zaludnia świat widmami wrogów („obcy kapitał”, „masoneria”, „spisek finansjery”), aby w walce z tymi wrogami sięgać po krzyże walecznych.
Oj, będzie miał Kościół nie lada problemy. Na problemy natrafią również budowniczowie państwa. Mentalność sekty tym się bowiem odznacza, że ona wszystko najlepiej wie i jej się wszystko należy. Państwo też.
Mimo to religia jest i stanowi wstępne tworzywo państwa. Raz jeszcze powróćmy do Hegla: „W religii chrześcijańskiej Bóg objawił się, to znaczy pozwolił człowiekowi poznać, czym jest, tak że przestał być czymś zamkniętym i tajemniczym. Wraz z tą możliwością poznania Boga włożono na nas obowiązek poznawania go. Bóg nie chce jako dzieci ludzi o ciasnych sercach i pustych głowach, lecz takich, których duch, sam przez się ubogi, bogaty jest poznaniem Boga, i którzy w poznaniu Boga widza najwyższą wartość”.
Co w człowieku jest odpowiednikiem tak pojętego chrześcijaństwa? Odpowiednikiem jest wspaniałomyślność. Prawdziwa wiara jest wiarą wspaniałomyślności. Człowiek wspaniałomyślnie buduje to, co godne zbudowania. Tym, co godne zbudowania, jest dziś wolne, niepodległe państwo. Nie budujemy państwa po to, by mieć w nim władzę. Istotną władzę w państwie ma mieć prawo, a nie urzędnik. Budujemy państwo po to, by w państwie rozum godził się z wolnością, a wolność z rozumem.
Często na starych remizach strażackich możemy przeczytać: „Bogu na chwałę, ludziom na pożytek”. W tym napisie są obok siebie: Bóg i człowiek. I to jest mniej więcej to, o co chodzi.
Za: Tischner.pl
Przyjaźń Porażka Mądrość Tęsknota Liberalizm Laicyzm Uprzejmość Fantastyka Groteska Ekscentryzm Kontrkultura Romantyzm Życie Prawda Natura Cuda Prowincja - ujęcie drugie Historia Miasto Bieda Prowincja - ujęcie pierwsze Światło Modlitwa Piękno Tłum Starość Małżeństwo Jaźń Niewiara Ciało Sztuka Rytuał Świętość Samotność Humor Dzieciństwo bezczelność Śmierć Ironia Codzienność Patos Tragizm Ideologia CYNIZM OBOJĘTNOŚĆ UWAŻNOŚĆ Ojczyzna OJCOSTWO Dzikość Nienawiść Gościnność NADZIEJA DIALOG AMBICJA miłosierdzie dewocja wstyd gniew praca zabawa szczęście melancholia rozpacz głupota
STRONA GŁÓWNA ALFABETU LITERATURY POLSKIEJ
Po dzieła literatury polskiej sięgać można z wielu powodów – obowiązku szkolnego, pasji czytelniczej, kontemplacji piękna wyrażonego w sztuce. Jednym z powodów zainteresowania może być próba znalezienia odpowiedzi na pytania odwiecznie i uniwersalnie ważne – czym są i jak mogą realizować się idee z którymi obcujemy na co dzień, stanowiące element naszych moralnych wyborów. Altruizm, bohaterstwo, cnota… układają się w alfabet wartości.
W tym aspekcie w polskiej literaturze możemy znaleźć różnorodność interpretacji, historycznych odniesień i form wyrazu, które świadczą o bogactwie rodzimej kultury budującej w ciągu wieków naszą narodową tożsamość, jej odniesień do światowego dorobku cywilizacyjnego, a w nim twórczego dyskursu, którego zawsze byliśmy aktywnym uczestnikiem. Inspiracja płynąca z literackich wzorców daje bezpośredni emocjonalny impuls do osobistej refleksji odbiorcy, systematyzuje wiedzę o historii idei, procesach kulturowych i pozwala zrozumieć zjawiska historyczne, których emanacją są literackie dzieła. Polska twórczość literacka daje cały wachlarz odpowiedzi na nurtujące nas dylematy zarówno moralne jak związane z narodową tożsamością. Pozostaje jednak pytanie, gdzie ich szukać?
Projekt „Alfabet literatury Polskiej” zakładając synkretyczną prezentację w twórczości polskich pisarzy ważnych dla każdego z nas idei, odpowiada na to pytanie w przystępnej i atrakcyjnej formie. Stanowi swoisty drogowskaz w świecie pełnym informacyjnego chaosu i wątpliwych ideałów. Naukowcy, literaturoznawcy, przedstawiciele środowisk akademickich zgodnie z przyjętym porządkiem alfabetycznym, prezentują odbiorcom projektu przekrojową panoramę dzieł literackich, w których podejmuje się tematykę idei i zjawisk z nimi związanych.
Projekt adresowany jest do wszystkich grup wiekowych, ze szczególnym akcentem na młodzież uczącą się, dzięki czemu stanowi materiał uzupełniający programy kształcenia w zakresie języka i literatury polskiej. W zamyśle przeznaczony jest w równej mierze dla odbiorców w Polsce, jak też Polonii i Polaków poza granicami kraju.
ALFABET JĘZYKA POLSKIEGO
Projekt dofinansowany przez Instytut Rozwoju Języka Polskiego
ze środków Ministra Edukacji Narodowej
Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem IRJP ani MEN