Ewa Krystyna Hoffman-Jędruch - inżynier-chemik, historyk-mediewista, poliglota, członek władz Instytutu Józefa Piłsudskiego w Ameryce.
Urodziła się w 1938 roku we Lwowie. Od 1946 roku mieszka poza Polską: w Anglii, Argentynie, a obecnie w USA. Ukończyła inżynierię chemiczną na uniwersytecie stanowym w Buenos Aires i przez wiele lat w USA pracowała dla firmy chemicznej BASF w dziale handlu międzynarodowego. W okresie ruchu “Solidarności” tłumaczyła na język angielski dokumenty przesyłane do Komisji Praw Człowieka w Helsinkach i do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Genewie. Po przejściu na emeryturę powróciła na studia i w 2010 obroniła pracę doktorską z historii średniowiecza. Jest autorką książki “Ślady na Piasku” (Świat Książki, 2012. Warszawa). Jest członkiem Rady Instytutu Piłsudskiego w Ameryce, Polskiego Instytutu Naukowego w Nowym Jorku, Amerykańskiego Stowarzyszenia Kobiet z Uniwersyteckim Wykształceniem (AAUW), oraz Międzynarodowej Komisji Historii Ciał Parlamentarnych (ICHRPI).
Niewiele mówi się o udziale Polek w drugiej wojnie światowej. Sześć — siedem tysięcy — to może zbyt mały procent w kilkudziesięciotysięcznej armii; niemniej działalność ochotniczek znacznie przekraczała ich liczebność i zasługuje na przypomnienie.
W negocjacjach z Sowietami w sprawie amnestii Generał Anders upierał się, że w podpisanym układzie słowo „obywatel” odnosi się zarówno do kobiet jak i mężczyzn i w końcu przeforsował ten argument. 12-ego sierpnia 1941 r. została podpisana amnestia dla polskich zesłańców. W dziesięć dni po ogłoszeniu amnestii generał Anders wydaje ogólny rozkaz, ażeby obywatele polscy rozsiani po terenach ZSRR zgłaszali się do wojska. Powstaje Polska Misja Wojskowa pod kierownictwem przybyłego z Londynu generała Zygmunta Szyszko-Bohusza i zostaje otwarta polska ambasada w Kujbyszewie w obwodzie samarskim, a wkrótce podane są punkty rekrutacyjne: Buzułuk, odosobniona wioska nad Wołgą, Tatiszczewo koło Saratowa, Tockoje o 45 kilometrów od Buzułuku i Kołtubianka w pobliżu Kujbyszewa. Profesor Stanisław Kot przyjeżdża z Wielkiej Brytanii i obejmuje placówkę jako ambasador.
Wiadomość o amnestii i wezwaniu Andersa powoli rozchodzi się po całym Związku Radzieckim. Jest kwestią, kto wśród polskich zesłańców jest zdolny do służby wojskowej. Mężczyźni, kobiety i dzieci, zagłodzeni, wyczerpani nieludzkimi warunkami życia, skrajnym klimatem i katorżniczą pracą, w dodatku tak jak moja matka osłabieni chorobami, to chodzące szkielety; ale mimo tego ledwo żywi, rozpaczliwie starają się dotrzeć do polskich ośrodków. Z gułagu, z północnej tajgi, arktycznych kopalń, więzień i kołchozów rozrzuconych po stepach, żołnierze kierują się, jakimi środkami tylko mogą, do punktów rekrutacyjnych: łodziami po syberyjskich rzekach, koleją, nawet pieszo, a za nimi ciągną tłumy ludności cywilnej w nadziei wydostania się z kraju rozpaczy i śmierci. Wielu po drodze umiera na cholerę, tyfus plamisty, tyfus brzuszny i dyzenterię. Ośrodki wojskowe nie są odpowiednio zaopatrzone i przygotowane na nawał pacjentów w skrajnej kondycji fizycznej, masowo cierpiących na szkorbut i pelagrę. W punktach rekrutacyjnych montuje się prymitywne urządzenia sanitarne, liczni lekarze i pielęgniarki rekrutowani z pośród zesłańców, z ogromnym poświęceniem i nadludzkim wysiłkiem pełnią służbę bez wytchnienia, często przy tym sami umierając zarażeni przez nowoprzybyłych. Obok polskich ośrodków powstają cmentarze.
Organizowana przez Wojsko Polskie w Buzułuku na terenie ZSRR Pomocnicza Służba Kobiet i wcielenie jej w formacje wojskowe to jedyny sposób ratowania setek kobiet i dziewcząt przed zagładą w sowieckich kołchozach. Ochotniczki przejmują wiele funkcji dotąd wykonywanych przez mężczyzn w biurach, kuchniach, pralniach, kantynach i składach, a zwłaszcza w szpitalach gdzie jest rosnące zapotrzebowanie na dodatkową pomoc pielęgniarską wobec ciągłego napływu ciężko chorych pacjentów.
O trudnościach i początkach pracy w szpitalach siostra przełożona pielęgniarek w Tocku przy 6. Dywizji Piechoty, Krystyna Ujejska, pisała:
Miejscowy szpital złożony z 3 baraków, niedostatecznie w sprzęt, narzędzia i lekarstwa wyposażony, musiał obsłużyć cały garnizon, tj. kilkanaście tysięcy ludzi. Szpital mieścił się w budynkach drewnianych bez pieców, o ścianach cienkich, pełnych szpar. Polscy lekarze i siostry objęli w nim pracę w październiku 1941 r. W szpitalu leżało wielu Polaków pod opieką lekarzy i sióstr sowieckich. Chorych przybywało co dnia. Wymizerowani nędzarze, żywe szkielety w łachmanach, ostatnim wysiłkiem dobijali do swoich i tu waliły ich choroby. Pelagra i cynga, to były pierwsze, najpoważniejsze choroby. Lekarstw i sprzętu lekarskiego, choćby najprymitywniejszych strzykawek, grzałek nie było. Trzeba było sprytem i przebiegłością wymuszać wszystko od władz sowieckich. Chorzy leżeli na ziemi, nie było bielizny. Sienniki, koce, i płaszcze chorych — to wyposażenie szpitala w jego początkach. Najtroskliwsza opieka, lepsze odżywianie oraz transfuzja krwi ofiarnie dawana przez siostry, ratowały chorych.
Wielu jednak ginęło mimo nadludzkich wysiłków. Zima pogarszała jeszcze sytuację. Mróz udaremniał prawie całkowicie pracę w szpitalu, a ilość chorych wzrastała. Pomimo mrozów zaczął się szerzyć tyfus plamisty, choroby nerek, zapalenia płuc, ciężkie odmrożenia. Jedna siostra miała w opiece 30 chorych. Dyżurowały od 16 do 24 godzin na dobę. Jak wyglądał nocny dyżur? Siostra opatulona w co tylko miała ciepłego, z gasnącą co chwila „kopciułką” w ręce, przesuwała się między chorymi, którym często przymarzały koce do lodowatej ściany, a śnieg wiejący przez szczelinę zasypywał chorych. Trzeba zrobić zastrzyk — jedyna strzykawka zamarznięta w sterylizatorze, a lekarstwo w butelce to kawałek lodu.
Liczne odmrożenia wymagały zabiegów operacyjnych. W grudniu otworzono salę operacyjną. Ppłk. dr Adam Sołtysik często operował przy świetle świecy marznącymi rękoma, jednak zawsze wspaniale, zawsze szczęśliwie. Takie warunki pracy wraz z poczuciem bezsilności, złe warunki mieszkaniowe w temperaturze -15°C w pomieszczeniach dla sióstr, zaczęły rujnować już i tak wyniszczone latami zesłania siły siostrzane. Siostra Ewa Żuławska zmarła w parę godzin po dyżurze nocnym, który odbyła do końca.
Podobnie pisze Maria Trojanowska, komendantka PSK przy 5. DP w Tatiszczewie:
Szpital dywizyjny przepełniony chorymi. Siostry i sanitariuszki pełnią 36 godzinną służbę w szpitalu, w budynku nie do ogrzania... Mieszkają w budynkach zbitych z dykty, bez pieców...
Z początkiem stycznia 1942 wychodzi pierwszy rozkaz organizacyjny PSK i na tej zasadzie zmienia się sytuacja kobiet; powstaje Inspektorat PSK i pierwszą Inspektorką Generalną Pomocniczej Służby Kobiet czyli tak zwanych „Pestek” — jest Władysława Piechowska. Zostaje powołana regularna komisja poborowa. Zastępczynią Piechowskiej jest Kazimiera Jaworska, referentką PSK w pierwszym oddziale sztabu, Bronisława Wysłouchowa.
W teatrze wojskowym powstaje piosenka:
Pamiętaj o tym wnuku
Że dziadzio był w Tobruku,
A babcia w Buzułuku.
Pamiętaj wnuczko miła
Że babcia Pestką była…
W wyniku pertraktacji w Moskwie generała Sikorskiego ze Stalinem, polskie jednostki zostają przesunięte na południe do łagodniejszego klimatu. W połowie lutego sztab główny przenosi się z Buzułuku do Jangi-Julu w Taszkencie. Ze sztabem przyjeżdża Inspektorat PSK i ochotniczki pełniące w biurach funkcje podlegające bezpośrednio dowództwu. Reszta wojska kwateruje na przestrzeni trzech południowych republik: Uzbekistanu, Kirgistanu, i Kazachstanu, biwakując w namiotach i lepiankach, pośród rzadko rozsianych wiosek, na pustynnych stepach, gdzie poza karłowatymi drzewkami nie rośnie nic. Również wokół koczują i głodują tysiące Polaków wysłanych tam przez sowietów pod pozorem, że władze polskie dostały dużą zapomogę finansową na ulokowanie ich, co było oczywistym kłamstwem. W rezultacie żołnierze dzielą się swoimi szczupłymi racjami z ludnością cywilną.
Moja matka, prawnik lwowski, zaczyna swoją karierę wojskową od skrobania zgniłych marchwi w kuchni, ale po miesiącu zostaje przeniesiona do służby sprawiedliwości. Zarówno administracja jak i służba sprawiedliwości są zasypane setkami spraw, a ogromna liczba polskich sierot stwarza gigantyczny problem organizacyjny. Wojsko otwiera sierocińce dla dzieci ratowanych z sowieckich dietdomów, choć przy poszukiwaniu ich często natrafiają na opór lokalnej administracji. Kierowniczka sierocińca, Aniela Lagowska, nieomal przemocą wydziera je sowieckim władzom. Kondycja dzieci jest przerażająca, brudne, zawszone szkieleciki, patrzą szklanym wzrokiem, tępo bez wyrazu. Do szpitali wojskowych trafia ich bardzo wiele ciężko chorych i nawet przy usilnych staraniach lekarzy i sanitariuszek śmiertelność wśród dzieci jest wysoka.
W marcu 1942 roku stan polskiej armii w ZSRR wynosi ok. siedemdziesiąt tysięcy mężczyzn i sześć tysięcy kobiet. Pierwotny plan Stalina, aby polskie jednostki wcielić do czerwonej armii teraz natrafia na opór. Ci co przeżyli syberyjski gułag, arktyczne kopalnie, północną tajgę, kołchozy kazachstańskie, to przeważnie ludność południowo-wschodniej Polski masowo deportowana po zdradzieckim napadzie 17-ego września 1939 roku. Zacięty sprzeciw, aby wspólnie z Rosjanami walczyć przeciw Niemcom, jawna wrogość wobec ZSRR, stają się punktem zapalnym w pertraktacjach aliantów ze Stalinem. W tej sytuacji Sowieci nie chcą dostarczać ekwipunku, mundurów, a przede wszystkim, żywności. Stalin każe zmniejszyć o połowę ilość porcji jedzenia dla armii polskiej. Jednak wobec oporu polskiego, a równocześnie nadchodzących dostaw brytyjskich, Rosjanie wreszcie zgadzają się na przeniesienie czterdziestu czterech tysięcy Polaków pod dowództwo angielskie.
Po burzliwych pertraktacjach Andersa w Moskwie, 18-ego marca 1942 roku Stalin daje zezwolenie na ewakuację Polaków do Persji. Znając jego zmienność i przebiegłość, polskie władze podejmują gorączkowe przygotowania do wyjazdu. Rozpoczyna się exodus.
Droga PSK prowadzi z Jangi-Julu w Taszkencie do portu Krasnowodzka w Turkmenistanie, następnie przez morze Kaspijskie do Pahlevi w Persji. Rosjanie obowiązują się dostarczyć statki, a placówki brytyjskie w Persji mają przygotować przyjęcie polskich jednostek. Z Londynu przychodzi rozkaz ewakuowania jedynie wojskowych, nie cywilów, rzekomo z powodu braku zaprowiantowania; jest to rozkaz który generał Anders zignoruje, na własną odpowiedzialność, zarządzając ewakuację maksymalnej liczby cywilów koczujących przy wojskowych obozach, głównie kobiet i dzieci. Rosjanie dają zaledwie dwa tygodnie na przerzucenie pierwszych czterdziestu czterech tysięcy ludzi, niedożywionych, wyczerpanych i chorych. Zanim wyjedzie pierwszy transport należy przystosować bazy w Krasnowodzku i w Aszkhabadzie w Turkmenistanie do przeładowywania z obozów z Kazachstanu, następnie zapewnić przejazd z Pahlevi do Teheranu. Polscy kierowcy są ekspediowani do Persji, aby przygotować dostateczną ilość jeepów, ciężarówek i umundurowania. W Teheranie powstaje Dowództwo Bazy Ewakuacyjnej i organizowane są obozy przejściowe, gdzie żołnierze będą odpowiednio zaopatrzeni i znajdą opiekę lekarską, bo stan zdrowia ewakuowanych jest w dalszym ciągu niezwykle kruchy. W parę miesięcy później nastąpi druga — i ostatnia ewakuacja Polaków z Rosji. Dalszą Sowieci zablokują, a zaczną tworzyć osobną armię — bardziej dyspozycyjnie nastawionego pułkownika Berlinga.
W czerwcu 1942 moja matka z grupą służby sprawiedliwości odjeżdża z Teheranu do Iraku, a w czasie lata i wczesną jesienią stopniowo przenosi się całe wojsko. W trakcie reorganizacji armii 12 września oficjalnie zostaje zmieniona nazwa „Polskie Siły Zbrojne w ZSRR” na „Dowództwo Wojsk Polskich na Środkowym Wschodzie”. W chwili ewakuacji do Iraku, stan Armii Polskiej Wschód wynosi blisko 72000 osób, w tym około 6000 ochotniczek. Sztab mieści się w Quizil Ribat.
Poważne szkolenie Pestek zaczyna się już w Persji. Element typowany do kadr kierowniczych, taki jak moja matka, jest wysyłany na przeszkolenie do baz angielskich ATS, na miesięczny kurs instruktorski dla kadry dowódczej w Sarafand w Palestynie, na południe od Hajfy, Training Depot ATS. Angielskie jednostki kobiece Auxiliary Territorial Service są rozrzucone po całym Bliskim i Środkowym Wschodzie, ale ich główna baza jest w Sarafand. Tam kursy prowadzi ppłk. Kathleen Gaudin Stocker z kadrą angielskich oficerów i podoficerów. Program szkolenia jest szeroko zakreślony: obejmuje wszystkie rodzaje zajęć w ramach ATS, łącznie z prawem wojskowym, organizacją armii, dowodzeniem, przypisami dyscyplinarnymi, umundurowaniem, higieną, musztrą, a specjalny nacisk kładzie się na język angielski.
Mama do Iraku wraca w październiku i awansuje na komendantkę plutonu z funkcją adiutantki komendy oddziału. W tym czasie Pomocnicza Służba Kobiet przetwarza się w Pomocniczą Służbę Wojskową Kobiet, PSWK, rozkazem z 18 grudnia 1942 ministra obrony narodowej w Londynie i ochotniczki zyskują status żołnierzy służby czynnej pod względem stopni, etatów, gaży, otrzymując przy tym odpowiednie ogólne przeszkolenie w mustrze, regulaminie wojskowym, obchodzeniu się z bronią, a następnie szkolenie indywidualne na kierowców ciężarówek i jeepów, mechaników samochodowych i samolotowych, i łącznościowców. W Wigilię, 24 grudnia 1942 r., na rozkaz dowódcy APW kadra PSWK nałożyła po raz pierwszy naramienniki oznaczające stopnie funkcyjne oficerskie i podoficerskie.
Jednostki kobiece są formowane na modłę oddziałów męskich, w kompanie, plutony i drużyny. Równocześnie zostają ustanowione poszczególne funkcje komendantek, inspektorek i referentek PSK, jak też odpowiednie umundurowanie na wzór angielskiej ATS: furażerki z orzełkiem; guziki wojskowe z orzełkiem; naramienniki z nasuwką w kolorze odpowiednim do funkcji. Do tego dochodzą odznaki stopni dla funkcji oficerskich na naramiennikach i furażerkach. Reszta umundurowania też według specyfikacji ATS: frencz, koszula popelinowa, krawat, spódnica i pończochy wszystko w kolorze khaki, brązowe półbuciki na płaskim obcasie, a dla oficerów pas koalicyjny. Jako kurtkę „roboczą” używa się battle-dress.
„Pestki” zasilają jednostki wojskowe w Anglii i tam przechodzą przeszkolenie. 1-ego października 1942 r. pierwszy transport ochotniczek przybywa do Wielkiej Brytanii. Z tego transportu 40% na podstawie testów jest przeznaczony na „drajwerki” i już po sześciu miesiącach zasiadają za kierownicą. Dalsze 20% przechodzi specjalne przeszkolenie i pełni służbę w szpitalach wojennych. Drugie 20% idzie do łączności jako telefonistki, radio telefonistki, tak zwane „druciki w spódnicy”. Pozostałe 20% stanowi kadrę oraz personel opiekuńczy świetlic żołnierskich i przechodzi kurs rekrucki, który mało się różni od normalnego kursu żołnierskiego. („Dz. Żoł.” X 1943). W ślad za pierwszym transportem Pestek nadchodzi drugi przeznaczony do lotnictwa. Po odbytym kursie u Anglików, 33% zostaje skierowanych do szkoły oficerskiej WAAF, bez wymaganego na ogół stażu. Kursy fachowe uruchamiane w Anglii pozwalają zajmować Polkom stanowiska szyfrantek, radiotelegrafistek, meteorologistek, tzw. oficerów wywiadowczych na lotniskach, spisujących relacje lotników powracających z wypraw bojowych, obsługi spadochronów, magazynów, itp. Kandydatki z językiem angielskim są wysyłane na kursy inspektorskie i następnie wyspecjalizowane same wykładają. W tym zakresie na początek zapotrzebowanie sięga cyfry 2000 ochotniczek ze Środkowego Wschodu dla zasilenia kadry instruktorskiej i szeregów.
W wywiadzie udzielonym w lutym 1943 dziennikarzowi z „Dziennika Polskiego”, starsza inspektorka tak opisuje stan liczebny kobiet:
Początek „Pestek” datuje się od Polski, od Przysposobienia Wojskowego Kobiet. Same „Pestki” zrodziły się w Rosji, gdzie powstały pierwsze oddziały. Kobiety polskie w Rosji automatycznie szły do szeregów wojskowych, raz z zapału a następnie dla ciepłej strawy i munduru. Po kilku miesiącach szeregi nasze wzrosły do kilku tysięcy i dzisiaj generał Anders ma pod swoją opieką i dowództwem około 6 tysięcy „Pestek” ... Ale muszę jeszcze dodać, że w Wielkiej Brytanii będzie ich około 2 tysiące. W samym polskim lotnictwie znajdzie zatrudnienie 1500 Polek. W służbie administracyjnej, gospodarczej, transportowej, w łączności, no i w kuchniach. („Dz. Polski”, 26 II 1943).
Przez niezwykle uciążliwe miesiące letnie na pustyni irackiej na skutek niesłychanie wysokich temperatur znacznie wzmaga się śmiertelność wśród wojska z powodu nawrotu gruźlicy, malarii, i porażenia słonecznego. Toteż wszyscy z ulgą przyjmują likwidację obozu w Iraku i przerzucenie armii do Palestyny w sierpniu 1943, otwierając nowy etap wędrówki. Oficjalna nazwa wojska jest teraz Armia Polska Wschód. W transporcie udział biorą ochotniczki-kierowcy, prowadząc przez pustynię kolumny jeepów i ciężarówek w czasie szalejących hamsinów.
Palestyna stwarza nowe warunki klimatyczne i obozowe, życie tu „normalnieje”. Natychmiast za wojskiem ruszają szpitale wojenne, przepełnione chorymi. W pierwszych dniach sierpnia z Quizu Ribat przenosi się 3 Szpital Wojenny lokując się w Kefar Bill. „Przypływ chorych był jeszcze duży (5785)”50(3), ale zmiana klimatu szybko wpływa na poprawę zdrowia żołnierzy. Polacy rozbijają obóz w Rehowoth, te same białe namioty z Iraku, ale już nie na pustyni. Temperatury tu są też wysokie, ale jest zieleń, w pobliżu rosną drzewa, rozłożysta lipa u wejścia do obozu staje się ulubionym miejsce dla autostopów. Dookoła rosną bujne gaje cytrusowe i nasączają powietrze orzeźwiającym aromatem kwiatu pomarańczy, a bliskość morza zapewnia świeży powiew i chłodniejsze noce.
„Dziennik Żołnierza” z datą 19-ego września 1943, w reportażu W. Jagiełły donosi o działalności „Pestek”:
Rok temu opuściliśmy Palestynę, bo taki był rozkaz. Trzeba było dorzucić do Ksiąg Pielgrzymstwa szlak nowy, [przez Irak] tym razem gorący hamsinami i duszący w gardle miałkim pyłem pustynnym. Po roku wróciliśmy znów... Na czarnych asfaltach palestyńskich szos grzmią motory samochodów ze znakami „Jodeł”, „Żubrów”, „Lwowa”, „Szyszaków” i „Syren”. Stoję na szosie i usiłuję złowić autostop. W spalone irackim żarem płuca wciągam z lubością wilgotne wonie pardesów... O, jest — wielki Dodge z trzema czarnymi kółkami na biało-czerwonym tle...Ręka w górę i wóz staje.... Znad kierownicy wychyla się okolona lokami twarzyczka i dźwięczny energiczny sopran: „Pan do M? — to dobrze — tylko szybko — nie mogę się spóźnić”. Wsiadam. Po drodze mijamy samochody pojedyncze i kolumny, a prawie w każdym ten sam widok — czarne berety i loki. Wiedziałem, że są, już kierowczynie — ochotniczki, bo w Iraku były, ale nie przypuszczałem, że aż tak wiele. („Dziennik Żołnierza” 19 IX 1943) (Archiwum Inst. Pił.)
W dalszym ciągu trwa intensywne szkolenie żołnierzy do działań wojennych według angielskich regulaminów wojskowych; równie intensywnie trenowane są ochotniczki PWSK, szczególnie w łączności i jako kierowcy samochodów. Poza transportem żołnierzy, Pestki ważną rolę odegrają w czasie późniejszych walk we Włoszech, prowadząc kantyny ruchome i podjeżdżając blisko do linii działań. Tymczasem w Palestynie poszerza się szkolnictwo, dla młodszych ochotniczek w Rehowoth założony jest obóz ze szkołą powszechną, gimnazjum i liceum, oraz z gimnazjum handlowym i nauczycielskim. W Jerozolimie powstaje wydawnictwo książek i podręczników szkolnych dla młodzieży.
Tymczasowy Rozkaz Organizacyjny wojskowych służb kobiecych wydany w styczniu 1943 roku przez MON w Londynie narzucił pewne zmiany PWSK, które wywołały duży sprzeciw. Mianowicie potwierdził status ochotniczek jako żołnierzy służby czynnej podlegającym ogólnym przepisom wojskowym i dyscyplinarnym. Ale między innymi ustalił nierówność stopni oficerskich kobiet i mężczyzn na pewnych etatach, tak jak np. wśród lekarzy. W związku z tym, z poparciem generała Andersa, zostaje powołana komisja do opracowania wniosków organizacyjnych PWSK do przedstawienia MON w Londynie. „W skład powołanej komisji weszły komendantki: Z. Hoffmanowa, J. Scheinkonig — prawniczki, M. Trojanowska, K. Jaworska, I. Wachłowska, J. Piłatowa, H. Naglerowa, M. Olechowicz i Inspektorka Gł. B. Wysłouchowa. Komisja rozpoczęła pracę 9 VIII 1943” .
Wkrótce koleżanka-prawniczka mojej matki, Jadwiga Scheinkonig, komendantka plutonu, odpływa do Anglii w grupie ochotniczek delegowanych do baz lotnictwa i marynarki wojennej, więc mama sama zabiera się do opracowania wniosków. Sprawozdanie zostaje przedstawione generałowi Wiatrowi, dowódcy Bazy i Etapów i wylania się propozycja, aby Inspektorka Główna PWSK, Wysłouchowa, osobiście pojechała i odbyła bezpośrednio rozmowy w Londynie.
W odpowiedzi na raport przygotowany przez komisję organizacyjną, w październiku przychodzi wezwanie z Ministerstwa Obrony Narodowej na przyjazd Bronisławy Wysłouchowej i komendantki, Zofii Hoffmanowej również powołanej do komendy głównej PWSK w Londynie.
Inspektorka Wysłouchowa przybyła do Londynu, wraz z komendantką Zofią Hoffman, zdolnym prawnikiem, 19 października 1943. Natychmiast meldowała się u ministra obrony narodowej. Na jego polecenie projekt rozkazu organizacyjnego PSWK opracowany przez Gł. Inspektorat PSK miał być rozpracowany przez Komendę Główną PSWK i następnie przedstawiony generałowi Kukielowi dla uzyskania jego opinii.
Z powodu braku konkretnych wyników celem reorganizacji PWSK, Inspektorka Wysłouchowa prosi o pozwolenie jak najszybszego powrotu do swoich jednostek w Palestynie. W wyniku rozmów o reorganizacji, „komendantka Z. Hoffman pozostała w Londynie dla dalszej pracy nad rozkazem [reorganizacji] PSWK” . W liście do generała Andersa, minister Obrony Narodowej generał dywizji, Marian Kukiel, powiadamia go o decyzji zatrzymania mojej matki w Anglii.
Londyn, dn. 26 XI 1943 r.
Dziękuję Panu Generałowi za delegowanie na teren Wielkiej Brytanii St. Inspektorki Wysłouchowej i Komendantki Komp. Hoffmanowej. Sądzę, że zetknięcie się ich z naszym terenem i współudział w pracach zmierzających do postawienia Wojskowej Służby Kobiet na nowych podstawach będą z dużym pożytkiem dla sprawy i przyczynią się do zharmonizowania naszych wysiłków w tej dziedzinie. W imię ciągłości prac, które zostały zapoczątkowane, prosiłem Pana Generała o Jego zgodę na pozostawienie na stale p. Hoffmanowej, której erudycję prawną i znajomość dorobku PSWK na terenie Środkowego Wschodu chciałbym wykorzystać w centrali .
W tym samym liście generał Kukiel porusza kwestię obsadzenia stanowiska Komendantki Głównej PSK, na które typuje Bronkę Wysłouchową. „Wydaje mi się, że osobą najbardziej predestynowaną byłaby tutaj p. Wysłouchowa. Jesteśmy wszyscy pod wrażeniem jej powagi, inteligencji i ujmujących cech charakteru.”
Niemniej po zapoznaniu się z tą propozycją, Wysłouchowa prosi o pozostawienie jej na stanowisku Inspektorki Głównej w dowództwie armii. [Czuła] „się mocno związana z Pomocniczą Służbą Kobiet ciężkimi przeżyciami w ZSRR i dwuletnią pracą organizacyjną.” Chciała być blisko kobiet które prowadziła i o które szalenie troszczyła się. W twardych warunkach wojskowych i obozowych była niezwykle opiekuńcza dla swoich podwładnych.
Rekrutowanie do PWSK nie kończyło się na Iraku i Palestynie. W kwietniu 1944 do jednego z portów brytyjskich przybył następny duży transport Polek, ochotniczek do Pomocniczej Służby Wojskowej Kobiet, który był wynikiem akcji rekrutacyjnej, jaką przeprowadzono w cywilnych ośrodkach polskich na terenie Afryki. Z ogólnej liczby 619 przybyłych, 493 ochotniczki zakwalifikowane zostały do służby w lotnictwie. Były to kobiety ewakuowane do Afryki z Rosji i Bliskiego Wschodu... W ramach szkolenia wojskowego ochotniczki przeszły najpierw polski kurs rekrucki pod kierunkiem instruktorek PWSK, następnie zaś kurs WAAF [Women's Auxiliary Air Force]. Do tego doszedł kurs języka angielskiego oraz szereg wykładów z dziedziny ogólnej... Przybycie pierwszego transportu z Afryki zasiliło wydatnie szeregi polskiej Pomocniczej Służby Lotniczej Kobiet. Polki służyły na dwóch lotniskach szkoleniowych i jednym operacyjnym. („Dziennik Polski & Dziennik Żołnierza”, 12 IV 1944).
Inspektorka Bronisława Wysłouchowa przybyła do Włoch dnia 10-ego czerwca 1944 z grupą wydzieloną z Inspektoratu Głównego, jako przełożona wszystkich jednostek PSK we Włoszech. W tym samym czasie również następowały głębokie zmiany w strukturze PWSK. Zasadnicze zmiany były zawarte w rozporządzeniu MON, ustalające że: Ochotniczki PWSK są żołnierzami służby czynnej, podzielonej na trzy główne grupy:
Na zakończenie parę słów o niezwykłej kobiecie jaką była Bronisława Wysłouchowa. Urodziła się w 1896 roku w Cieszanowie, woj. lwowskim. Rodziców straciła wcześnie i po ukończeniu gimnazjum, by umożliwić młodszemu rodzeństwu uzyskanie średniego wykształcenia, zaczęła pracę zawodową jako sekretarka w dzienniku „Kurier Lwowski”. W 1920 została redaktorką pisma wojskowego „Dziennik VI Armii”. W 1922 r. wyszła za mąż za wdowca, Bolesława Wysłoucha, publicystę, nestora polskiego ruchu ludowego, senatora II RP. Z mężem prowadziła pracę oświatową na Podkarpaciu. Po śmierci męża w 1937 roku kierowała pracą drukarni, której była właścicielką. Do ZWZ, później AK, weszła 12 XII 1939, w maju 1940 r. zameldowała się jako kurierka ze Lwowa, gotowa do podjęcia każdego zadania i w sierpniu tego samego roku została kurierką pułkownika Okulickiego we Lwowie. 21 stycznia 1941 została aresztowana przez NKWD razem z płk Okulickim, na podstawie donosu kuriera z Wołynia, Bolesława Zymona, tajnego sowieckiego agenta, wówczas jeszcze niezidentyfikowanego.
NKWD w Wysłouchowej rozpoznało głównego kuriera między Lwowem a Warszawą. Przewieziona do Moskwy przeszła koszmarnie ciężkie śledztwo, w trakcie którego nie zdradziła nic, ani nikogo. Nikt z jej otoczenia, żaden z jej współpracowników ani kolegów, nie został aresztowany. Postawiona przed sądem w Butyrkach, 7-ego lipca 1941 roku, trybunał wojenny skazał ją na karę śmierci, a 17-ego sierpnia została przeniesiona na Łubiankę. Po 23 dniach w celi śmierci, 5 września 1941, na zasadzie amnestii ogłoszonej przez Stalina, została zwolniona na osobistą interwencję generała Andersa, W 10 dni później w związku z ewakuacją Polaków z Moskwy, Wysłouchowa wyjechała do Buzułuku, a 1-ego kwietnia 1942 objęła funkcję inspektorki PSK w ZSRR.
Tak oto podsumowała udział ochotniczek PWSK w akcji wojennej:
Aby wyrobić sobie właściwą ocenę pracy PSK w ogóle, a w czasie kampanii włoskiej 2. Korpusu w szczególności, należy cofnąć się do okresu jej powstania w Rosji. Specyficzność tamtych warunków sprawia, że geneza powstania PSK jest sprawą bez precedensu i bez analogii do innych tego rodzaju służb w wojskach alianckich — i przez to samo wpływa w sposób charakterystyczny na cechy PSK jako całości. Różnorodność elementu kobiet napływających do PSK w Rosji była ogromna. Do szeregów zgłaszały się niewiasty po pięćdziesiątce, weteranki wojen 1914 i 1920 roku i kilkunastoletnie podlotki; przybywały kobiety z ukończonymi studiami uniwersyteckimi i takie, które zaledwie podpisać się umiały; literatki i robotnice, lekarki i krawcowe, córki włościan i osadników, obok uczennic szkół powszechnych i średnich. Do wstępowania do Wojska Polskiego skłaniała je zarówno chęć dania swej pracy i wysiłku tworzącemu się „swojemu” wojsku, jak i instynktowne dążenie do wyrwania się z nieprawdopodobnej nędzy i poniewierki, a często wprost do ocalenia życia.
Dowództwo Polskich Sił Zbrojnych w Rosji kierowało się nie tylko chęcią wykorzystania pracy kobiet dla wojska, lecz w równej, a może nawet w większej mierze, względami humanitarnymi: pragnieniem ocalenia kobiety polskiej przed wyniszczeniem biologicznym i moralnym. Utworzenie z takiego konglomeratu grupy zwartej i zdyscyplinowanej, skoordynowanie wysiłków i osiągnięcie z nich pozytywnych rezultatów, było wynikiem dobrej woli i solidnego spełniania dobrowolnie przyjętych przez ochotniczki obowiązków. Wspólnie przeżyte trudy, od rozpaczliwej walki z epidemiami, głodem i nędzą w Rosji, poprzez spiekotę pustyń irackich i egipskich, do wielkiego wysiłku w walce o życie rannego żołnierza i zaopatrzenie zdrowego żołnierza, wykuły charakter ochotniczek PSK i sprawiły, że pozytywna ocena ich działalności — niejednokrotnie w początkach egzystencji Pomocniczej Służby Wojskowej Kobiet dyskutowana — stała się bezsporna.
Inspektorka PSK D-twa 2. Korpusu
(-) B. Wysłouchowa, płk.”
W październiku 1944 Bronisława Wysłouchowa została odznaczona orderem Virtuti Militari V klasy za „nieugiętą postawę wobec NKWD podczas śledztwa, za odważne podjęcie się zadania na obszarze lwowskim (pod okupacją sowiecką) w warunkach osobistego zagrożenia życia”.
Zmarła w Londynie 5-ego listopada 1947 roku na atak serca, po operacji w 5-tym szpitalu wojskowym.
ILUSTRACJA:
2. Korpus POLSKICH SIŁ ZBROJNYCH NA ZACHODZIE
Rekonstrukcja cyfrowa i koloryzacja: © Portal Polonii
ŹRÓDŁO TEKSTU:
STAŁA KONFERENCJA MUZEÓW, ARCHIWÓW I BIBLIOTEK POLSKICH NA ZACHODZIE
Referat wygłoszony na XXXVI sesji Stałej Konferencji MABPZ Rzym 2014 r.
INSTYTUT JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO W AMERYCE
Na licencji: CC BY-SA
Zgodnie z prawem autorskim kopiowanie fragmentów lub całości tekstów wymaga pisemnej zgody redakcji.
PORTAL POLONII
internetowa platforma wiedzy o i dla Polonii
W 2023 roku projekt dofinansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023
Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
Kwota dotacji: 175 000,00 zł
Kwota całkowita: 191 000,00 zł
Portal Polonii (portalpolonii.pl) łączący w swoich publikacjach rezultaty badań naukowych nad polską diasporą z bieżącymi informacjami o działalności Polonii, jest wielopłaszczyznową platformą wymiany myśli i doświadczeń: środowisk badaczy i organizacji polskich oraz polonijnych poza granicami kraju. Dotychczas te perspektywy, pomimo, że uzupełniają się w sposób naturalny, prezentowane były odrębnie. Za tym idzie nowy sposób prezentacji zagadnień związanych z życiem i aktywnością naszych rodaków, potrzebny w równym stopniu Polonii jak i środowisku akademickiemu.
Polonii – co wiemy z analiz badawczych - brakowało często usystematyzowanej, zobiektywizowanej wiedzy na temat m.in. historycznej perspektywy i zrozumienia kulturowych procesów kształtowania się polskich ośrodków na emigracji. Akademikom starającym się śledzić aktualne doniesienia pochodzące od polskich organizacji w świecie, brakowało dotychczas miejsca, w którym na podstawie metodologicznie uporządkowanych źródeł i poddanych krytycznej analizie treści, można wyznaczać trendy i kierunki badań nad Polonią. Dzięki Portalowi Polonii oba wymienione aspekty spotykają się w jednym, powszechnie dostępnym miejscu, tworząc synkretyczną całość, z perspektywą dalszego rozwoju. Portal dostarcza także – co ważne - wieloaspektowej informacji o Polonii rodakom w kraju, wśród których poczucie wspólnoty ponad granicami jest w ostatnich latach wyraźnie zauważalne.